Grecki Festiwal Filmowy w Salonikach zakończy się dziś wieczorem pokazem filmu Koniecnajnowszy projekt fabularny enigmatycznego reżysera Joshuy Oppenheimera.
Najbardziej znany ze swoich bogatych intelektualnie i nominowanych do Oscara dzieł literatury faktu Akt Zabijania (2012) i Wygląd ciszy (2014), najnowszy Oppenheimer jest jego pierwszym projektem fabularnym, do którego pozyskał jeden z najbardziej imponujących zespołów roku. W rolach głównych występują zdobywczyni Oscara Tilda Swinton (Michaela Claytona)nominowany do Oscara Michael Shannon (Droga Rewolucyjna)nominowany do nagrody BAFTA George Mackay (1917)i nominowany do nagrody Emmy Moses Ingram (Gambit królowej).
Stylizowany na hollywoodzki musical Złotego Wieku, Koniec Akcja rozgrywa się w postapokaliptycznym świecie dwadzieścia pięć lat po załamaniu się środowiska, które sprawiło, że Ziemia nie nadawała się do zamieszkania. Biologiczna rodzina i jej towarzysze – częściowo założona rodzina, częściowo najemna pomoc – żyją w zgodzie w podziemnym bunkrze. Jednak przybycie nieznajomego rozbija syntetyczną zasłonę ich ściśle zorganizowanego świata. Wynikająca z tego walka o utrzymanie jednolitego życia w bunkrze odkrywa tajemnice i lęki, które nierozerwalnie wiążą ich ze światem, w który tak bardzo starali się uwierzyć.
„Koniec tak naprawdę opowiada o tym, jak ważne jest posiadanie jak najbardziej inkluzywnej i szeroko definiowanej rodziny ludzkiej oraz naszych wzajemnych powiązań” – Oppenheimer wyjaśnił zdjęcie — które zostanie opublikowane w USA przez firmę Neon — przedstawiające pokój hotelowy w Salonikach.
W poniższej rozmowie szczegółowo omawiamy proces tworzenia Koniecw jaki sposób finansowanie filmu zostało połączone ze środków publicznych w Europie, szeroko zakrojone badania Oppenheimera na potrzeby filmu, które obejmowały zwiedzanie prawdziwych bunkrów miliarderów, oraz kontekst premiery postapokaliptycznego filmu z nadchodzącą drugą prezydenturą Trumpa.
TERMIN: Widziałem Twój film w San Sebastian, który jest świetnym festiwalem. I był to jeden z najlepszych seansów, na jakich byłem od jakiegoś czasu. Tłumy tam były bardzo zaangażowane i naprawdę wibrowały filmem. W pomieszczeniu dało się wyczuć emocje.
JOSZUA OPPENHEIMER: To takie miłe. Cieszę się, bo wiem, że niektórzy ludzie naprawdę kochają ten film, a inni to zupełnie nie dla nich, co może być dobre. Ja też spotkałem się z pozytywnymi seansami tego filmu. Ale pamiętam pokazy Akt Zabijania gdzie całe rzędy po prostu wychodziły. To byłoby tak: idzie trzeci rząd.
DEADLINE: To zaskakujące. Pamiętam, jak oglądałem The Act Of Killing i dla mojego pokolenia filmowych przyjaciół było to ogromne przeżycie. Pokazywano go w Londynie w ICA przez jakiś rok. Nie wiedziałem, że to film polaryzacyjny. Czy ta reakcja ci ciąży?
OPENHEIMERA: Nie myślę o tym zbyt wiele. Muszę pomyśleć o wszystkim, czego potrzebuję do projektu. Przeszedłem przez proces montażu i postprodukcji z pełnym przekonaniem co do filmu i bardzo go kocham. To jak dziecko. Jeżeli ktoś kocha dziecko to jest mi miło. Ale jeśli tego nie zrobią, nie będzie to dla mnie ciężarem.
TERMIN: Czy mieszkasz w Kopenhadze?
OPENHEIMERA: Mieszkam w Malmö, po drugiej stronie mostu od Kopenhagi. Ale to tylko dane z ostatnich kilku lat. Przez większą część tego okresu kręciłem i montowałem, większość z nich miała miejsce w Kopenhadze i Niemczech.
DEADLINE: Czy uważasz się za europejskiego filmowca? Bo ten film jest bardzo europejski.
