Przywódcy regionu Azji i Pacyfiku witają Trumpa, podczas gdy wokół bezpieczeństwa regionalnego krążą pytania

Tajpej, Tajwan – Przywódcy regionu Azji i Pacyfiku zaczęli zacieśniać więzi z Donaldem Trumpem po jego ponownym wyborze na prezydenta Stanów Zjednoczonych, mimo że krążą pytania o to, co jego powrót do władzy będzie oznaczać dla bezpieczeństwa regionalnego.

Premier Japonii Shigeru Ishiba powiedział reporterom, że nie może się doczekać ścisłej współpracy z prezydentem-elektem i „przeniesienia sojuszu Japonia-USA oraz stosunków Japonia-USA na wyższy poziom”.

W mediach społecznościowych prezydent Tajwanu William Lai Ching-te i prezydent Korei Południowej Yoon Suk-yeol również mówili o nadziei na silniejszy sojusz z USA i „świetlaną przyszłość”.

Premier Australii Anthony Albanese również zwrócił się do mediów społecznościowych, aby powiedzieć, że Australia i Stany Zjednoczone są „wielkimi przyjaciółmi i wspaniałymi sojusznikami” wybiegającymi w przyszłość, podczas gdy prezydent Indonezji Prabowo Subianto zamieścił post na temat silnego partnerstwa strategicznego między Waszyngtonem a Dżakartą.

Nawet chiński prezydent Xi Jinping pozytywnie wypowiadał się na temat Trumpa, pomimo złożonej w kampanii wyborczej obietnicy uderzenia w Chiny karaniem ceł importowych za nieuczciwe praktyki biznesowe. Xi wyraził przekonanie, że Stany Zjednoczone i Chiny mogą znaleźć „właściwy sposób na porozumienie”.

Jednak poza życzeniami przywódcy w Azji prawdopodobnie martwili się tym, co powrót nieprzewidywalności Trumpa będzie oznaczać dla bezpieczeństwa regionalnego.

Przez ponad siedemdziesiąt lat Stany Zjednoczone były gwarantem bezpieczeństwa rządów Japonii, Korei Południowej, Filipin i Tajwanu. Tajlandia jest także wieloletnim sojusznikiem wojskowym Stanów Zjednoczonych od czasu podpisania traktatu o obronie zbiorowej w 1954 r.

Powstanie bardziej muskularnych Chin sprawiło, że azjatyckie sojusznicy USA ponownie zwrócili uwagę na te gwarancje, w miarę jak Pekin przyjmuje coraz bardziej asertywną postawę w dążeniu do roszczeń terytorialnych w obszarach zapalnych, takich jak Morze Południowochińskie.

Korea Północna stwarza również zagrożenie dla stabilności w Azji, ponieważ w dalszym ciągu gromadzi arsenał zaawansowanych rakiet balistycznych i broni nuklearnej.

Wygląda na to, że powrót Trumpa do Białego Domu wywróci do góry nogami niektóre długotrwałe stosunki w regionie, gdyż Trump będzie prowadził bardziej izolacjonistyczną politykę zagraniczną „najpierw Ameryka”.

Niespokojni sojusznicy

„Sojusznicy regionalni prawdopodobnie są zaniepokojeni” – stwierdziła Bonnie Glaser, dyrektor zarządzająca Programu Indo-Pacyfiku w German Marshall Fund.

„Wraz ze wzrostem chińskiej potęgi większość krajów Indo-Pacyfiku chce silniejszego zaangażowania i przywództwa Stanów Zjednoczonych w regionie” – powiedział Glaser.

Dodała, że ​​wszyscy regionalni sojusznicy USA chcą lub potrzebują czegoś od Waszyngtonu.

Przywódcy Korei Południowej chcą, aby siła ognia USA – w tym potencjał nuklearny – wzmocniła obronę ich kraju, która obejmuje już system rakiet balistycznych THAAD, w obliczu coraz bardziej wojowniczej Korei Północnej.

