Rosja odrzuca powiązania z groźbami bomb w lokalach wyborczych w kluczowych stanach USA

Ambasada Rosji w Waszyngtonie uważa insynuacje o ingerencji Moskwy w wybory w USA za „złośliwe oszczerstwo”.

Moskwa określiła jako „złośliwe oszczerstwo” doniesienia o fałszywych groźbach bombowych kierowanych pod lokale wyborcze w czterech stanach, na których toczyły się bitwy podczas wyborów w Stanach Zjednoczonych – w Gruzji, Michigan, Arizonie i Wisconsin – pochodziły z rosyjskich domen e-mailowych i były częścią operacji ingerencji.

We wtorek na krótko ewakuowano co najmniej dwa lokale wyborcze, które były celem paniki w Gruzji.

„Jak dotąd żadna z gróźb nie została uznana za wiarygodną” – stwierdziło w oświadczeniu amerykańskie Federalne Biuro Śledcze (FBI), odnotowując, że wiele ostrzeżeń o fałszywych bombach „wydaje się pochodzić z rosyjskich domen e-mailowych”.

Urzędnik FBI powiedział, że Gruzja otrzymała ponad dwadzieścia gróźb, z których większość miała miejsce w hrabstwie Fulton, które obejmuje większą część Atlanty, bastionu Partii Demokratycznej.

Groźby doprowadziły do ​​ewakuacji dwóch lokali wyborczych w hrabstwie Fulton w stanie Georgia. Urzędnicy podali, że obie lokalizacje zostały ponownie otwarte po około 30 minutach, a hrabstwo zwróciło się do sądu o wydanie nakazu przedłużenia godzin głosowania w danej lokalizacji poza obowiązujący w całym stanie termin zamknięcia lokali, czyli godzinę 19:00 (00:00 GMT).

Groźby bombowe wysłano także do dwóch lokali wyborczych w stolicy stanu Wisconsin, Madison, ale nie zakłócały one głosowania, powiedziała szefowa Komisji Wyborczej Wisconsin, Ann Jacobs.

Rzeczniczka Jocelyn Benson, sekretarz stanu Demokratów w stanie Michigan, powiedziała, że ​​w kilku lokalach wyborczych pojawiły się doniesienia o groźbach bombowych, ale żadne z nich nie było wiarygodne. Rzecznik powiedział, że biuro Bensona zostało powiadomione, że groźby mogą być powiązane z Rosją.

Adrian Fontes, Demokrata i sekretarz stanu Arizony, główny urzędnik wyborczy w stanie wahadłowym, powiedział, że do lokali wyborczych w hrabstwie Navajo w Arizonie dostarczono także cztery fałszywe groźby bombowe.

Republikański sekretarz stanu Gruzji Brad Rafensperger zrzucił winę bezpośrednio na Rosję.

— Wygląda na to, że knują coś złego. Nie chcą, żebyśmy mieli gładkie, uczciwe i dokładne wybory, a jeśli uda im się nakłonić nas do walki między sobą, mogą to uznać za zwycięstwo” – powiedział reporterom Raffensperger.

Ambasada Rosji w Waszyngtonie stwierdziła, że ​​insynuacje na temat rosyjskiej ingerencji w wybory stanowią „złośliwe oszczerstwo”.

„Chcielibyśmy podkreślić, że Rosja nie ingerowała i nie ingeruje w wewnętrzne sprawy innych krajów, w tym Stanów Zjednoczonych. Jak wielokrotnie podkreślał prezydent Władimir Putin, szanujemy wolę narodu amerykańskiego” – oznajmiła ambasada.

Przedstawiciele wywiadu USA oskarżyli Rosję o ingerencję w poprzednie wybory prezydenckie w USA, w szczególności poprzez operacje cybernetyczne podczas wyścigu w 2016 r., w którym obecny kandydat Partii Republikańskiej na prezydenta Donald Trump pokonał kandydatkę Demokratów Hillary Clinton.

Stany Zjednoczone postawiły później zarzuty 12 funkcjonariuszom rosyjskiego wywiadu wojskowego w związku z ich rzekomą rolą w ingerencji w wybory w 2016 r.

Starsza amerykańska urzędniczka ds. cyberbezpieczeństwa powiedziała, że ​​jej agencja nie odnotowała żadnych znaczących incydentów w dniu wyborów.

Cait Conley z amerykańskiej Agencji ds. Cyberbezpieczeństwa i Bezpieczeństwa Infrastruktury powiedziała reporterom, że niewiele jest dowodów na znaczące zakłócenia w infrastrukturze wyborczej.

„W tej chwili nie śledzimy żadnych znaczących incydentów na poziomie krajowym wpływających na bezpieczeństwo naszej infrastruktury wyborczej” – powiedział Conley, którego agencja jest odpowiedzialna za ochronę krytycznej infrastruktury amerykańskiej, w tym infrastruktury wyborczej.



Zrodlo