Nowy Jork, USA – Gdy we wtorek rano wzeszło słońce nad pięcioma dzielnicami Nowego Jorku, rześkie jesienne powietrze przeniknął pewien niewypowiedziany niepokój.
Nowojorczycy – zarówno zwolennicy byłego prezydenta Donalda Trumpa, jak i wiceprezydent Kamali Harris – zalali lokale wyborcze na początku 5 listopada, gdy wyborcy w Stanach Zjednoczonych zaczęli oddawać głos przy urnach wyborczych.
Dla niektórych była to szansa na przełamanie status quo. Dla wielu były to wybory życia.
Nowy Jork to bastion Demokratów. W 2020 r. przeważającą większością głosów głosował przeciwko Trumpowi, co pomogło zapewnić obecnemu prezydentowi Joe Bidenowi kluczowe zwycięstwo wyborcze.
Jednak każda z pięciu gmin ma swoją własną osobowość, a grupy wyborców tworzące Nowy Jork rysują znacznie bardziej skomplikowany obraz tegorocznej kampanii prezydenckiej.
W robotniczej dzielnicy Ridgewood, części najbardziej na zachód wysuniętej dzielnicy Queens, 36-letnia fryzjerka Adrianne Kuss wyraziła zaniepokojenie ostatecznym wynikiem wyborów.
„Jestem zdenerwowana” – powiedziała Kuss Al Jazeerze chwilę po oddaniu głosu na Harrisa we wtorek rano. „Nikt nie powinien być w niepewności… Stawką jest zbyt wiele rzeczy”.
Ze sportowymi różowymi włosami i dopasowanymi różowymi okularami przeciwsłonecznymi, bojówkami i butami Kuss dodała, że perspektywa kolejnej prezydentury Trumpa ją przerażała.
Kandydat Republikanów zapowiedział, że jeśli zostanie ponownie wybrany we wtorek, pozostanie dyktatorem „od pierwszego dnia”. Kuss zwrócił również uwagę, że Trump poczynił liczne komentarze skierowane przeciwko osobom transpłciowym i imigrantom.
„Jako Amerykanin pochodzenia niemieckiego mam pewne pojęcie o faszyzmie” – wyjaśnił Kuss.
„Martwię się jego rasizmem i mizoginią. Ale jest też stary, zniedołężniały i pozbawiony kontaktu. Nie jest kimś, kto reprezentuje Nowojorczyków. To znaczy, szczerze mówiąc, to ten idiota ze srebrną łyżeczką.
Jako podsycające jej obawy wskazała wydarzenia z 6 stycznia 2021 roku. Tego dnia tłum zwolenników Trumpa szturmem zaatakował Kapitol USA, aby zakłócić certyfikację wyborów w 2020 r. po tym, jak Trump wielokrotnie nazywał ich wyniki oszustwem.
„Nie chcę, żeby ten kultowy tłum ponownie podnosił swą obrzydliwą głowę” – wyjaśnił Kuss. „To było absolutnie przerażające. W 2020 roku, kiedy doszło do powstania, życie ludzi było dosłownie zagrożone. Nie chcę tego więcej widzieć.”
Queens to jednak rodzinna dzielnica Trumpa: urodził się i wychował w tej okolicy, a jego rodzinna firma z branży nieruchomości miała tam swoją siedzibę.
Tradycyjnie w tej gminie na byłego prezydenta i miliardera z branży nieruchomości przypada większy odsetek wyborców – zwłaszcza białych – niż w innych częściach miasta.
Na przykład w 2020 roku Trump zdobył w Queens ponad 26 procent głosów, więcej niż na Brooklynie, Manhattanie czy Bronksie, ale mniej niż na Staten Island.
Republikanin nadal ma władzę w dzielnicach Queens, takich jak Ridgewood, robotnicza dzielnica robotnicza, w której mieszka wielu wyborców z Polski, Niemiec i Albanii.
