Odejście Vince’a Cartera z koszulki Toronto Raptors miało coś, czego większość nie lubi – katharsis

TORONTO – Prawie 16 lat przed sobotnim wieczorem Vince Carter zrobił to, co zdawało się robić w tamtym momencie co roku: zadrzewił z Toronto Raptors w najbardziej bolesny możliwy sposób.

22 listopada 2008 r. Carter zdobył 12 punktów w ostatnich 45 sekundach regulaminowego czasu gry, co pomogło drużynie New Jersey Nets w dogrywce po przewadze 7 punktów na 39 sekund przed końcem. Ta burza zakończyła się remisem 3 tuż przed syreną. A potem w dogrywce Carter zremisował, kończąc podanie po zagraniu poza boiskiem odwrócony wsad.

„Carter – o nie!” – powiedział podczas rozmowy Chuck Swirsky, ówczesny zawodnik Raptors.

To pasuje do ogólnego opisu ówczesnych relacji Raptors z ich pierwszą supergwiazdą.

Ten mecz nie był nawet najbardziej pamiętnym z „meczów zemsty” Cartera na jego byłej drużynie, z którą zawzięcie się rozstał, cztery lata wcześniej w drodze wymiany handlowej, z powodu złych uczuć po obu stronach. To wyróżnienie należy do jego trzeciego meczu w Toronto po wymianie, w którym Carter zdobył 42 punkty, w tym zwycięska 3, w styczniu 2006 r. (było to w tym samym miesiącu, w którym Kobe Bryant strzelił 81 goli przeciwko Raptors). Kiedy Carter wrzucił piłkę do domu w 2008 r., fani Raptors byli zniechęceni, ale nie szczególnie zaskoczeni. W tym momencie kadencja Cartera Nets dobiegła końca. Jasona Kidda, który pomógł ożywić karierę Cartera, już nie było. Raptors byli w najgorszej sytuacji, ale Nets też byli w złej sytuacji.

Przede wszystkim wydawało się, że Carter w dalszym ciągu nie będzie osiągał zadowalających wyników, biorąc pod uwagę oczekiwania, jakie pokładał w pierwszych sezonach w Toronto, ale powróci, by z radością wkręcać nóż w tył marki, którą od czasu do czasu umieszczał na mapie, aż do przejścia na emeryturę. Wydawało się, że wszyscy pogodzili się z takim przebiegiem relacji.

Zamiast tego Raptors wycofali jego numer w sobotni wieczór.

– Czy widziałeś mnie ostatnio? Carter powiedział ponad trzy godziny przed ceremonią w przerwie meczu, w której Raptors zwyciężyli 131:128 po dogrywce z Sacramento Kings. Podczas swojej 30-minutowej konferencji prasowej kilka razy musiał się zatrzymywać, aby zebrać emocje. „Naprawdę nie wiem, co jeszcze powiedzieć. Czuję, że moje emocje mówią głośniej niż słowa. … Jeśli naprawdę tego nie rozumiesz, to znaczy, że (chodzisz) z głuchymi uszami i ślepymi oczami”.

Dotarcie z roku 2004 do 2008 do soboty było jedną z najmniej prawdopodobnych podróży NBA w ostatnim czasie. Pełne udokumentowanie tego wymagałoby noweli lub przynajmniej długiej historii mówionej. Złość, apatia, wdzięczność i przebaczenie były częścią tej podróży.

Wreszcie sobota: katharsis. Dla Cartera i być może niektórych fanów, którzy mu kibicowali.

„Zawsze chciałem celebrować spędzony czas” – powiedział Carter. „Gdyby chodziło tylko o (koszulki City Edition z maskotką Raptors przebijającą piłkę przez nogi, jak Carter w konkursie wsadów w 2000 r.) z moim honorem na mundurze, czy wiesz, jak duże to jest? ”

„Myślę, że próba spojrzenia na (jego podróż z Raptors) z odpowiedniej perspektywy jest prawdopodobnie – nie najtrudniejsza, ale (to) wypełnia mi serce, sączy się i przeciąża, ponieważ doceniam to wszystko. I myślę, że dlatego jestem tak cholernie podekscytowany. Zawsze mnie uczono i zawsze wierzyłam, że kiedy coś doceniasz i to coś znaczy, tak właśnie reagujesz.

Nie ma już żadnych opinii na temat Raptors honorujących Cartera; zgadzasz się z tym lub nie, i nic, co miało się wydarzyć w sobotę, tego nie zmieni. Istnieją uzasadnione powody, aby trzymać się obu opinii.

Jednak fajne w tym było to, że nie wyglądało to na zwykłe świętowanie gracza. Brzmiało i wyglądało jak typowa hagiografia, bo takie rzeczy nieuchronnie zmierzają w tym kierunku. To język przejścia na emeryturę w koszulce.

To właśnie ten bałagan – wzloty i upadki – sprawia, że ​​relacja Carter-Raptors jest tak inna i sprawiła, że ​​sobota była inna.

Relacja. To słowo kluczowe, ponieważ oznacza pełnię tego, co było pomiędzy Carterem, Raptors i ich fanami. Żadne wydarzenie, sentyment ani obraz nie są w stanie oddać ćwierćwiecza, w którym Carter i Raptors uczestniczyli w swoim życiu i właśnie dlatego Carter był tak otwarcie wzruszony przez ostatni miesiąc.

Kibice powitali Cartera potworną owacją, rozpoczynając 23-minutową ceremonię w przerwie. Carter odpowiedział kolejnymi łzami i pierwotnym krzykiem. To dało wskazówkę, dlaczego ta ceremonia wydawała się nieco bardziej surowa niż inne podobne uroczystości. Większość wyróżnionych jest definiowana przez dobre czasy. W przypadku Cartera i Raptors było zarówno dobrze, jak i źle, a jego kadencja zakończyła się fatalnie.

Zobaczymy jak będzie dalej wyglądać relacja. Wraz z byłym kolegą z drużyny Alvinem Williamsem i zawodnikiem rozgrywającym mecze Mattem Devlinem będzie komentatorem barwnym podczas kilku transmisji w tym roku w Sportsnet. Raptors robili wszystko, co w ich mocy, aby promować więzi Cartera z drużyną podczas ich 30. sezonu, ale trzeba przyznać, że jest to sezon, w którym nie mają nic innego do promowania.

To, że w tym związku może być coś więcej, jest szokiem roku – gdyby był to rok 2008.

„Dziś twoja obecność tutaj może być momentem dumy, fajnym momentem lub momentem zachwytu, ale wciąż jest to chwila i uczucie” – powiedział Carter na konferencji prasowej. „I mówię, że wszystkie te uczucia są rozpryskane na tym Carter, 15 lat (baner) dziś wieczorem. I pozostanie na tej arenie – na zawsze.”

W całej okazałości, w całym bałaganie i wszystkim pomiędzy.

(Zdjęcie: Mark Blinch / Getty Images)



Zrodlo