Nie waż się obwiniać arabskich i muzułmańskich Amerykanów za zwycięstwo Trumpa

Podczas gdy kurz powoli osiada po tych wyborach, a Kamala Harris stoi przed wrakiem kampanii, która nie zdołała pozyskać ani jednego wahadłowego państwa, Partia Demokratyczna i jej liberalni zwolennicy niecierpliwie szukają kogoś, kogokolwiek innego niż oni sami, aby obwinić za ich katastrofalna porażka. I wygląda na to, że już znaleźli wygodnych kozłów ofiarnych: arabskich Amerykanów, muzułmanów i wszystkich innych, którzy odmówili oddania głosu na administrację, która ochoczo umożliwiła ludobójstwo mojego narodu, Palestyńczyków.

Przez całą noc 5 listopada, gdy głosy wyborcze z kluczowych stanów, takich jak Karolina Północna, Indiana i Ohio, napływały na Trumpa, platformy społecznościowe zostały opanowane przez wściekłych Demokratów obwiniających za wynik arabskich i muzułmańskich Amerykanów, którzy nie głosowali na Harrisa i życzących sobie dalszej śmierci i zniszczenie naszych braci na Bliskim Wschodzie jako kara za tę rzekomą „zdradę”.

„Mam nadzieję, że wszyscy pieprzeni muzułmanie [sic] którzy głosowali na Trumpa, mogą patrzeć, jak Bibi zamienia Gazę w oszklony parking” – napisał jeden z nich. „[Green Party leader Jill] Steina wyborcy zobaczą, co Trump zrobi ze Strefą Gazy” – zasugerował inny.

Ich argument wydaje się być taki, że odrzucając Harrisa, obdarowaliśmy Trumpa prezydenturą i „poświęciliśmy” przyszłość amerykańskiej demokracji na ołtarzu polityki zagranicznej.

Wydaje się, że wierzą nie tylko w to, że jesteśmy na tyle potężni, aby decydować o losach demokracji w tym kraju, ale także w to, że po prostu ze względu na nasz status mniejszości „zawdzięczamy” swój głos Partii Demokratycznej.

Jasne, prawdą jest, że we współczesnych wyborach w USA mniejszości konsekwentnie okazywały poparcie dla kandydatów Demokratów w znacznie większym stopniu niż biali wyborcy.

W 2016 r. zwycięstwo Trumpa nad ówczesną kandydatką Demokratów na prezydenta Hilary Clinton zapewnili głównie biali wyborcy – na niego głosowało 57% białych mężczyzn i 47% białych kobiet. Osiemdziesiąt osiem procent wyborców rasy czarnej i 65 procent wyborców z Azji poparło Demokratów w tych wyborach. Podobnie, trzy czwarte muzułmańskich wyborców a około 60 procent arabskich Amerykanów stwierdziło, że oddało w tym roku głos na Clintona. Ten schemat utrzymywał się w 2020 r., a mniejszości, w tym muzułmanie i Arabowie, pojawiły się masowo, aby poprzeć mandat Bidena–Harrisa.

Jednak to historyczne wsparcie, które niewątpliwie wzmocniło zwycięstwa Demokratów w przeszłości i pomogło Clinton utrzymać w głosowaniu powszechnym w 2016 r., nie oznacza, że ​​jesteśmy winni tej partii cokolwiek ani że możemy ponosić odpowiedzialność za jej „wspaniałą” porażkę z Trumpa w tych wyborach.

Politycy, bez względu na przynależność partyjną, nie mają prawa do głosów żadnej grupy demograficznej. Zdobycie naszych głosów jest ich obowiązkiem, a nawet przywilejem. Jednakże w tym cyklu wyborczym establishment Demokratów niestrudzenie pracował nad tym, abyśmy nie głosowali na nich. Zatem ta porażka spadła na nich i tylko na nich.