Japonia potrzebuje pomocy w odstraszaniu Chin, ponieważ konstytucyjnie zabrania jej zajmowania ofensywnej postawy wojskowej, a jej nowy rząd koalicyjny jest mniej jastrzębi niż administracja Partii Liberalno-Demokratycznej.

Filipiny, które pod rządami prezydenta Ferdynanda „Bongbonga” Marcosa Jr powróciły do ​​proamerykańskiego stanowiska, potrzebują wsparcia USA w przeciwstawianiu się chińskiej presji na Morzu Południowochińskim.

Indonezja starannie zrównoważyła stosunki USA i Chin, aby zapewnić dostęp zarówno do inwestycji zagranicznych, jak i zapewnienia bezpieczeństwa regionalnego.

Następnie istnieją pakty regionalne, takie jak Quad (obejmujący Indie, Japonię, Australię i USA), porozumienie w sprawie bezpieczeństwa AUKUS (Australia, USA i Wielka Brytania), a ostatnio nowe trójstronne porozumienie w sprawie bezpieczeństwa między Japonią, Korei Południowej i USA.

To, czy te relacje przetrwają po 20 stycznia – kiedy Trump zostanie zaprzysiężony na prezydenta USA – pozostaje obecnie znakiem zapytania, powiedziała Wen-ti Sung, nierezydentka w Global China Hub przy Radzie Atlantyckiej.

„Wszyscy główni przyjaciele i sojusznicy USA prawdopodobnie odejdą od jednoznacznego porozumienia w kierunku bardziej pozycji zabezpieczającej między USA a Chinami. Stworzy to problemy ze spójnością i utrudni osiągnięcie wspólnych działań” – Sung powiedział Al Jazeera.

Sung wątpił także, czy Trump podczas swojej drugiej kadencji będzie dysponował taką samą siłą dyplomatyczną.

Podczas gdy jego chaotyczna polityka zagraniczna początkowo pozostawiała światowych przywódców w niepewności podczas jego pierwszej kadencji – kiedy rozpoczął wojnę handlową z Chinami, spotkał się z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem i przeprowadził rozmowę telefoniczną z ówczesną prezydent Tajwanu Tsai Ing-wen, ku gniewowi Pekin – tym razem jest to bardziej znana ilość.

„Strategią Trumpa jest nieprzewidywalność, która z czasem przynosi malejące zyski. Działa raz, dwa razy” – powiedział Sung.

„W pewnym momencie ludzie się nudzą” – stwierdził.

„Nieprzewidywalność oznacza niepewność, a to z kolei oznacza mniejszą wiarygodność. Niższa wiarygodność oznacza mniejsze odstraszanie, co oznacza, że ​​Ameryka Trumpa będzie mniej zdolna do skutecznego odstraszania i odradzania Chinom stosowania taktyk przymusu” – dodał.

„Transakcjonalizm” Trumpa a Tajwan

Niewiele miejsc w Azji może mieć więcej do stracenia niż Tajwan, dyplomatycznie izolowana demokracja, która polega na USA w zakresie powstrzymywania ataku Chin, które od dawna groziły aneksją wyspy drogą pokojową lub siłą.

Podczas tegorocznej kampanii Trump powiedział, że rządy takie jak Tajwan powinny płacić Stanom Zjednoczonym za ochronę przed Chinami. Stany Zjednoczone formalnie nie uznają rządu w Tajpej, ale na mocy porozumienia z 1979 r. zobowiązały się pomóc Tajwanowi w „samoobronie”.

W praktyce doprowadziło to do wielomiliardowej sprzedaży amerykańskiej broni i innej pomocy dla Tajwanu, a także do comiesięcznych patroli USA w zakresie „swobody nawigacji” przez Cieśninę Tajwańską. Amerykańskie bazy wojskowe w Korei Południowej, Japonii i na Guam są również postrzegane jako kolejny środek odstraszający.

David Sachs, pracownik naukowy Azji w amerykańskim zespole doradców Council on Foreign Relations (CFR), powiedział Al Jazeerze, że spodziewa się, że nowa administracja republikańska zażąda od Tajwanu podniesienia wydatków na obronę z 2,5 procent produktu krajowego brutto (PKB) do ok. aż do 5 procent w okazaniu dobrej woli.

