Rozmówcy byli tak wściekli, że ochrona nie ryzykowała.
Po zakończeniu późnej zmiany eskortowali gospodarza nocnego radia WIRK do jego samochodu, aby któryś z rozmówców nie spełnił jego groźby, że „pobije” gospodarza za granie w Dixie Chicks.
Był rok 2003 i zespół właśnie wywołał ogólnokrajową wrzawę w związku z wojną w Iraku.
„Nie chcemy tej wojny, tej przemocy” – powiedziała piosenkarka Natalie Maines publiczności programu w Londynie – „i wstydzimy się, że prezydent Stanów Zjednoczonych pochodzi z Teksasu”.
Ta nagana udzielona prezydentowi George’owi W. Bushowi doprowadziła do masowych bojkotów i przez pewien czas wydawało się, że Dixie Chicks mogą nigdy nie dojść do siebie po wypowiadaniu się przeciwko polityce i wojnie.
Obecnie, zdaniem wielu ekspertów, jest dokładnie odwrotnie. Oczekuje się, że gwiazdy będą wyrażać swoje opinie, podobnie jak wiele z nich podczas tegorocznych wyborów prezydenckich w USA. Dotyczy to między innymi zespołu znanego obecnie jako The Chicks, który wykonał amerykański hymn narodowy podczas ostatniego wieczoru tegorocznej Narodowej Konwencji Demokratów (DNC).
„The Chicks są doskonałym przykładem naszych zmieniających się oczekiwań kulturowych” – powiedział David Schultz, autor i profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Hamline w Minnesocie. „Kiedyś mówiło się: «Zamknij się i śpiewaj»” – zauważył, nawiązując do tytułu książki konserwatywnej komentatorki Laury Ingraham. „Teraz jest tak: «chcemy usłyszeć, jak śpiewasz, ale chcemy też wiedzieć, na czym stoisz»”.
Ponieważ poparcie celebrytów na dzisiejszą skalę jest zjawiskiem stosunkowo nowym, nie jest jasne, jaki wpływ – jeśli w ogóle – może mieć na wynik wyborów.
Jednak w tak zaciętym wyścigu każda cząstka wpływu może mieć znaczenie.
„Powiedzmy, że Bad Bunny lub LeBron James mogą pozyskać od 5 000 do 10 000 wyborców w Nevadzie lub Pensylwanii” – Schultz powiedział Al Jazeera, odnosząc się do portorykańskiej piosenkarki i amerykańskiego koszykarza. „Zakładając, że rzeczywiście przewożą ludzi, może to zmienić stan”.
Frekwencja w ruchu drogowym
Wielu ekspertów, z którymi przeprowadzono wywiady na potrzeby tej historii, zgodziło się, że gwiazdy nie zmienią opinii ludzi na temat polityki. Ich najbardziej znaczący wpływ będzie prawdopodobnie widoczny w frekwencji wyborczej.
Fan Taylor Swift lub Bad Bunny mógł nie planować głosowania, ale fakt, że ich ulubiony artysta ich zachęca, może wystarczyć, aby przyciągnąć ludzi do urn.
Na przykład po tym, jak we wrześniu Swift za pomocą Instagrama poparła kandydatkę Demokratów na prezydenta Kamalę Harris, około 400 000 osób kliknęło witrynę z informacjami dla wyborców, do której zamieściła link w swoim poście. Nie jest jasne, ile z tych osób faktycznie się zarejestrowało, ale w 2023 r. witryna Vote.org zarejestrowała ponad 35 000 nowych wyborców po poście Swifta zawierającym link do tej witryny.
Zapytana o wpływ poparcia Swifta w 2024 r. Karen Hult, politolog z Virginia Tech University, odpowiedziała: „To może mieć znaczenie”, szczególnie biorąc pod uwagę popularność Swifta wśród kluczowej grupy demograficznej kobiet w wieku od 18 do 30 lat. Podobnie eksperci, jak np. Schultz przyznaje, że Oprah Winfrey pomogła Barackowi Obamie w zdobyciu kontaktu z kobietami z przedmieść w jego pierwszym wyścigu prezydenckim.
Istnieją jednak również dowody sugerujące, że Demokraci chodzą po linie. Chcą dotrzeć do fanów celebrytów, ale chcą pozbyć się etykiety „elitarności”, którą Republikanie z radością przywiązują do nich za każdym razem, gdy gwiazda taka jak Swift czy Winfrey przemawia na korzyść Harrisa.
„Patrioto, towarzyszka Kamala tworzy RADYKALNĄ LEWICZĄ ZESPOŁ MARZEŃ” – napisał we wrześniu w e-mailu dotyczącym zbiórki pieniędzy republikański kandydat na prezydenta Donald Trump – sam będący wieloletnią gwiazdą – napisał w e-mailu dotyczącym zbiórki pieniędzy. „Ma HOLLYWOODH HACKÓW, takich jak Oprah Winfrey i Jamie Lee Curtis, którzy zbierają MILIONÓW na swoją kampanię”.
Podczas Narodowej Konwencji Demokratów zespół Harrisa podkreślił reporterom, że celebryci nie kierowali kampanią. W swoim przemówieniu na konwencji Obama zauważył, że kultura amerykańska „przywiązuje wagę do rzeczy, które nie są trwałe – pieniędzy, sławy, statusu, upodobań”.
Jednak w ostatnich dniach kampanii na czele obu kampanii stanęły gwiazdy.
