W czwartkowy wieczór najlepsze widowisko na lodzie rozegrane zostało w Strefa trzydziestu mil.
Był to kolejny dominujący występ Quinna Hughesa, gdy Vancouver Canucks pokonali Los Angeles Kings 4:2.
W tej chwili Hughes pije koktajl mleczny swojego przeciwnika, a w czwartkowy wieczór ta dynamika była szczególnie widoczna. Hughes śmiał się po blokowaniu strzałów, szczekał na młodego obrońcę Kings, Brandta Clarke’a, i przez cały mecz był na szali.
Jego zwycięski gol i poprzedzająca go lawina dekesów trafią na skwierczące bębny, ale po raz kolejny to subtelne aspekty gry pozwoliły Hughesowi przejąć kontrolę. Szybkość, z jaką konsekwentnie odbijał krążki harpunem od atakujących napastników, skuteczność, z jaką kierował atakiem w drugą stronę – zarówno jako posiadacz krążka, jak i dystrybutor – oraz sposób, w jaki Kings nigdy nie znaleźli dobrej odpowiedzi na te pięć -w pięciu minutach, w których Hughes i jego partner Filip Hronek byli razem na lodzie w formacie pięć na pięć.
Quinn Hughes jest teraz na innym poziomie, jeśli chodzi o kontrolę krążków. Elitarne ręce, wizja i praca na krawędzi. #Canucks
(Przez: Sportsnet) pic.twitter.com/MIOxX9yzAG
— Grady Sas (@GradySas) 8 listopada 2024 r
Kiedy Hughes strzelił gola, zapewniając Vancouver dwubramkowe prowadzenie w trzeciej kwarcie, licznik strzałów, gdy był na lodzie w stosunku pięciu na pięciu, odczytał osiem celnych celnych strzałów Canucks i tylko jeden celny dla Kings. Dla każdego obrońcy NHL ten poziom dominacji terytorialnej jest spektakularny. Dotyczy to oczywiście także Hughesa, ale musimy o tym świadomie pamiętać, biorąc pod uwagę, jak bardzo stało się to rutynowe.
To, co robi Hughes, nie jest normalne i nie należy tego brać za pewnik. Po prostu nie ma innego obrońcy na świecie, który wywierałby taki wpływ z taką konsekwencją.
Hughes osiągnął ten rzadki poziom, co było szczególnie widoczne w tych minutach pięć na pięć, kiedy Vancouver samodzielnie dopasował swoją najwyższą parę z linią JT Millera, gdzie mniej więcej w połowie zwycięstwa nad Kings było oczywiste, że mimo że wynik nadal był wątpliwy, Los Angeles nie było w stanie powstrzymać Hughesa przed zrobieniem niemal wszystkiego, czego chciał.
Ta dobrze zorganizowana, pracowita, utalentowana drużyna Kings kalibru play-off ma wiele do zaoferowania, ale w Vancouver ma Hughesa. W czwartkowy wieczór to była różnica.
Otwórzmy nasz notatnik Canucks i przedstawmy kilka przemyśleń na temat idealnej wycieczki klubowej po Kalifornii.
Jeannotowi musi grozić zawieszenie
Tanner Jeannot został ukarany karą meczową za uderzenie Brocka Boesera. pic.twitter.com/TmL47Ae2Xt
— Sportsnet (@Sportsnet) 8 listopada 2024 r
W pierwszym okresie w Los Angeles drużyna Canucks poniosła znaczną stratę, gdy Brock Boeser opuścił mecz z widoczną kontuzją głowy po brutalnym uderzeniu napastnika Los Angeles Kings, Tannera Jeannota. Boeser nie wrócił do konkursu.
Po zapoznaniu się z grą sędziowie słusznie nałożyli na Jeannota karę meczową, co samo w sobie mówi wiele. Kara meczowa nakładana jest za naruszenie Reguły 48, w którym sędziowie ustalą, że pałkarz „próbował lub celowo zranił przeciwnika nielegalnym uderzeniem w głowę”. Departament Bezpieczeństwa Zawodników sprawdza każdą karę meczową i to konkretne trafienie ma wiele cech charakterystycznych zagrań, które wcześniej kończyły się nałożeniem na pałkarza dodatkowej kary.