OPENHEIMERA: Ciekawi mnie, co chcesz przez to powiedzieć. To zdecydowanie amerykańska historia, której akcja rozgrywa się gdzieś w Ameryce. To tak, jakby cały amerykański hegemon eksplodował, a to była ostatnia czarna dziura pod ziemią i słychać tę muzykę zaprzeczenia. Jest to także po części amerykańskie, ponieważ gatunek jest amerykański. Nie jesteśmy jedynym krajem, który ma zwodnicze i fałszywe formy nadziei, ale jesteśmy w tym całkiem dobrzy. Robimy to lepiej, a raczej powinienem powiedzieć gorzej, niż ktokolwiek inny. Ale jednocześnie naprawdę postrzegam siebie jako Europejczyka. Mam obywatelstwo brytyjskie i duńskie, a całe dorosłe życie spędziłem poza USA. Część mojej rodziny pochodziła z Niemiec i Austrii. Powiedziałbym również Koniec tak naprawdę dotyczy tego, jak ważne jest posiadanie jak najbardziej inkluzywnej i szeroko rozumianej rodziny ludzkiej oraz naszych wzajemnych powiązań. Trzymając ludzi z daleka, popełniasz także akt samookaleczenia. Koniec jest apelem do sfery publicznej.
To cud, że to powstało. Jest to musical ze śpiewem na żywo, nakręcony głównie w kopalni soli. Przy obecnej sytuacji ekonomicznej branży filmowej film ten istnieje wyłącznie dzięki finansowaniu europejskiemu.
DEADLINE: Tak, myślę, że miałem na myśli to, że wizja tego filmu w kontekście Hollywood wiąże się ze znaczącymi ustępstwami estetycznymi i narracyjnymi.
OPENHEIMERA: Tak, to o czym mówisz jest ważne. Pamiętam, że Michael Shannon powiedział mi w pewnym momencie produkcji, kiedy staraliśmy się coś osiągnąć: „Wiem, że to osiągniemy, bo jesteś uparty jak osioł”. I to prawda. Prędzej odgryzłbym sobie ramię, niż poszedłbym na kompromis w sprawie czegoś znaczącego estetycznie, etycznie i narracyjnie. Dlatego nie sądzę, że dobrze sprawdziłbym się w systemie, w którym nie mam ostatecznej wersji i na tym właśnie polega piękno systemu europejskiego, szczególnie w Danii, gdzie duńskie prawo filmowe stanowi, że ostateczną wersję ma reżyser cięcia na wszystkie projekty wspierane przez Duński Instytut Filmowy. Neon naprawdę nie mógł być bardziej wspierającym i pełnym pasji partnerem.
DEADLINE: Kiedy oglądam film, który mnie wciąga, rzadko myślę o rzemiośle. Ale kiedy skończyłem „The End”, nie mogłem powstrzymać się od zaskoczenia, jak trudne musiało być wykonanie wielu rzeczy, które widzimy na ekranie. Jak Ci się pracowało w tych przestrzeniach?
OPENHEIMERA: Wszyscy byliśmy poza naszą strefą komfortu. To mój pierwszy film fabularny. Z wyjątkiem Michaela, który jest w zespole i Bronagh, która jest gwiazdą rocka w Irlandii, nie jest to obsada śpiewaków. Te długie pojedyncze ujęcia utworów z dużym zespołem wymagały jedynie ustawienia gwiazd, a czasami wymagało to wielu ujęć, zanim dotarliśmy na miejsce. To było takie odżywcze i energetyzujące. Podczas tych długich ujęć i piosenek zespołowych na wszystkich ciążyła ogromna presja, ale to stworzyło poczucie rodziny i solidarności, które było jednocześnie głębokie.
DEADLINE: Czytałem, że przeprowadziłeś wiele badań na temat bunkrów miliarderów. Co znalazłeś? A gdzie szukałeś?
