„Jestem wściekły jak cholera i nie mam zamiaru już tego znosić”.
To pozornie nieśmiertelna linia Sieć, Zjadliwe, nagrodzone Oscarem arcydzieło Paddy’ego Chayefsky’ego z 1976 roku. Obłąkany czytnik wiadomości Howard Beale (Peter Finch) namawia widzów, aby wykrzykiwali to z okien, a jego sieć telewizyjna czerpie korzyści z wywołanego oburzenia. Prawie 50 lat później Beale coraz bardziej wygląda na szalonego proroka – nie tylko w eterze, ale i w mediach społecznościowych.
Rywal X, Bluesky, po wyborach w USA zyskał ponad 700 000 nowych użytkowników
Rzeczywiście, stanowisko Beale’a może być jedynym jednoczącym krzykiem po obu stronach przepaści politycznej, który w Internecie między wyborami prezydenckimi w USA w latach 2016–2024 stał się coraz szerszy. Nie zgadzamy się już nawet w podstawowych faktach. Co my Do z czym się zgadzamy, to to, że jesteśmy wściekli jak cholera z powodu drugiej strony i nie będziemy im ani minuty dłużej odbierać tych nonsensów. Znajdźmy w Internecie kogoś, kto się myli i wsadźmy go!
Jednak w następstwie wyborów w 2024 r. nadszedł czas, aby zrezygnować, nawet jeśli przygotowujemy się na rzeczywiste walki w IRL, które nas czekają. Ponieważ zapomnieliśmy o byciu Howardem Beale: jest to przeciwieństwo bycia skutecznym politycznie. Może cię opuścić smutny jak cholera, nie wspominając o wyczerpaniu i chorobie, i nie powinieneś już tego brać.
Prezenter wiadomości skończył jako szyfrant spiskowy, jego brak skupienia płacz serca Na
Jeśli nie chcemy stać się światem miliarda Howarda Bealesa, pierwszą rzeczą, którą musimy zrobić, jest to zatrzymywać się krzyki – i towarzysząca temu zagłada w mediach społecznościowych. Nie chodzi tylko o to, że każde kliknięcie i pstryknięcie kciukiem Twojego kanału jest zarabiane przez miliarderów, którzy już znacznie powiększyli swój majątek dzięki wyborom powodującym duże podziały.
Chodzi o to, że przewijanie zagłady paraliżuje i jedyną rzeczą, której potrzebują twoje przyczyny, jeśli mają być skuteczne, jest to, abyś nie był sparaliżowany.
Jak przestałem się martwić i nauczyłem się opuszczać media społecznościowe
Pod koniec pierwszej administracji Trumpa zagłębiłem się w historię dbania o siebie jako niezbędnego aktu politycznego. TL;DR wyglądało tak: filozofowie i aktywiści, od Sokratesa po Audre Lorde, próbowali nam powiedzieć, czym dbanie o siebie nie jest (odosobnienia, spa, szampan, rozkwity na Instagramie) i czym jest (czas, który karmi duszę , co z kolei czyni Cię lepszym obywatelem, zdolnym wykorzystać swoje siły, aby pomóc osobom upośledzonym w każdym społeczeństwie).
Zmienna prędkość światła
Kiedy jednak zdałem sobie sprawę, że wysyłam tę historię do znajomych, którzy byli wypaleni lub przerażeni wynikami wyborów w 2024 r., nie do końca poszedłem za swoją radą. Twitter był moim ulubionym narkotykiem w mediach społecznościowych. Wmawiałem sobie, że jest mi potrzebny do pracy, mimo że w dużej mierze porzuciłem Facebooka. Efekt końcowy: ja też się wkurzyłem jak cholera. Nawet po tym, jak miliarder kupił to i zamienił w X, komorę pogłosową wzmacniającą skrajnie prawicowe głosy, w tym jego własny, mimo że w rezultacie publikowałem znacznie mniej, przekonałem się o znaczeniu bycia świadkiem tego szaleństwa we wszystkich wolnych chwilach.
Codziennie powiększałem własną komorę echa – taką, która przekonała samą siebie, że wszystkie niewłaściwe głosy po drugiej stronie zmierzają ku upadkowi.
Opuściłem Twittera (wspólnie ze Stephenem Kingiem, nadal tak go nazywam) w wieczór wyborczy, w taki sam sposób, w jaki można zrezygnować z programu telewizyjnego, który ma już przeszłość. Kilka następnych odcinków widziałem z wyrazistością Cassandry. Twitter/X stałby się maszyną do wsadzania. W komorach pogłosowych lewicy byłoby wiele wzajemnych oskarżeń, bardzo dużo mógłbym, powinienem. Wojownicy klawiatury i boty po zwycięskiej stronie zostaliby ośmieleni; ich ofiary będą potrzebowały obrony.