W szczególności jest to wyraźnie mocne uderzenie Jeannota, a głowa Boesera jest oczywiście głównym punktem kontaktu. Co więcej, jest to przykład zabawy, w której można było uniknąć kontaktu z głową. I wreszcie, pozycja Boesera nie zmienia się w żaden sposób przed uderzeniem.
Jeannot miał mnóstwo okazji i czasu, aby prawidłowo ocenić kąt i uderzył Boesera w rdzeń ciała. Jego rażąca niezdolność do wykonania tego zadania spowodowała kontuzję przeciwnika.
Chociaż Kings opisali to jako „bang-bang” po meczu, a główny trener Canucks, Rick Tocchet, zasugerował, że było to „niebezpieczne zagranie”, tego rodzaju nielegalny kontakt z głową zwykle kończy się zawieszeniem. I powinno. Kara meczowa nie jest wystarczającą karą, aby ukarać takie trafienie, a sprawa dodatkowej dyscypliny w tym przypadku jest tak otwarta, jak to tylko możliwe.
Tocchet nie przekazał zbyt wielu aktualnych informacji na temat statusu Boesera po meczu. Klub nie ujawnił także charakteru kontuzji Boesera ani tego, czy gwiazdor znajdował się w stanie wstrząśnienia mózgu, ale jeśli tak jest, procedury powrotu do gry zazwyczaj trwają kilka dni.
Czy to może być czas Lekkerimäki?
Kiedy Jonathan Lekkerimäki zadebiutował w AHL pod koniec poprzedniego sezonu, nie był całkiem gotowy. Były momenty i przebłyski, kiedy jego przenikliwość w zdobywaniu bramek i instynkt ofensywny były widoczne, ale profesjonalna gra w Ameryce Północnej wymaga ogromnej zmiany i było to widać.
Na turnieju Penticton Young Stars i obozie treningowym w Canucks Lekkerimäki zrobił wrażenie, ale było kilka oczywistych obszarów jego gry, nad którymi musiał popracować. Jego instynkt ataku w dół jest dynamiczny, ale jego instynkt gry zespołowej i przyczyniania się do budowania drużyny wyglądał, jakby nad nim pracował. Wyglądał też, jakby musiał dodać trochę siły i dopracować krawędzie, aby chronić krążek na niskim poziomie na poziomie NHL jako skrzydłowy o mniejszej budowie ciała.
Po tym, jak rozpoczęcie sezonu zostało nieco opóźnione z powodu choroby, Lekkerimäki w ciągu ostatnich kilku tygodni pojawił się w lidze AHL jak błyskawica. W siedmiu meczach Abbotsford Canucks w tym sezonie Lekkerimäki strzelił pięć goli, zdobywając punkty na mecz i oddał absurdalne 39 strzałów, co daje średnio ponad pięć celnych strzałów na mecz. To niezaprzeczalny poziom wydajności dla każdego, ale szczególnie dla 20-letniego napastnika rozpoczynającego swój pierwszy pełny sezon w Ameryce Północnej.
Można mieć nadzieję, że Boeser będzie wkrótce dostępny i powróci do składu Canucks. Podobnie jest w przypadku Dakoty Joshuy, który jeszcze nie zagrał w tym sezonie.
Jeśli jednak klub będzie potrzebował w najbliższej przyszłości dodatkowego napastnika prawej ręki, można by pomyśleć, że Lekkerimäki będzie najlepszą opcją. Jego występy w ciągu ostatnich kilku tygodni w AHL były na tyle wyjątkowe, że tego wymagano.
Gra defensywna Canucks wchodzi na wyższy poziom
Rozpoczynając podróż po Kalifornii, można było dostrzec pewne oznaki świadczące o tym, że gra defensywna Canucks uległa pogorszeniu na początku kampanii.