Spójrzcie tylko, jak Demokraci prowadzili kampanię w stanie, w którym mieszkam, Michigan. Michigan, kluczowy stan wahadłowy, w którym wybory mogą zależeć od zaledwie tysięcy głosów, jest domem dla około 200 000 amerykańskich muzułmanów. W ciągu ostatniego roku wyborcy ci dawali jasno do zrozumienia, na każdy możliwy sposób, że ich głos był uzależniony od zobowiązania się partii do zaprzestania finansowego, politycznego i militarnego wsparcia dla masakr Palestyńczyków, Libańczyków i Jemeńczyków. „Niezaangażowana” kampania – mająca na celu położenie kresu wsparciu Partii Demokratycznej dla ludobójstwa Izraela – zapewniła ponad 100 000 głosów w prawyborach Demokratów w tym stanie.

Partia Demokratyczna nie posłuchała. Harris nie tylko odmówił porzucenia stanowczo proizraelskiej polityki Bidena wobec Palestyny, ale także osobiście wspierał dalszy rozlew krwi w Gazie, publicznie obrażając działaczy przeciw ludobójstwu w tym państwie. Kiedy propalestyńscy protestujący przerwali wiec Harrisa w Detroit, po prostu stwierdzając, że „nie będą głosować za ludobójstwem”, uciszyła ich swoim sloganem: „Ja mówię”. Następnie wysłała do tego stanu byłego prezydenta Billa Clintona, aby wygłosił przemówienie, które próbowało usprawiedliwić masowe zabijanie Palestyńczyków. Liz Cheney, republikańska córka irackiego architekta wojennego i zbrodniarza wojennego Dicka Cheneya, również pojawiła się w tym stanie, aby prowadzić kampanię na rzecz Harrisa. Kongresman Ritchie Torres, który przez ostatni rok oskarżał każdego, kto żądał zaprzestania rozlewu krwi w Gazie, o bycie antysemickim terrorystą, był kolejnym zastępczym Harrisem wysłanym do Michigan.

W rezultacie, co zrozumiałe, muzułmanie w Michigan nie głosowali na Harrisa. Nie głosowali na Harris, bo nie byli jej winni swój głos, a ona nie zrobiła nic, żeby na to zasłużyć.

W mieście Dearborn, gdzie około 55 procent mieszkańców jest pochodzenia bliskowschodniego, Trump zwyciężył, zdobywając 42,48 procent głosów, nad wiceprezydent Kamalą Harris, która otrzymała zaledwie 36,26 procent. Jill Stein z Partii Zielonych, która prowadziła intensywną kampanię na rzecz zakończenia izraelskiego ataku na Gazę, otrzymała 18,37%. W 2020 r. imponujące 74,20 procent wyborców w mieście oddało swój głos na Bidena.

To, co widzimy w Michigan, jest rzeczywiście obrazem zdrady. Ale to Partia Demokratyczna zdradziła wyborców, którzy popierali ją wybory za wyborami, a nie odwrotnie.

W każdym razie liczby napływające z Michigan i innych stanów będących na polu bitwy pokazują, że straty Demokratów są po prostu zbyt duże, aby zrzucać winę wyłącznie na wyborców arabskich i muzułmańskich.

Na przykład Senat przewrócił się na skutek strat Demokratów w miejscach takich jak Ohio i Wirginia Zachodnia, gdzie wyników nie można powiązać z rzekomą „zdradą” wyborców muzułmańskich i arabskich. Te rasy, a ostatecznie Senat i Biały Dom, zostały utracone, ponieważ DNC odmówiła wysłuchania głównych żądań i pragnień nie tylko muzułmanów i Arabów, ale ogromnej większości potencjalnych wyborców Demokratów.

Nie zaoferowali Amerykanom odpowiedzi ani rozwiązań w kluczowych kwestiach, takich jak opieka zdrowotna, zmiany klimatyczne i, tak, położenie kresu ludobójstwu.

Rzeczywiście, w przeciwieństwie do tego, co może sugerować Harris i jej zastępcy, większość Amerykanów chce kresu amerykańskiego wsparcia dla brutalnej wojny Izraela z Gazą. Lutowe badanie przeprowadzone wśród 1232 prawdopodobnych wyborców przeprowadzone przez Dane dla postępu stwierdziło, że 67 procent – ​​w tym 77 procent Demokratów i 69 procent niezależnych – poprze Stany Zjednoczone wzywające do trwałego zawieszenia broni w Gazie i warunkujące pomoc wojskową dla Izraela.

