Jedyną rzeczą, której boleśnie brakuje w Dragon Age: The Veilguard, jest oficjalny przewodnik po strategii

Różnica pomiędzy Dragon Age: Inkwizycja i Dragon Age: The Veilguard jest, mówiąc wprost, znacząca. 10 lat – cała cała dekada! – to długi czas między wpisami franczyzowymi, zwłaszcza gdy pierwsze trzy ukazały się mniej więcej w połowie tego czasu. Chociaż mam zastrzeżenia do gry, jedyną rzeczą, której boleśnie brakuje… jest oficjalny przewodnik po strategii. Tak, naprawdę.

W ciągu ostatnich lat w branży gier zaszło wiele poważnych zmian, takich jak podejście do pewnych narracji, preferowana mechanika walki, względy związane z powtarzalnością gry i nie tylko. Wszystko to z pewnością znajduje odzwierciedlenie w Dragon Age: The Veilguard w takim czy innym stopniu, ale jedyną zmianą, która wywarła na mnie największy wpływ, jest prosty fakt, że oficjalne przewodniki strategiczne w dużej mierze poszły drogą dinozaura.

Światło przewodnie

(Zdjęcie: EA, BioWare)

Zrodlo