Trump już wcześniej stwierdził, że Tajwan powinien wydawać na obronę aż 10 proc. swojego PKB.

Choć jest to trudne zadanie, w przeciwieństwie do innych sojuszników USA demokracje w Azji Wschodniej mają niewiele alternatyw.

„Tajwan może bardzo cicho zwiększyć współpracę z takimi krajami jak Japonia i Filipiny. Z ekonomicznego punktu widzenia może wzmocnić więzi z Azją Południowo-Wschodnią, ale żaden kraj nie będzie odgrywał takiej roli w zakresie bezpieczeństwa, jaką odgrywają Stany Zjednoczone” – powiedział Al Jazeerze Sachs z CFR.

Chociaż stosunki między Stanami Zjednoczonymi a Tajwanem podczas pierwszej kadencji Trumpa były stosunkowo pozytywne, nie ma gwarancji, że tym razem Tajpej zostanie potraktowane w taki sam sposób.

Wielu Tajwańczyków już obawia się, że mogą stać się kartą przetargową między USA a Chinami – co Waszyngton robił już w przeszłości.

Ponieważ Trump jest biznesmenem, przy stole negocjacyjnym wszystko może być do wygrania – nawet jego plan uderzenia w Chiny 60-procentową ogólną stawką celną, stwierdziła Sachs.

Biuro Prezydenta Tajwanu podało, że obecnym prezydent Tajwanu Lai nie próbował powtarzać rozmowy telefonicznej z gratulacjami z 2016 r., którą jego poprzednik przeprowadził z Trumpem po jego wyborze, co może być oznaką zmieniających się czasów.

Ta prosta rozmowa telefoniczna złamała protokół obowiązujący od kilkudziesięciu lat, który uniemożliwiał najwyższym urzędnikom amerykańskim bezpośrednie kontaktowanie się z ich tajwańskimi odpowiednikami, aby nie rozgniewać Chin i ich polityki „jednych Chin”.

Niedawno Stany Zjednoczone i Tajwan wykazały większe bezpośrednie zaangażowanie, chociaż nadal istnieją czerwone linie.

Utrzymanie uwagi Trumpa na znaczeniu bezpiecznego i niezależnego Tajwanu będzie wymagało czegoś więcej niż tylko nowości. Trumpowi należy przypomnieć o tym, czego USA bardzo potrzebują od Tajwanu – zaawansowanych chipach komputerowych.

Tajwańska firma, będąca największym na świecie producentem chipów, od dawna opisywana jest jako „krzemowa kopuła”, chroniąca ją przed siłami zewnętrznymi. Ten potencjał przemysłowy przyciągnął także na Tajwan nowych sojuszników, choć nieformalnie, którzy chcą kawałka zaawansowanego technologicznie tortu w zamian za milczące wsparcie.

Stany Zjednoczone wywierają również presję na tajwańskie przedsiębiorstwa, aby zdywersyfikowały swoje łańcuchy dostaw z Tajwanu do takich miejsc, jak kontynentalne Stany Zjednoczone, Japonia i Europa. Największy tajwański producent chipów TSMC zainwestował 65 miliardów dolarów w Arizonie.

Jednak do zapewnienia ciągłości bezpieczeństwa Tajwanu pod prezydenturą Trumpa może być potrzebnych więcej.

„Tajwan musi naprawdę ponownie przemyśleć całą swoją propozycję wartości, co będzie bardzo trudne” – stwierdziła Sachs z CFR.

„Od Trumpa nigdy nie usłyszycie takiej wizji świata – dogaduje się z autokratami. Powiedział publicznie, że dogaduje się z Putinem, Kim Dzong Unem i Xi Jinpingiem” – powiedziała Sachs.

„To, co prowadzi do porozumienia z Trumpem, to gra w transakcjonalizm i pokazanie, co z tego wynika dla Stanów Zjednoczonych” – powiedział.

Zrodlo