W obliczu narastających napięć regionalnych wyborcy w samozwańczym stanie Somaliland wezmą w środę udział w czwartych wyborach powszechnych od czasu oderwania się od Somalii w 1991 roku. Chociaż Somaliland ma obecnie własny rząd, parlament, walutę, paszporty i inne cechy niezależnego kraju, jego suwerenność pozostaje nieuznawana na arenie międzynarodowej, ponieważ Somalia w dalszym ciągu postrzega go jako część swojego terytorium.
W stolicy Hargejsa zwolennicy rządzącej Partii Kulmiye (Pokój, Jedność i Rozwój) tłoczyli się na ulicach w zielono-żółtych koszulach, skandując pieśni zwycięstwa, a kobiety wiwatowały po zakończeniu kampanii w zeszłym tygodniu.
Władze twierdzą, że urzędujący prezydent Muse Bihi Abdi stara się o odnowienie pięcioletniego mandatu w wyborach, które są opóźnione o dwa lata ze względu na ograniczenia czasowe i finansowe. Jego głównym pretendentem jest były spiker parlamentu i kandydat opozycji Abdirahman „Irro” Mohamed Abdullahi z Partii Narodowej Somalilandu, znanej również jako partia Wadani, która obiecała większym rolom kobiet i młodych ludzi w swoim rządzie.
Rosnące koszty utrzymania i napięcia terytorialne z rebeliantami w spornym Las Anod, do których twierdzi Puntland, kolejny region autonomiczny, który odłączył się od Somalii w 1998 r., okazały się kluczowymi kwestiami w okresie poprzedzającym wybory.
Co najważniejsze, na głosowanie wpływa także międzynarodowa waga kandydatów i to, co może to zrobić dla Somalilandu, który desperacko pragnie uznania go za odrębny kraj.
Prezydent Abdi zachwalał przełomowy protokół ustaleń swojej administracji dotyczący „portu uznania” w sprawie porozumienia z sąsiednią Etiopią, podpisany w styczniu przez niego i premiera Etiopii Abiya Ahmeda. Proponowana umowa umożliwiłaby większej, śródlądowej Etiopii korzystanie z portu Berbera nad Morzem Czerwonym w Somalilandzie. W zamian Etiopia oświadczyła, że dokona „dogłębnej oceny” dążeń Somalilandu do oficjalnego uznania. Mówiąc dosłownie, Etiopia nie oświadczyła wyraźnie, że uzna Somaliland. Władze w Hargeisa uważają jednak, że ostatecznym wynikiem będzie uznanie.
Historyczny protokół ustaleń dotyczący morza wywołał gniew w Somalii i od tego czasu stosunki między Etiopią a Somalią praktycznie się załamały. W październiku etiopski dyplomata Ali Mohamed Adan został wydalony z Somalii, co jest najnowszym z długiej listy powtarzających się sporów dyplomatycznych.
Irro wykorzystał tę sytuację, obwiniając Abdiego za to, że powoduje podziały.
Egipt – wieloletni rywal Etiopii – i Turcja, bliski sojusznik Somalii, włączyły się do walki. Turcja przyjęła rolę rozjemcy, ułatwiając rozmowy, podczas gdy Egipt wspiera Somalię, zapewniając pomoc wojskową.
„Sytuacja stała się bardziej napięta wraz z zaangażowaniem innych podmiotów” – powiedział Al Jazeerze analityk polityczny Mousafa Ahmad z Hargeisy. „Nie jestem pewien, jak przebiegnie transakcja. Powiedziałbym, że jest bardzo nieprzewidywalny.” Na chwilę obecną nie ma ustalonej daty oficjalnego zawarcia transakcji.
Umowa portowa: międzynarodowe uznanie dla Somalilandu?
Etiopia, największy śródlądowy kraj Afryki pod względem liczby ludności (ponad 120 milionów), od pewnego czasu korzysta wyłącznie z maleńkich portów sąsiadujących z Dżibuti, jeśli chodzi o dostęp do Zatoki Adeńskiej. Po trwającej trzydzieści lat wojnie Erytrea odłączyła się od Etiopii w 1993 r., co spowodowało utratę dostępu kraju do linii brzegowych, co tamtejsze władze zawsze postrzegały jako ułomne dla jego statusu regionalnej „wielkiej potęgi”.
Od tego czasu Addis Abeba poszukiwała bardziej bezpośredniego dostępu do otaczających go ważnych szlaków morskich, chcąc urozmaicić ofertę Dżibuti. W październiku ubiegłego roku premier Abiy powiedziała parlamentowi, że Etiopię otacza woda, ale pozostaje „spragniona”. Dostęp do Morza Czerwonego i Nilu zabezpieczy przyszłość kraju, powiedział.