Szalony jak cholera, rzutujący szerszy strach na najmniejsze cele, każdy z każdego internetowego elektoratu miałby silną motywację do rzucania się na siebie za najłagodniejsze wykroczenie. Nic, nawet bot przewijający zagładę, nie jest w stanie uchronić nas przed bezsensownym pochłanianiem czasu i odwracaniem uwagi od prawdziwej pracy związanej z żałobą i pójściem dalej.
W ciągu tygodnia, odkąd rzuciłem Cold Turkey, odczuwałem brakującą część Twittera mniej, niż się spodziewałem. Pamięć mięśniowa kazała mi kilka razy kliknąć ikonę X na telefonie, więc przeniosłem ją na tył folderu z wiadomościami; nie jest konieczne usuwanie performatywne. Może ktoś gdzieś roześmiałby się głupio z niedoszłego tweeta, który pojawił się w mojej głowie po wyborach: to tak, jakby podróżnik w czasie, który zmienił przyszłość, nadepnąwszy na motyla, cofnął się i nadepnął na niego ponownie.
Ale czy to naprawdę jest najlepsze wykorzystanie mojego czasu? Rzucanie nerdowskich postów politycznych o ścianę i sprawdzanie, czy się utrzymają?
Ku mojemu zdziwieniu nie poczułem się niedoinformowany ani niezaangażowany. Wiadomości i tak dotarły do mojej skrzynki odbiorczej dzięki kilku biuletynom o wysokim stosunku sygnału do szumu i sieci aktywowanych przyjaciół, która wykracza poza media społecznościowe. Nie tęsknię za niekończącym się analizowaniem każdego ogłoszenia nowej administracji. Moje ciśnienie krwi, które osiągnęło nowy poziom 5 listopada, od tego czasu stale spada. Pozbawiony niekończącego się zwoju, spędziłem więcej czasu w prawdziwym świecie. Moja skromna darowizna na rzecz organizacji finansującej edukację dziewcząt na całym świecie na dłuższą metę przyniesie więcej korzyści niż tweety Raya Bradbury’ego.
Bluesky zaobserwował ogromny wzrost liczby adopcji po wyborach. Moje konto jest gotowe do działania; w zależności od tego, jak potoczy się rok 2025, być może dołączę tam do uchodźców z Twittera. Ale nie wcześniej, niż mój plan dbania o siebie stanie się bardziej uduchowiony: głębsze czytanie, mniej powierzchownych tweetów, tym lepiej, aby sprostać potrzebom przyszłości wypełnionej chmurami burzowymi. Kiedy społeczeństwo przybiera dystopijny zwrot, co odkryłem także podczas pierwszej administracji Trumpa, powieści dystopijne zapewniają skuteczne ramy dla tych, którzy chcą to zmienić. Cytując tytuł doskonałej książki non-fiction z 2024 roku na temat wojny psychologicznej: Historie to broń.
Co prowadzi nas z powrotem do historii Howarda Beale’a. Po niewielkich modyfikacjach tyrada fikcyjnego dziennikarza – która pomogła nam ukształtować świat XXI wieku – może doprowadzić nas do lepszego:
Nie muszę ci mówić, że jest źle. Wszyscy wiedzą, że jest źle. Nie ma nigdzie nikogo, kto by wiedział, co robić i nie ma to końca. Siedzimy w domu i powoli świat, w którym żyjemy – na naszych telefonach – staje się coraz mniejszy. Nie chcę, żebyście protestowali, nie chcę, żebyście wzniecali zamieszki, nie chcę, żebyście pisali do swojego kongresmena, bo nie wiedziałbym, co wam napisać. Nie wiem, co zrobić z depresją i faktem, że ludzie nie rozumieją inflacji, Rosjan i przestępcy wchodzącego teraz do Białego Domu.
Wiem tylko, że najpierw musisz przestać się złościć. Musisz powiedzieć: „Jestem człowiekiem, do cholery! Moje życie ma wartość!” Wyłącz teraz swoje media społecznościowe, wyłącz je. Poczuj swój smutek w środku i oświadcz: „Jest mi cholernie smutno i nie mam zamiaru już tego znosić!”
Tematy
Dobre media społecznościowe