VOORHEES, NJ: Z perspektywy czasu stwierdzam, że jest to cytat, któremu być może należało poświęcić nieco więcej uwagi. W przemówieniu zaledwie cztery dni przed otwarciem sezonu Flyers dyrektor generalny Daniel Briere wyraził opinię, że choć jego zdaniem wszyscy na obozie przygotowawczym byli w doskonałej formie fizycznej i przygotowani na przetrwanie trudów obozu treningowego prowadzonego przez Johna Tortorellę, nie był on wszystkim był zadowolony z tego, co zobaczył u uznanych weteranów NHL w ciągu siedmiu meczów przedsezonowych.
„Rozumiem” – powiedział Briere 7 października. „To gry, które tak naprawdę nie mają znaczenia. Nie chcesz zostać zraniona. Próbujesz się przygotować i przygotować na mecz nr 1. Ale trudno jest też włączyć ten przełącznik. Powiedziałem graczom: „Zbyt wielu z was podchodziło do meczów zbyt swobodnie”. Nie chcę, żeby byli zaskoczeni, gdy rozpocznie się pierwszy mecz, a oni wciąż będą próbowali przetrwać obóz przygotowawczy.
Czy tak się stało? Wyniki sugerują, że tak, być może tak było. Flyers rozpoczęli grę w układzie 1-5-1, ponieważ problemy, które bolały ich w ostatnich tygodniach poprzedniego sezonu, nadal występowały. Pierwsze regulaminowe zwycięstwo odnieśli dopiero w ósmym meczu. Problemów było mnóstwo.
„Myślę, że to całkiem uczciwe” – powiedział Scott Laughton. „Nie byliśmy wystarczająco dobrzy w okresie przygotowawczym i myślę, że odbijało się to na początku.”
Ostatnio jednak Flyers bardziej przypominają drużynę, którą grali do połowy marca ubiegłego sezonu, kiedy byli niespodzianką ligi. W ostatnich siedmiu meczach przed czwartkowym wieczorem na stadionie Ottawa Senators mieli bilans 4-2-1 i po raz pierwszy w historii mieli passę trzech meczów z rzędu (2-0-1) po poniedziałkowym zwycięstwie 4-3 w rzutach karnych nad San Jose, w którym byli wyraźnie lepsi, mimo że na początku stracili trzybramkowe prowadzenie.
Nastąpiła stopniowa, ale zauważalna poprawa w różnych aspektach wydajności ich zespołu. Zaczęło się, jak to często bywa, w strefie defensywnej. Do 28 października Flyers notowali najgorszy w lidze wynik 4,44 gola na mecz. Jednak w ostatnich siedmiu meczach zmniejszyli tę liczbę o dwa pełne gole do 2,43 na mecz, co daje im piąte miejsce w NHL w tym okresie.
„W zeszłym roku mieliśmy swoją tożsamość i konsekwentnie ją realizowaliśmy praktycznie w każdym meczu i wiedzieliśmy, jak musimy grać” – powiedział Nick Seeler. „Myślę, że na początku sezonu w pewnym sensie to straciliśmy. Myślę, że znaleźliśmy to mniej więcej w zeszłym tygodniu i wracamy do tego.
Jednym z powodów nagłego skąpstwa jest rzut karny, doskonały wynik 17 na 17 w ciągu ostatnich siedmiu meczów. Tak naprawdę, jeśli istnieje jeden pozytywny aspekt gry Flyers, który utrzymuje się na stałym poziomie od jakiegoś czasu, to jest nim właśnie to. W zeszłym sezonie zajęli czwarte miejsce w NHL z odsetkiem rzutów karnych na poziomie 83,4, a obecnie zajmują drugie miejsce (90,4 procent) za Nashville.
Dzięki temu zdobyli dodatkowy punkt w tabeli w poniedziałkowym meczu przeciwko Sharks, kiedy w 20. minucie trzeciej kwarty, aby rozpocząć dogrywkę, byli zmuszeni zabić nieletniego Matwieja Miczkowa.