Miliarder Elon Musk walczy o Trumpa (przekazał byłemu prezydentowi i politykom republikańskim co najmniej 132 mln dolarów). Jednocześnie rasistowskie uwagi wygłoszone przez komika przemawiającego na wiecu Trumpa skłoniły portorykańskie gwiazdy Bad Bunny, Jennifer Lopez, Ricky Martin i Luis Fonsi do publicznego poparcia Harrisa – a Lopez pojawiła się na wiecu na kilka dni przed wyborami.
Żadna z kampanii nie odpowiedziała na prośbę Al Jazeery o komentarz. Mimo to obserwatorzy i eksperci, z którymi przeprowadzono wywiady na potrzeby tej historii, zgodzili się, że poparcie jest być może najcenniejsze jako wskaźnik próby tożsamości kampanii.
Co więcej, uważają, że rosnąca dominacja poparcia celebrytów daje wgląd w to, dokąd zmierzają kampanie prezydenckie w przyszłości.
Okno na strategię
Kampanię Trumpa może prowadzić biznesmen, który do 2015 roku występował w jednym z najpopularniejszych programów amerykańskiej telewizji „The Apprentice”, ale brakuje jej gwiazdy na tle Demokratów.
Trump ma zwolenników wśród celebrytów, głównie ze świata mieszanych sztuk walki, takich jak szef Ultimate Fighting Championship (UFC), Dana White, oraz celebrytów nieco wyblakłych, takich jak zapaśnik Hulk Hogan i piosenkarz Kid Rock. Niezwykle popularny komik i gospodarz podcastów Joe Rogan oficjalnie nie poparł Trumpa, ale w ostatnich tygodniach w dużej mierze to aprobował.
Ale to, czego Trumpowi brakuje w tradycyjnych celebrytach, nadrabia potentatami technologicznymi, takimi jak Musk.
Mark Shanahan, profesor zaangażowania politycznego na Uniwersytecie w Surrey, zwraca szczególną uwagę na kontyngent „tech bros”, który przyłączył się do kampanii Trumpa. Oprócz Muska w tym kontynencie znajdują się David Sacks, Marc Andreessen i partner Trumpa, JD Vance – wszyscy są gwiazdami na swój sposób. Są także potencjalnie atrakcyjne dla określonego typu wyborców.
„Bracia z branży technologicznej to inny rodzaj celebrytów, ale dla milionów wyborców znajdujących się z dala od stanów przybrzeżnych, z dala od siedzib władzy, ci ludzie mogą równie dobrze myśleć, że ktoś taki jak Peter Thiel oferuje rozwiązanie i daje im możliwość bycia pewnego dnia zostanę milionerem albo miliarderem” – Shanahan powiedziała Al Jazeera.
Doświadczony politolog dodał, że „godne uwagi” jest to, że kampania Harrisa sprowadziła miliardera Marka Cubana na późne występy w kampanii. Kubańczyk, być może najbardziej znany z posiadania drużyny Dallas Mavericks z NBA i roli sędziego w reality show „Shark Tank”, najpierw zbił fortunę na technologii i boomie internetowym. Dla Harrisa, twierdzi Shanahan, Kubańczyk może być siłą równoważącą i znakiem, że ona również ma przyjaciół i zwolenników w elitarnych kręgach biznesowych.
Hult, profesor Virginia Tech, również obserwuje więzi, jakie nawiązał Trump z „technologicznymi braćmi”. Uważa, że mogłoby to przynieść odwrotny skutek i zmobilizować ludzi przeciwko kandydatowi. W końcu, jak podkreśla, Musk jest postacią bardzo dzielącą.
Jednak bardziej interesującą kwestią, jej zdaniem, jest strategia leżąca u podstaw tych powiązań. Mówi na przykład, że słyszała już „rozmowy”, że kampania Harrisa wymagała wsparcia ze strony LeBrona Jamesa. Jej zdaniem uważa się, że James mógłby przyczynić się do zwiększenia frekwencji wśród czarnoskórych mężczyzn – grupy demograficznej, w której Trump zyskuje na popularności. James, któremu prezenterka Fox News Laura Ingraham kazała kiedyś „zamknąć się i dryblować”, poparł Harrisa w ostatnich dniach kampanii.
Hult twierdzi również, że obie partie polityczne mogą w przyszłości zabiegać o poparcie celebrytów w kierunku „mikrotargetowania”. Mówiąc dokładniej, mogą spędzić więcej czasu na pracy nad zapewnieniem wsparcia wpływowym osobom w mediach społecznościowych.
Są już tego wyraźne oznaki – wybory te nazwano „wyborami podcastowymi” – a niektóre badania wskazują, że osoby wpływowe z mediów społecznościowych częściej mobilizują wyborców niż celebryta.
Na razie jasne jest, że obie kampanie potrzebują jakiejkolwiek przewagi, jaką mogą uzyskać, czy to celebryty, dawcy podcasterów, czy ostrej reakcji na kogoś z jednego z tych obozów.
Shanahan zauważyła, że marże są niewielkie, a stawka wysoka.
„Jeśli Trump wejdzie, wszystkie zakłady zostaną anulowane” – powiedział. „Czy USA opuszczą NATO? W handlu jedynym narzędziem, którego używa, jest wojna. Prawdopodobnie mamy zatem do czynienia z ponownym ustawieniem się w globalnej geopolityce”.
A Demokraci wykorzystają wszystko, co mają w zestawie – łącznie z poparciem celebrytów – aby temu zapobiec.