Zgodnie z umową z Somalilandem Etiopia wydzierżawi port Berbera na 50 lat, zapewniając Addis Abebie 20 km (12,5 mil) wybrzeża Morza Czerwonego na komercyjne operacje morskie i bazę morską. Port został przebudowany w 2018 roku przez dubajską firmę i zarządcę portu DP World, który posiada 51% udziałów w jego operacjach. Hargeisa posiada 30 procent udziałów w partnerstwie publiczno-prywatnym, natomiast Addis Abeba nabyła obecnie 19 procent udziałów.
Ponadto Hargeisa otrzyma także udziały w państwowych liniach lotniczych Ethiopian Airlines, zgodnie ze styczniową umową, choć szczegóły dotyczące tej części umowy są nadal skąpe.
Oficjalne uznanie ze strony Etiopii mogłoby utorować drogę do światowego uznania, twierdzą niektórzy analitycy, i skłonić inne kraje do handlu z Somalilandem lub otwarcia tam ambasad.
Zdaniem Hargeisy transakcja wydaje się być już zawarta. „Jesteśmy gotowi i tylko czekamy, aż Etiopia podpisze umowę” – powiedział prezydent Abdi reporterom na początku kampanii. Władze próbują promować port jako alternatywę dla Kanału Sueskiego, gdzie statki stają w obliczu ataków rebeliantów Houthi. Lokalnie będzie to „zmiana zasad gry”, jak powiedział Abdi, i ma odblokować przychody o wartości około 3,4 miliarda dolarów.
Analitycy twierdzą, że zmiana władzy raczej nie zmniejszy lokalnego entuzjazmu dla porozumienia, chociaż partia Wadani krytykuje Abdiego za to, że w sposób powodujący podziały potraktował umowę z Etiopią. „Ze strony Somalilandu umowa nadal obowiązuje i będzie obowiązywać, nawet jeśli nastąpi zmiana rządu i Wadani wygra wybory” – powiedział Ahmad.
Kiedy to nastąpi, to jednak zupełnie inna kwestia. W obliczu negatywnych skutków regionalnych Etiopia nie określiła jeszcze daty, kiedy dzierżawa zacznie obowiązywać ani kiedy oficjalnie uzna Somaliland – co według niektórych może być próbą spowolnienia procesu, a nie natychmiastowej eskalacji napięcia.
Wrogowie w sojuszu?
Dzień po ogłoszeniu w styczniu umowy portowej w Somalilandzie Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Współpracy Międzynarodowej (MSZ) w Mogadiszu wydało oświadczenie, w którym uznało to za „skandaliczne” i „rażące wykroczenie” Etiopii oraz że Somalia nie ustąpi „ani na cal” ”terytorium.
„Nie będziemy stać bezczynnie i patrzeć, jak nasza suwerenność jest naruszana” – oświadczył prezydent Hassan Szejk Mohamud, zwracając się do prawodawców w parlamencie. Tego samego dnia ambasador Etiopii został odesłany do domu.
Somalia zwróciła się także do Egiptu, który już kłóci się z Etiopią w sprawie kontrowersyjnego projektu tamy na Nilu Błękitnym o wartości 4 miliardów dolarów. Kontrowersje dotyczące tamy sięgają 2011 r., kiedy Etiopia rozpoczęła budowę Wielkiej Tamy Renesansu Etiopskiego (GERD) w pobliżu Guby w nadziei na wytworzenie około 5000 megawatów dodatkowej energii elektrycznej z Nilu – czyli dwukrotnie więcej niż obecnie dostępna dla głodującej ludności.
Egipt, który również jest uzależniony od Nilu, stanowczo sprzeciwił się temu projektowi, argumentując, że tama zniszczy zasoby wody dla rolnictwa i użytku domowego. Rozmowy między obydwoma krajami utknęły w martwym punkcie, a Kair oskarżył Addis Abebę o zbytnią sztywność i grożenie „bronieniem Egiptu”. Etiopia uparcie naciskała i w 2022 r. zaczęła wytwarzać energię elektryczną z tamy.
W sierpniu egipski prezydent Abdel Fattah el-Sisi podpisał pakt obronny z Somalią Mohamudem, aby wzmocnić bezpieczeństwo. Podczas październikowego szczytu w Asmarze el-Sisi i Mohamud dołączyli do prezydenta Erytrei Isaiasa Afwerkiego, aby zadeklarować ściślejszą współpracę w zakresie bezpieczeństwa regionalnego.