To prawda, że oceniamy to na podstawie absurdalnie wysokiego standardu, jaki temu klubowi udało się ustanowić w defensywie w sezonie 2023–2024, ale w pierwszych 11 meczach Vancouver w sezonie klub oddawał strzały z dystansu w średnim ligowym tempie (coś, co ten zespół wyróżniał podczas limitowania w zeszłym sezonie), według danych Sportlogiq, i poza pośpiechem wyglądał na bezbronnego z zaskakującą regularnością.
Biorąc pod uwagę liczbę nowych twarzy, jakie klub integrował po pracowitym okresie poza sezonem, prawdopodobnie niezbędny będzie okres dostosowawczy. Stopień trudności zwiększa fakt, że Canucks celowo przeszli swego rodzaju ewolucję jako zespół, kładąc duży nacisk na dodanie ofensywnej agresji do swojego stylu gry. Niektóre elementy defensywy zawsze wychodziły od czasu do czasu na światło dzienne, gdy klub zmieniał ustawienia, aby ryzykować i częściej atakować w szybkim tempie.
Sezon jest wciąż na początku sezonu i dwa mecze z rzędu w dusznej obronie podczas lockdownu – Canucks byli wyjątkowo skąpi jako jednostka defensywna przeciwko Anaheim Ducks i Kings – prawdopodobnie nie wystarczą, abyśmy ogłosili, że klub ugruntował swoją tożsamość lub znalazł swoją grę w defensywie.
Jednak po kilku niepokojących występach na własnym lodowisku pod koniec października przeciwko New Jersey Devils i Carolina Hurricanes, gra w defensywie Canucks powróciła na właściwe tory i nie wydaje się, aby osłabiała ofensywne zyski klubu na początku sezonu.
Pod maską kryje się kilka kluczowych trendów, na które warto zwrócić uwagę. Po pierwsze, para Hughes i Hronek spisali się absurdalnie podczas trzymeczowej wycieczki klubu do Kalifornii. Klub wyprzedził San Jose Sharks, Ducks and Kings łączną przewagą 30-15 z Hughesem na lodzie pięć na pięciu i pokonał przeciwników 5-0 dzięki najlepszej parze na lodzie. Od samego początku Vancouver zjeżdżało w dół, ponieważ miażdżyło pojedynki w górnej części składu.
To nic nowego, jednak tak jest przez cały sezon. Nowością i sygnałem powitalnym jest to, że w przypadku drugiej pary zawodników z Vancouver sytuacja nieco się ustabilizowała. Z jakiegoś powodu para Carson Soucy i Tyler Myers, którzy spisali się znakomicie dla klubu w play-offach Pucharu Stanleya w 2024 r., na początku tego sezonu miała problemy. Chociaż przez większą część kampanii, w której para Soucy-Myers grała na lodzie, klub był znacznie przewyższany i zdobywany punktami, w Kalifornii tendencja ta została zatrzymana.
Podczas tej wycieczki para Soucy-Myers miała przewagę dzięki różnicy strzałów i w trzech zwycięstwach Vancouver straciła tylko jednego gola w stosunku pięć na pięciu. Kiedy druga para gra na tym poziomie, biorąc pod uwagę to, czego oczekiwaliśmy od Hughesa-Hronka, tę drużynę jest bardzo, bardzo trudno pokonać.
W sobotni wieczór Edmonton Oilers przybędą do Vancouver i zmierzą się z trudniejszym testem niż ten, z którym Canucks musieli się zmierzyć w Golden State w zeszłym tygodniu. Kiedy w ten weekend drużyna, która wyeliminowała Vancouver z play-offów, wyjdzie na lód w Rogers Arena, zmierzy się z drużyną z Canucks, której forma defensywna najwyraźniej osiągnęła inny poziom w ciągu ostatnich kilku meczów.
(Zdjęcie: Kelly Smiley / NHLI za pośrednictwem Getty Images)