Stalker 2 jest w tajemnicy duchowym następcą Fallout: New Vegas i po 45 godzinach w The Zone jestem gotowy umrzeć na tym napromieniowanym wzgórzu

Gdybym za każdym razem, gdy postapokaliptyczna gra zaczynała się od pozostawienia gracza na śmierć, dostawał zakrętkę od butelki, byłbym bardzo niezdarnym chłopcem. Z perspektywy czasu powinienem był wiedzieć, że Stalker 2: Serce Czarnobyla natychmiastowe rozdawanie amunicji i wytrzymałych karabinów szturmowych było czerwoną flagą. Wszystko zostaje zrabowane w ciągu 30 minut, kiedy grupa tajemniczych prześladowców wpada w zasadzkę i zabiera wszystko, co wartościowe – poza, nieco przemyślanym, jednym pistoletem.

W następstwie ich napadu moją najbardziej palącą troską było przeżycie, mając resztki, które mi pozostały, grzebiąc w gnijących drewnianych domach i kieszeniach bandytów, by zebrać żywność i amunicję. Ale za moim instynktem przetrwania czaił się dziwny przypadek déjà vu. Bujna ukraińska wieś Strefy jest oddalona o miliony mil od zakurzonego pustynnego miasta Goodsprings w Nevadzie, ale doświadczenie mojego prześladowcy było niesamowicie podobne do 18-karatowego pecha, którego doświadczał Kurier na początku Fallout: New Vegas. Od tego czasu okazało się, że nie jest to przypadek, a w ciągu 40 godzin, które spędziłem w Stalker 2, jego podobieństwa do legendarnej gry RPG studia Obsidian tylko wzrosły.

Ring-a-ding-ding, prześladowca

(Źródło zdjęcia: Świat gier GSC)

Fantastyczny, ale wadliwy

Bohater Stalker 2: Serce Czarnobyla, Skif trzymający karabin szturmowy i patrzący na pole maków, które może uśpić gości

(Źródło zdjęcia: Świat gier GSC)

Recenzja Stalker 2: Heart of Chornobyl: „Najlepsza, ale najbardziej popsuta gra, w jaką grałem przez cały rok”

Zrodlo