Od tego czasu Kair dostarczył do Mogadiszu ciężki sprzęt wojskowy, w tym broń i pojazdy opancerzone, załadowany na kilka samolotów w sierpniu i wrześniu, co było pozornym pokazem siły, który rozgniewał rząd Etiopii.
Pakt wojskowy zostaje zawarty w chwili, gdy w tym roku kończy się Afrykańska Misja Przejściowa w Somalii (ATMIS). Misją pokojową, wspieraną przez Unię Afrykańską, dowodzi w dużej mierze Etiopia, która zapewnia 4300 żołnierzy. Rozpoczęła się w 2007 r., aby bronić Somalii przed zbrojną grupą al-Shabab. Uganda, Burundi, Dżibuti i Kenia również wysłały swoje wojska.
Mogadiszu ogłosiło, że Etiopia jest jedynym krajem, który nie zostanie objęty odrębną misją zastępczą, która rozpocznie swój mandat 1 stycznia 2025 r. Tymczasem Kair ogłosił, że jest skłonny oddelegować około 5000 pracowników, którzy dołączą do nowej formacji. Egipt nie był zaangażowany w pierwszą misję.
Inne kraje również dołączyły do tego sporu. Turcja, wieloletni sojusznik Somalii, próbowała odgrywać rolę rozjemcy, pośrednicząc w kilku rundach rozmów w Ankarze, które w dużej mierze utknęły w martwym punkcie i obecnie zostały przełożone na czas nieokreślony. Turcja utrzymuje bazę wojskową w Mogadiszu.
Rosną także napięcia między Dżibuti a Etiopią. Dżibuti, podobnie jak Somaliland, leży na wschodzie Etiopii i graniczy z separatystycznym regionem. Ten mały kraj jest zależny od swojego przemysłu żeglugowego jako źródła dochodów i jest również rozgniewany proponowaną umową między Somalilandem a Etiopią, która jego zdaniem odbiera główne źródło dochodu. Obecnie Dżibuti obsługuje ponad 90 procent etiopskiego handlu morskiego.
Tamtejsi urzędnicy potępili także zarzuty Hargejsy, że finansuje, szkoli i uzbraja grupy rebeliantów z klanów Issa i Gadabursi w Somalilandzie, które pragną przejąć kontrolę nad terytorium. Zarzuty padły po styczniowym porozumieniu dotyczącym umowy portowej.
„Bez uznania, nie ma porozumienia”
Analitycy ostrzegają, że jeśli sytuacja nie ulegnie uspokojeniu, napięcie może wzrosnąć w miarę możliwości do działań militarnych między regionalnymi supermocarstwami – Etiopią i Egiptem.
„Jeśli Egipcjanie stąpają po ziemi i rozmieszczają wojska wzdłuż granicy z Etiopią, może to doprowadzić ich do bezpośredniej konfrontacji” – powiedział agencji prasowej Reuters Rashid Abdi, analityk z Kenii w think tanku Sahan Research. „Zagrożenie wojną bezpośrednią jest niskie, ale możliwy jest konflikt zastępczy”.
Aby uspokoić napięcia, niektórzy eksperci przestrzegli Etiopię przed oficjalnym uznaniem Somalilandu przy jednoczesnym dzierżawieniu jego portu.
„Etiopia może uzyskać dostęp do morza przez Somaliland bez formalnego uznania” – pisze analityk Endalcachew Bayeh w publikacji akademickiej The Conversation, dodając, że oba mocarstwa muszą ponownie rozważyć swoje strategie i „zachować powściągliwość”.
Choć Etiopia wysłała ambasadora do Hargejsy w styczniu, zaraz po podpisaniu protokołu ustaleń w sprawie umowy portowej, oficjalnie czyniąc ją pierwszym krajem, który to zrobił, nie podpisała jeszcze ostatecznej umowy dzierżawy portu ani nie podjęła dalszych znaczących kroków.
Tymczasem władze Somalilandu powtarzają, że są gotowe do oficjalnego rozpoczęcia umowy portowej z Etiopią pomimo sprzeciwu regionu. W ramach pozornej solidarności ze swoim nowym sojusznikiem Somaliland zamknął we wrześniu egipskie centrum kulturalne w Hargejsie.
Analityk Ahmed stwierdził, że wycofanie umowy o uznaniu ze stołu jest po prostu nierozsądną decyzją dla Somalilandu.
„Rząd i obywatele Somalilandu wyrażają się co do tego bardzo jasno – uznanie jest punktem wyjścia współpracy” – powiedział. „Z punktu widzenia Somalilandu nie ma uznania, nie ma porozumienia”.