Emerytowana nauczycielka Queens Alice Kokasch (83 l.) jest jedną ze zwolenników Trumpa. Kokasch, która głosowała na przywódcę Partii Republikańskiej w 2016 i 2020 r., stwierdziła, że nie ma żadnych skrupułów, aby odesłać Trumpa z powrotem do Gabinetu Owalnego – pomimo jego 34 wyroków skazujących za przestępstwa w maju ubiegłego roku.
„Nie zrobił nic aż tak złego” – powiedziała Kokasch Al Jazeerze przed szkołą publiczną nr 88, gdzie uczyła i chodziła do szkoły. Został on przekształcony w lokal wyborczy na potrzeby wtorkowego wyścigu.
Kokasch powiedział, że niezależnie od osobistych niepowodzeń Trumpa, nie przyczyniły się one do zerwania porozumienia. „On nie jest idealny, ale kto jest, prawda?”
Brian, 28-letni latynoski imigrant z Queens, również głosował na Trumpa. Nie wzruszyły go także skandale i kryminalna przeszłość Trumpa: w zeszłym roku przywódca Partii Republikańskiej został pierwszym prezydentem USA, któremu postawiono zarzuty karne.
„Szczerze mówiąc, nie przeszkadza mi to” – powiedział Al Jazeerze Brian, który również odmówił podania swojego nazwiska w obawie przed zemstą.
„Nikt nie jest doskonały, więc bardziej patrzę na to, co może zrobić dla swojego kraju, niż na swoje wcześniejsze sprawy o przestępstwa. Przyznaję, że tak się stało. I oczywiście nie jest to dobrze widziane dla nikogo. Ale wiesz, nikt nie jest doskonały.”
Dla Briana, pracownika obsługi klienta, wyniki gospodarcze Trumpa były ogromnym czynnikiem przyciągającym uwagę przy urnie wyborczej.
„Uważam, że jest dla nas właściwym kandydatem” – powiedział Brian. „Kiedy był u władzy, czułem, że gospodarka jest na dobrej drodze”.
Mimo to Brian przyznał, że Trump może nie zaakceptować wyników wyborów, jeśli Harris będzie o krok przed nim w zaciętym wyścigu prezydenckim.
„Najprawdopodobniej nie” – powiedział Brian ze śmiechem. „Wiem, że nie zgodzi się”.
Inny wyborca w Queens, David, 30-letni robotnik budowlany mówiący z łagodnym europejskim akcentem, również głosował we wtorek na Trumpa wraz ze swoim ojcem. Odmówił podania swojego nazwiska ze strachu, że jego przekonania polityczne mogą mieć wpływ na rodzinny biznes.
Podobnie jak wielu zwolenników Trumpa, jako motywację do głosowania podał wysoką inflację za rządów ustępującego prezydenta Joe Bidena.
„Gospodarka się załamie” – stwierdził David. „Wszystko jest gotowe. Inflacja jest najwyższa w historii. Myślę, że czas osuszyć bagno. Co więcej mogę powiedzieć?”
W związku z trwającymi wojnami na Ukrainie, w Gazie i Libanie wyraził także obawy, że Stany Zjednoczone mogą zostać wciągnięte w nowy konflikt pod dalszym przywództwem Demokratów.
„Niezliczone wojny…” – David urwał. „Chcą, żeby nasi żołnierze poszli tam i zabijali, gdy oni jedzą gdzieś w Waszyngtonie kolację ze stekami”.
Dla niego zwycięstwo Harrisa było nie do pomyślenia – i powtórzył bezpodstawne twierdzenia o oszustwach wyborczych, które Trump rozpowszechniał przed wtorkowymi wyborami, próbując podważyć potencjalne zwycięstwo Demokratów.
„Dzieje się wiele strasznych rzeczy” – David powiedział Al Jazeerze, powołując się na teorię spiskową mówiącą, że tysiące kart do głosowania zostało porwanych z 18-kołowego pojazdu w Pensylwanii. „Nie akceptuję wyników”.
Na południe od Queens, w bardziej lewicowej dzielnicy Brooklynu, nastroje społeczne były nieco inne.