Dużą część tego stanowi oczywiście bramkarz Samuela Erssona. Tak naprawdę, spośród 29 bramkarzy NHL, którzy rozegrali w tym sezonie co najmniej 40 minut po rzucie karnym, Ersson prowadzi w lidze ze skutecznością obron na poziomie 0,977. W czwartek Ersson prawdopodobnie wystartuje po raz trzeci z rzędu.
Jednak strzelcy rzutów karnych Flyers również są wyjątkowo pewni siebie przed Erssonem, wystawiając w tym sezonie głównie tych samych zawodników i te same kombinacje, z których korzystali w zeszłym sezonie.
„Nawet tak naprawdę nie rozmawiamy o tym jako grupa. Wszyscy znają się na swojej pracy” – powiedział Laughton, który najczęściej zabija z Travisem Konecnym. „Jest nam wygodnie. Nasi (obrońcy) byli naprawdę dobrzy, a twój bramkarz musi być naprawdę dobry na PK. Fajnie jest tam wyjść. Wydaje się, że za każdym razem masz szansę wywrzeć wpływ na grę.
Jeśli chodzi o ofensywę, nadal jest nad czym pracować. Problemem pozostaje wykończenie, ale także kwestia poprzedniego sezonu. Nawet w meczu przeciwko Sharks Flyers mogli wystawić ich na prowadzenie znacznie wcześniej, gdyby wykorzystali jeszcze kilka z wielu okazji.
Jednak w szczególności w ich ostatnich trzech meczach liczba strzałów była znacznie większa, zwłaszcza gdy zdobyli 31 strzałów w wygranym 2:1 rzutach karnych nad Lightning 7 listopada; 37. w przegranej 4:3 rzutach karnych z Panthers 9 listopada; i najwyższy w sezonie 42 wynik w poniedziałek przeciwko Sharks.
Porównanie tego z poprzednimi czterema meczami, w których nie oddali więcej niż 21 strzałów, sugeruje, że Flyers byli w stanie zbudować na tej strukturze defensywnej, stosując teraz bardziej niebezpieczny atak ofensywny. To niewielka próbka, ale w trzech ostatnich meczach Flyers mieli solidny oczekiwany wynik 2,7 goli na 60 minut w sytuacji pięciu na pięciu. To wzrost w porównaniu z 2,15 do 6 listopada, co dało im trzecie miejsce od końca w lidze.
„Myślę, że w ostatnich dwóch lub trzech meczach, w których mieliśmy swoje szanse, mieliśmy dwucyfrową przewagę, jeśli chodzi o sytuacje w szybkim tempie” – powiedział trener John Tortorella. Wiem, że gramy we właściwy sposób, gdy dostajemy kilka szybkich okazji. Gramy szybciej, powodujemy straty w strefie neutralnej, nie spędzając tyle czasu w strefie końcowej.
Coś, o czym Tortorella wspominał ostatnio kilka razy, to koncepcja gry na pozycji trzeciego zawodnika, zgodnie z którą napastnicy muszą współpracować jako grupa, aby zarówno wspierać atak, jak i utrzymywać dobrą pozycję w defensywie. Kiedy ta część ich gry załamuje się, wpływa to również niekorzystnie na obrońców, ponieważ podczas próby uszczypnięcia mogą zostać złapani zbyt głęboko – jest to coś, czego Tortorella chce, aby robili tak agresywnie, jak to tylko możliwe.
Mówiąc prościej, chodzi o wspólną grę w pięcioosobowym składzie, co według Seelera zmierza we właściwym kierunku.
„Struktura była znacznie lepsza” – stwierdził. „Podczas tej podróży (w zeszłym tygodniu) zaczęliśmy przywracać naszą strukturę. Zagraliśmy trochę bardziej agresywnie. D szczypie, a nasz (trzeci człowiek) chroni D, więc możemy szczypać i możemy im ufać. To wszystko jest połączone.
„Jak dotąd wykonaliśmy tutaj dobrą robotę” – kontynuował Seeler – „i musimy po prostu na tym nadal bazować”.
(Zdjęcie Emila Andrae, Travisa Konecnego i Seana Couturiera: Eric Hartline / Imagn Images)