OPENHEIMERA: Ta historia wyrosła z badań, ponieważ chciałem nakręcić w Indonezji trzeci film z oligarchami, którzy doszli do władzy w wyniku ludobójstwa i wzbogacili się, wyzyskując przerażoną przez nich publiczność. Ale po ukazaniu się „Aktu zabijania” nie mogłem wrócić do Indonezji. Zacząłem więc badać oligarchów, którzy znaleźli się w analogicznej sytuacji ekonomicznej. Był potentat naftowy z innego miejsca w Azji, który dopuścił się znaczącej przemocy politycznej, aby zabezpieczyć swoje inwestycje. Miał tę obsesję, że chciał żyć wiecznie. Inwestował więc swoje pieniądze we wszystkie te leki i badania przedłużające życie, a częścią jego projektu nieśmiertelności był zakup bunkra dla swojej rodziny. Poszliśmy i odwiedziliśmy ten bunkier. To jeszcze nie było skończone. Był to dawny radziecki bunkier dowodzenia w Europie Wschodniej. Ale planowali wiele takich samych obiektów, jakie można zobaczyć w The End, takich jak stara piwnica z winami i skarbiec dzieł sztuki. Poczułam ochotę zadać pytania, o których wiedziałam, że biorąc pod uwagę moje relacje z tą rodziną, będą one zbyt prowokacyjne.
Wyszedłem, myśląc, że film, który bardzo chciałbym nakręcić z tą rodziną, będzie kręcony w tym bunkrze 25 lat po ich przeprowadzce. Zdałem sobie sprawę, że nie zamierzam tego robić. Dlatego podczas lotu do domu, aby nabrać dystansu od tego doświadczenia, obejrzałem na laptopie „Parasolki z Cherbourga”, jeden z moich ulubionych filmów. Po tym wiedziałem, co zrobię. Zrobiłbym film narracyjny i byłby to musical. Odwiedziłem Kansas, gdzie te podziemne silosy do przechowywania wczesnych rakiet nuklearnych zostały przekształcone w podziemne drapacze chmur. Sprzedawali całe silosy saudyjskiej rodzinie królewskiej i jej świtie, ale sprzedawali także poszczególne piętra, a następnie budowali coś w rodzaju wspólnoty mieszkaniowej.
TERMIN: Premiera filmu będzie miała miejsce podczas nowej prezydentury Trumpa. Myślę, że film prawie przewiduje większość izolacjonizmu, który on zachwala. Czy masz nihilistyczne podejście do przyszłości?
OPENHEIMERA: Nigdy nie czuję się nihilistą. Trochę nie mogę się doczekać wypuszczenia jakiegokolwiek filmu, ponieważ moje filmy zawsze będą politycznymi i etycznymi refleksjami na temat tego, co to znaczy być człowiekiem, i wypuścić cokolwiek teraz, w momencie, w którym boję się tego, co zastąpi epokę demokracja burżuazyjna — i mówię demokracja burżuazyjna, ponieważ daleka jest od doskonałości, a zwłaszcza demokracja amerykańska, co do której nawet nie jestem pewien, czy jest demokracją. To naprawdę oligarchia. Jednak to, czym Trump spróbuje go zastąpić, nie napawa optymizmem. Większość napisów dalej Koniec wydarzyło się, gdy Trump był prezydentem, a potem przyszedł Biden i wprowadzono wiele udoskonaleń i przepisań. Teraz wypuszczamy film podczas kolejnej kadencji Trumpa. Film czuje się jak w domu w sposób, o jakim nie myślałem.
Miałem desperacką nadzieję i pracowałem, aby zapobiec temu wynikowi wyborów, bankowości telefonicznej z Europy. Powiedziałeś, czy czuję się nihilistyczny. Ten film opowiada o dwóch formach nadziei. W tej historii dominuje fałszywa nadzieja, którą rodzina niesie ze sobą, że wszystko będzie dobrze, dlatego możemy chować głowę w piasek i nie patrzeć na przeszłość, nie patrzeć na katastrofalny kurs, na którym zmierzamy, i po prostu mieć nadzieję dla najlepszych. To wcale nie jest nadzieja. To rozpacz. To właściwie nihilizm. Ale prawdziwą nadzieją jest idea, że jeśli zjednoczymy się i odnajdziemy nasze najgłębsze człowieczeństwo poprzez solidarność i współpracę, będziemy mogli odkryć siłę naszych głosów poprzez zbiorowe działania i opór, jeśli to konieczne. Jeśli zrobimy to z jasnym spojrzeniem na problemy, które próbujemy przezwyciężyć, oraz z możliwie najszerszą miłością do naszych bliźnich i tej planety, która podtrzymuje życie przez całe nasze życie, możemy zmienić wszystko na lepsze. Dla rodziny może być już za późno Koniec, ale dla nas nie jest jeszcze za późno.