W Williamsburgu na Brooklynie kobieta spacerująca z psem i niosąca matę do jogi przytuliła przyjaciela, gdy para ustawiła się w kolejce do lokalu wyborczego przy North 5th Street.
W pobliżu brooklyński artysta James Kennedy, lat 46, w kapeluszu z niebieską szpilką Kamala, pozował do selfie. Powiedział Al Jazeerze, że czuje ciężar tej chwili.
„[I feel] dość zdenerwowany” – powiedział Kennedy. „Nie wiem, stary. To trudne. Chciałbym tylko, żebyśmy wszyscy znowu mogli się dogadać, wiesz? Ale nie wiem, czy tak się stanie, ale zobaczymy. Mam tylko nadzieję, że pozytywność zwycięży nad negatywnością.
Wyjaśnił, że cykle prezydenckie, które powodowały podziały w ostatniej dekadzie, sprawiły, że poczuł się wyczerpany. Niemniej jednak Kennedy, długoletni zarejestrowany demokrata, powiedział, że jego wybór jest jasny: głosowałby na Harrisa. W żaden sposób nie mógł poprzeć zachowania i polityki Trumpa.
„Sposób, w jaki zachowuje się ten człowiek, jest po prostu nieprezydencki” – powiedział artysta o Trumpie.
Szczególnie Kennedy był zaniepokojony unieważnieniem wyroku Sądu Najwyższego w sprawie Roe przeciwko Wade z 1973 r., który wcześniej chronił prawo do aborcji.
Podczas kampanii wyborczej Trump przechwalał się, że to powołani przez niego sędziowie umożliwili śmierć Roe. W 2022 r., po obaleniu ustawy Roe, wiele stanów skorzystało z okazji, aby wprowadzić ograniczenia praw do aborcji – jeśli nie całkowicie zakazać tej procedury.
Kennedy obawia się, że jeśli Republikanie ponownie przejmą Biały Dom, mogą zostać narzucone dalsze drakońskie przepisy.
„Myślę, że właśnie to jest teraz tak ważne” – dodał. „Ale uważam, że to niedorzeczne, że w ogóle musimy to mieć [that conversation].”
Po drugiej stronie wody, w wyspiarskiej dzielnicy Manhattanu, lokale wyborcze w dzielnicy Harlem przyciągnęły rzesze wyborców, głównie Afroamerykanów.
Wiele osób chętnie oddało głosy na wiceprezydenta Harrisa, który, jeśli odniesie sukces we wtorkowych wyborach, będzie pierwszą czarnoskórą kobietą wybraną do Białego Domu.
Jeden z punktów wyborczych w EM Moore Public Housing przyciągnął 98-letnią Eulę Dalton, mieszkankę Harlemu przez całe życie, która poszła do urn ramię w ramię ze swoją córką Rose Dalton.
„To było piękne” – powiedziała Eula Dalton o tegorocznym głosowaniu.
Zarówno matka, jak i córka porównały ten moment do oszałamiającego zwycięstwa Baracka Obamy w wyborach prezydenckich w 2008 roku. Obama stał się pierwszą w historii osobą niebędącą białą, która stanęła na czele kraju.
Rose, reporterka sądowa, przyjechała z Connecticut, aby zapewnić swojej matce, która zmaga się z wczesną demencją, możliwość korzystania z prawa do głosowania.
„Wiedziałam, że chcę ją przyprowadzić” – powiedziała Rose, wyjaśniając, że Eula miała trudności z głosowaniem bez pomocy. „Uważam, że była nieaktywna od czasu Obamy, ponieważ, no wiesz, była wtedy prawdopodobnie 16 lat młodsza. Była bardziej świadoma.”
Ale energia w dniu wyborów w Harlemie była „niesamowita” – stwierdziła Rose, nazywając to monumentalnym momentem w amerykańskiej polityce. Przewidziała, że Harris wygra „osunięciem się ziemi”.
„Chłopcze, poczekajmy do wieczora” – powiedziała. „Wiemy, że to historyczne. To bardzo historyczne.”