MANILA, Filipiny – Dla wielu osób zwierzęta domowe są rodziną i stały się częścią codziennego życia – niezawodnym źródłem komfortu, radości, a nawet rutyny.
Od powitania właścicieli przy drzwiach po przytulenie się pod koniec długiego dnia, zwierzęta wplatają się w nasze życie tak płynnie, że ich nieobecność jest głęboko odczuwalna, gdy już ich nie ma.
W przeciwieństwie do innych relacji, nasza więź z naszymi zwierzętami istnieje w tych małych, niewypowiedzianych chwilach, chwilach, na których polegamy bardziej, niż zdajemy sobie sprawę.
Dlatego dla sióstr Juliet Villa i Joy Villa utrata Gona była równie bolesna i rozdzierająca serce, jak utrata członka rodziny.
Gon był czteroletnim szpicem japońskim, podarowanym im przez jednego z sąsiadów.
Kontynuacja artykułu po tym ogłoszeniu
W piątek w wywiadzie dla INQUIRER.net Joy podzieliła się, że Gon był uroczym i wesołym psem, który bawił się z nimi, aż w czerwcu nagle zachorował na infekcję wątroby.
Kontynuacja artykułu po tym ogłoszeniu
„Był jedynym psem, którym się opiekowaliśmy. Kiedyś baliśmy się psów, ale kiedy sąsiad nam go dał, przyjęliśmy go. Był po prostu taki uroczy, zwłaszcza gdy był mały” – wspomina Joy.
W czwartek przed godziną 18:00 Gon przekroczył tęczowy most.
„Płakaliśmy wtedy tak bardzo, że nawet naszego starszego brata nie mogło tu być [at the burial]. Nawet po kilku godzinach od jej śmierci nadal płakaliśmy” – powiedziała Juliet.
Joy opowiedziała ostatnie chwile swojej rodziny z Gonem, opowiadając, jak dzielnie walczył aż do ostatniego tchnienia.
„W czwartek zabraliśmy go do weterynarza, gdzie podano mu zastrzyk na przeziębienie i leki przeciwzapalne na wątrobę, w lewą i prawą nogę. Ale nie mógł usiedzieć spokojnie, kiedy wróciliśmy do domu i wpadaliśmy na różne rzeczy. Osłabł i wysunął mu się język. Mama podała mu wodę i jedzenie, karmiąc go strzykawką. Nie reagował już, ale czuliśmy, że w tym momencie nadal walczył” – opowiadała.
Siostry Villa kupiły nawet nową miskę z jedzeniem i świeży zapas leków w nadziei, że pomogą Gonowi wyzdrowieć.
Jednakże, niestety, pozostał słaby, nie reagował i nie wykazywał tej samej żywotności, co wcześniej.
„Zostawiliśmy go z mamą tylko na trzy godziny, bo czuwaliśmy nad moim dzieckiem. Ale kiedy wróciliśmy do domu, już nie oddychał” – powiedziała Joy.
W piątek rano Juliet i Joy pochowały Gona w Barangay Fortune Pet Memorial Garden w Marikina City.
Tymczasem właściciel psa John Gantay odwiedził w piątek rano swojego zmarłego zwierzaka Fudgee, aby uczcić jego pamięć podczas obchodów Undas.
Gantay powiedział, że Fudgee był samcem chihuahua o długiej sierści, podarowanym jego rodzinie przez rodzeństwo jego żony, ponieważ kochali oni psy.
„Naprawdę kochamy psy. Poza wcześniej Fudgee mamy dwa shih tzu i dwa jamniki. Nawet moje dzieci nie boją się zwierząt” – Gantay powiedział w piątek INQUIRER.net.
Fudgee mieszkał z rodziną Gantaya przez rok, spędzając większość czasu ze swoimi dziećmi, ponieważ on i jego żona często byli w pracy.
Dlatego właśnie jego dzieci najbardziej załamały się, gdy Fudgee zmarł w środowy wieczór.
„Niestety, Fudgee już nie ma. Dzieci płakały, kiedy umarł. Ale oczywiście tak właśnie jest. Musisz to zaakceptować. Przynajmniej możemy go odwiedzić tutaj, na cmentarzu” – stwierdził Gantay.
Gantay dodała, że mogą jeszcze nie adoptować ani kupić nowych zwierząt, ponieważ śmierć Fudgee pozostawiła ich w głębokiej żałobie.
„Być może na razie nie adoptowalibyśmy psa, ponieważ wciąż opłakujemy stratę. Po roku będziemy mogli to rozważyć. Najpierw musimy działać dalej, bo naprawdę kochaliśmy naszego psa. Już tęsknimy za jego obecnością w domu” – powiedział.
Podobnie jak Gon, Fudgee został pochowany w czwartek w Barangay Fortune Pet Memorial Garden w mieście Marikina.
Gantay powiedział, że jego dzieci nawet wstawały wcześnie, aby odwiedzić ukochanego zwierzaka, za którym bardzo tęsknią.
Chociaż niektóre mają szansę się pożegnać, tak jak siostry Villa i Gantay, wiele strat zwierząt następuje nagle, pozostawiając właścicieli zmagających się z szokiem i smutkiem.
To uczucie odbiło się echem na Jorelyn Pepito, która doświadczyła głębokiego poczucia straty, gdy w kwietniu zmarł jej kot Butter.
„Został otruty i dlatego zmarł” – ujawnił Pepito w piątkowym wywiadzie.
Pepito powiedział INQUIRER.net, że Butter był z natury żywy i zabawny, a tych cech najbardziej im w nim brakuje.
„Była talizmanem naszego życia; była bardzo ożywiona. Tak naprawdę wiele osób już wcześniej chciało ją adoptować” – powiedział właściciel kota.
Butter miał zaledwie kilka dni od swoich pierwszych urodzin, kiedy niestety o wiele za wcześnie przekroczył tęczowy most.
„To smutne, że są tacy ludzie, którzy trują koty, bo się nią zaopiekowaliśmy, a ona tak po prostu umiera” – stwierdził Pepito.
Chociaż żałoba po zwierzętach pozostaje w dużej mierze sprawą prywatną, miłość i smutek, jakie odczuwają właściciele zwierząt, są autentyczne i znaczące.
PRZECZYTAJ: Pamiętamy o naszej futrzanej rodzinie: Filipińczycy oddają cześć zmarłym zwierzętom, bezdomnym
Niezależnie od tego, czy poprzez cichą pamięć, wspólne wspomnienia, czy też otwierając serca na nowe zwierzęta, właściciele zwierząt domowych stopniowo uczą się żyć ze stratą, kontynuując lekcje i kochając zwierzęta wprowadzone do ich życia.
Ostatecznie smutek związany ze stratą zwierzaka stanowi przejmujące przypomnienie ogromnej radości, jaką wnoszą one w nasze życie, pozostawiając niezatarty ślad, który pozostaje na całe życie.
A dla tych, którzy zaznali ich towarzystwa, pożegnanie może być bolesne, ale miłość, którą dzielili, zawsze będzie wieczna.