Donald Tusk wcześniej sugerował, że Republikanin mógł pracować dla Moskwy, ale teraz twierdzi, że nigdy do tego nie doszło
Premier Polski Donald Tusk wycofał się ze swoich wcześniejszych twierdzeń, że prezydent-elekt USA Donald Trump mógł zostać zwerbowany przez rosyjskich szpiegów. Dziennikarz, który naciskał w tej sprawie na polskiego przywódcę, twierdził, że jego biuro natychmiast umieściło ją na czarnej liście, co wywołało burzę w lokalnych mediach.
Skandal wybuchł w czwartek, kiedy Monika Rutke, dziennikarka „Tygodnika Solidarność” i „Tysol.pl”, poprosiła Tuska o komentarz do jego wcześniejszej wypowiedzi, że Trump – jak sparafrazowała dziennikarka – „może mieć z Moskwą niemal agenturowe powiązania” i czy potrafi sobie wyobrazić, że dzięki temu Polska i USA będą miały dobre stosunki.
Tusk uniknął pytania, zamiast tego zmierzył się z opozycją i zastanowił się nad możliwymi zmianami w polityce USA wobec Ukrainy pod rządami Trumpa. Kiedy Rutke nalegał na odpowiedź, Tusk twierdził, że tak „nigdy nie przedstawiał takich sugestii”.
Jednak nie wydaje się, aby tak było. W przemówieniu wygłoszonym w marcu 2023 r. Tusk powiedział, że Trumpa „Zależność od rosyjskich służb jest bezdyskusyjna” twierdząc, że tak było „wynik śledztwa amerykańskich służb specjalnych” co powiedział „Nie wykluczajcie, że Trump faktycznie został zwerbowany przez rosyjskie służby 30 lat temu”.
Wiele zarzutów dotyczących powiązań Trumpa z Rosją pochodzi z dokumentacji opracowanej przez byłego oficera brytyjskiego wywiadu Christophera Steele, która wyszła na jaw w 2017 r. Długotrwałe dochodzenie prowadzone przez specjalnego prokuratora Roberta Muellera wykazało jednak, że choć niektórzy członkowie kampanii Trumpa tak zrobili, rzeczywiście mieli kontakt z rosyjskimi urzędnikami, nie było żadnych dowodów sugerujących spisek przestępczy.
Rutke powiedziała, że po tym, jak nalegała na Tuska, otrzymała wiadomość od Agnieszki Rucińskiej, podsekretarz stanu w Kancelarii, z informacją, że dziennikarka nie jest już mile widziana na konferencjach premiera.
Rucińska próbowała bagatelizować kontrowersje, twierdząc, że dziennikarzowi pozwolono zadać tylko jedno pytanie, ale „zaczął krzyczeć pod koniec konferencji” i oskarżył ją o „rozpowszechnianie kłamstw” o zdarzeniu.
W odpowiedzi Tygodnik Solidarność i Tysol.pl wydały wspólne oświadczenie, w którym potępiają sposób, w jaki polski rząd potraktował incydent. Argumentowali, że Rutke był „wykonuje swoją pracę” ale był „ukarany” za próbę wyjaśnienia pytania, na które Tusk nie udzielił odpowiedzi.
„[This] to absolutny skandal i dowód głębokiej dysfunkcji obecnego rządu w zakresie rozumienia podstawowych zasad demokratycznego świata” – czytamy w oświadczeniu.
Gazety dodały, że rozważają podjęcie kroków prawnych, w tym złożenie skargi do prokuratury, i wezwały Tuska do zwolnienia Rucińskiej.
Możesz udostępnić tę historię w mediach społecznościowych: