Valencia w dalszym ciągu stara się dojść do siebie po skutkach DANA. Powódź pozostawia dużą liczbę ofiar śmiertelnych i zaginionych, a w dotkniętych miastach panuje poczucie zniszczeń. Niektóre miasta próbują teraz poukładać swoje życie i odbudować ulice i domy. Jedną z osób, którą dosłownie ucierpiała powódź, był Darío Aliagabyły zawodnik Realu Oviedo w latach po spadku do Tercery. Mieszka na dotkniętym obszarze i po wyjściu z pracy musiał schronić się na strychu stacji benzynowej. Darío był częścią składu niebieskiej drużyny po spadku, który urósł w obliczu wielu przeciwności losu i który przeniósł na trybuny poczucie jedności. I to zawiązało przyjaźnie na całe życie. Podobnie jak ta, która powstała między samym Darío Aliagą a Yerayem Ortegą. Przyjaźń, którą życie nadal kultywuje i która dociera do Paiporty, punktu zerowego tragedii. Yeray przyleciał tam z Wysp Kanaryjskich pomóc Darío w odbudowie. Sam Yeray podsumowuje tę przyjaźń w COPE Asturia w jednym zdaniu: „To ja dawałem mu podania, żeby strzelał gole, a teraz ja też poszedłem mu pomóc”.
Darío Aliaga został porwany przez powódź, gdy wracał z pracy do domu. Magazyn, w którym pracuje, znajduje się na terenie osiedla przemysłowego Ribarroja, jednego z najbardziej dotkniętych obszarów. Na kilka godzin przed odejściem wody wrócił do domu. Złapało go to po drodze, jak wyjaśnia w Deportes COPE Asturias: „Nie padało jakoś specjalnie, ale był korek, żeby wyjechać. Zatrzymałem się na kawę w punkcie usługowym i tam mnie złapało. Razem z kolegą schroniliśmy się na strychu na stacji benzynowej. Nie zrobiliśmy tego. Nie spodziewam się, że dojdzie do poziomu: „Przez dwie godziny byliśmy w wodzie po piersi”. Na szczęście potrafi to powiedzieć: „Prywatnie ani moja rodzina, ani najbliżsi mi ludzie nie ponieśli żadnych szkód. Na poziomie materialnym mam wielu znajomych, którzy stracili samochód, a nawet cały dom. „To był skomplikowany tydzień”.
„CIAŁO MÓWIŁO aż dotąd”
Nie mając czasu na przyswojenie sobie tego, co się stało, nie było innego wyjścia, jak tylko zabrać się do sprzątania i odbudowy. To były bardzo intensywne i wyczerpujące dni: „Dzisiaj jest pierwszy dzień, kiedy siedzę w domu. Ciało powiedziało tak wiele. Od dziesięciu dni naprawiamy zdewastowany magazyn pracy, szukamy samochodów pozostawionych pod wodą, pomagamy w Paiporta …Teraz straciłem poczucie czasu. Nie zatrzymaliśmy się aż do dzisiaj.” Te zadania pomocy zostały przeprowadzone w towarzystwie dobrego przyjaciela, Yeraya Ortegi, również byłego mieszkańca Oviedo: „W niedzielę Yeray zadzwonił do mnie i powiedział, że przyjedzie. Powiedziałem mu, że wszystko w porządku, żeby się nie martwił, a on odpowiedział, że już poleciał. – Był tu przez cały tydzień.
„Relacja to bracia”
Historia przyjaźni, która narodziła się w Oviedo w latach Tercery i Segundy B i trwa do dziś. Yeray spakował plecak z Wysp Kanaryjskich, zapłacił za lot i spędził tydzień pomagając przyjacielowi: „To ja dałem mu podania, żeby mógł strzelać gole, a ludzie kochali go bardziej, a teraz ja też mu pomogłem”. A więź, która nawiązała się w tej szatni, trwa do dziś: „Od tamtych lat, podobnie jak w przypadku wielu innych, stosunki były braterskie. Wszyscy pozostajemy w kontakcie, ale z Darío mamy relacje braterskie”.
Tak naprawdę niepokój Yeraya zaczyna się kilka godzin po powodzi, kiedy zaczyna być widoczna skala tego, co się stało: „Kiedy zobaczyłem powódź, jednocześnie mi nie odpowiedział i pomyślałem, że stało się coś poważnego. Odebrał mi dwa dni później i powiedział, że zadzwoni za dwa dni, żeby porozmawiać spokojniej. Kiedy do mnie zadzwonił, miałem już bilet i pojechałem tam, aby pomóc jak tylko mogłem.” W ten piątek z samego rana Darío zabrał Yeray na lotnisko, skąd wrócił do swojej ojczyzny na Wyspach Kanaryjskich, z poczucie, że mogłem współpracować i być kolejnym wolontariuszem: „W ten czwartek rozmawialiśmy wieczorem, zanim wyszedłem… W pięć dni zrobiłem wszystko.” Więź, która łączy nas od 2003 roku i która umocniła się do tego stopnia, że udało nam się walczyć z nieszczęściem, które wstrząsnęło krajem.