Miało to miejsce jakieś osiem miesięcy temu, zanim Izrael popełnił niezliczoną ilość masakr, najechał Liban i rozpoczął czystki etniczne w Północnej Gazie, używając głodu jako broni wojennej. Nawet wyższy odsetek Amerykanów prawdopodobnie chce, aby ich kraj przestał już wspierać Izrael.

Kamala Harris i Partia Demokratyczna nie przegrały tych wyborów, ponieważ „zdradziła je” jakaś konkretna grupa demograficzna. Przegrali wybory, ponieważ zdradzili swoją podstawową bazę, w tym Amerykanów pochodzenia arabskiego i muzułmańskiego.

Kamala Harris mogła z łatwością zapewnić sobie ich głosy, a także głosy wielu innych osób, po prostu kierując się humanitarnym i humanitarnym mandatem, obejmującym obietnice przestrzegania prawa międzynarodowego i położenia kresu amerykańskiemu współudziałowi w ludobójstwie Izraela. Zamiast tego administracja wybrała upór, najwyraźniej skłonna ryzykować zarówno życiem ludzkim, jak i sukcesem wyborczym.

Demokratyczny establishment nie może mieć obu sytuacji. Nie mogą ignorować, odrzucać i antagonizować społeczności, oczekując jednocześnie ich bezwarunkowego wsparcia. Palestyńczycy, arabscy ​​i muzułmańscy Amerykanie oraz inni, którzy odeszli od Partii Demokratycznej z powodu jej wsparcia dla Izraela, nie proszą o specjalne traktowanie – proszą o podstawową godność ludzką i moralną spójność w polityce zagranicznej.

Nie chodzi tu tylko o politykę zagraniczną – chodzi o samą naturę demokratycznej reprezentacji. Ci, którzy milczeli przez miesiące kryzysu humanitarnego, a teraz wyszli, aby omówić politykę wyborczą, ujawniają, że ich wcześniejsze milczenie było w istocie wyborem. Był to wybór, który mówił wiele o priorytetach i wartościach. Teraz wyznają: „Trump będzie gorszy”. Ale dla tych, którzy widzieli, jak ich dzieci zostały okaleczone i zniszczona ziemia, nie ma nic gorszego.

Wiemy oczywiście, że prezydent Trump nie będzie mniej wspierał ludobójstwo mojego narodu niż Biden czy Harris. Jego działania podczas pierwszej kadencji pokazały to jasno. To zgnilizna, która wyrosła z trwającej od kilkudziesięciu lat historii białej supremacji, rasizmu i bigoterii. Ale to nie znaczy, że mogliśmy przejść po rozdrobnionych szczątkach dziesiątek tysięcy palestyńskich mężczyzn, kobiet i dzieci zabitych przez amerykańskie bomby zrzucone przez Izrael, aby głosować na kobietę, która osobiście broniła ich morderstwa i ułatwiała ich. Nie mogliśmy i nie zrobiliśmy tego.

Nadszedł czas, aby kraj i świat przygotowywały się do drugiej prezydentury Trumpa, aby Demokraci przestali przerzucać się na innych i wzięli odpowiedzialność za dokonane wybory. Jesteśmy tutaj nie z powodu niczego, co zrobili lub czego nie zrobili Arabowie i muzułmanie w Ameryce. Jesteśmy tutaj, ponieważ Partia Demokratyczna, najpierw pod rządami Joe Bidena, a następnie Kamali Harris, nalegała na popełnianie ludobójstwa, ignorując podstawowe zasady „demokracji” i „wolności”, które rzekomo ceni.

Zatem wiceprezydent Kamala Harris, Gaza przemawia teraz. Czy warto było mordować nasze dzieci?

Poglądy wyrażone w tym artykule są poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko redakcyjne Al Jazeery.

Zrodlo