Jake O’Brien pozostaje w cieniu Evertonu, cierpliwie się uczy i ma nadzieję na szansę

Pomyśl o Jake’u O’Brien’ie.

Podpisany latem przez Everton z Lyonu za prawie 17 milionów funtów powrót środkowego obrońcy Irlandii do Premier League był początkowo postrzegany jako logiczny kolejny krok w karierze pozornie nabierającej tempa.

Jednak minęły zaledwie cztery miesiące, a on nadal nie miał szans na debiut w Premier League dla swojego nowego klubu, zajmując czwarte miejsce za Jamesem Tarkowskim, Jarradem Branthwaite’em i Michaelem Keane’em, a w najwyższej klasie rozgrywkowej Anglii rozegrał zaledwie 26 minut meczu.

Zanotowano dwa pozytywne występy w Pucharze Carabao przeciwko League Two Doncaster Rovers z czwartej ligi i Southampton, ale jedyny jak dotąd ligowy występ O’Briena miał miejsce wchodząc z ławki rezerwowych podczas porażki z Aston Villą w połowie września.

Jeśli w zeszłym sezonie w Lyonie – 32 występy i finał Coupe de France – kontynuował jego niezwykłą wspinaczkę, pobyt w Goodison tylko zahamował jego rozwój zarówno dla klubu, jak i reprezentacji.

Urodzony w Cork O’Brien (23 l.) zadebiutował w reprezentacji Irlandii w czerwcu przeciwko Węgrom, ale od tego czasu spada w hierarchii rankingowej. Pominięty w składzie głównego trenera Heimira Hallgrimssona na dwumecz Ligi Narodów przeciwko Finlandii i Grecji w październiku, kapitan klubu Seamus Coleman doznał kontuzji i został przywrócony na mecze międzynarodowe przeciwko Anglii i Finlandii w tym miesiącu. Jeszcze nie tak dawno zapowiadano, że będzie przyszłością obronności Republiki.

Kłopoty O’Briena stały się źródłem wielu skupień i domysłów fanów Evertonu. Niektórym wydaje się dziwne, że klub wciąż uważnie liczący grosze zdecydowałby się ostatecznie przeznaczyć 17 milionów funtów (21,8 miliona dolarów) – aczkolwiek w serii małych rat – na środkowego obrońcę czwartego wyboru, podczas gdy inne obszary boiska – plecy i skrzydła wśród nich – wyglądają lekko.

Jednak jego przybycie do Goodison pod koniec lipca było efektem splotu specyficznych okoliczności: pogoni Manchesteru United za Branthwaite’em, odrzucenia przez Bena Godfreya nowego kontraktu i późniejszej sprzedaży włoskiej drużynie Atalanta, aby pomóc spełnić przepisy dotyczące rentowności i zrównoważonego rozwoju, właściciela Lyonu Johna Textora zainteresowanie kupnem Evertonu i chęć zawarcia transakcji na niezbędnych warunkach – a także niepowodzenie Evertonu w zabezpieczeniu celów gdzie indziej.


Jedyny występ O’Briena w Premier League miał miejsce w Villa (DARREN STAPLES/AFP via Getty Images)

Po imponującym sezonie we Francji sztab rekrutacyjny Evertonu postrzegał O’Briena jako osobę gotową od razu wnieść swój wkład, ale także mającą potencjał, aby ugruntować swoją pozycję stałego zawodnika na wysokim poziomie w Premier League.

Ponieważ mnóstwo innych klubów śledziło go w Anglii i za granicą – Nottingham Forest i Atalanta były dwoma znanymi wielbicielami, którzy zagrali o jego podpis – lato było postrzegane jako ostatnia szansa na złapanie długoterminowego celu za rozsądną sumę przewyższającą jego wartość potencjalnie wystrzelony.

zejść głębiej

ZEJDŹ GŁĘBEJ

O’Brien przyspieszy ewolucję obrony Evertonu i zapewni mu kolejne powietrzne zagrożenie

W tym samym czasie zespół rekrutacyjny Evertonu miał trudności z zrobieniem postępów gdzie indziej. Chcieli, aby Wilfried Gnonto, kolejny długoterminowy cel, wzmocnił ich skrzydła, ale Leeds United grało twardo już drugi rok z rzędu. Ostatecznie zdecydowali się przeznaczyć pieniądze na zawodnika z O’Brien, którego chcieli, zamiast na kogoś z niższej pozycji na liście gdzie indziej. Cenę uznano za rozsądną, przy minimalnej płatności z góry, aby zachować zgodność z rygorystycznymi parametrami finansowymi Evertonu.

Przewidywano, że ten sezon będzie okresem adaptacji i integracji O’Briena w Goodison. Tarkowski i Branthwaite byliby w dużej mierze parą pierwszego wyboru, ale sprzedaż Godfreya umożliwiłaby mu aklimatyzację do powrotu do Anglii po okresach w Belgii i Francji. Początkowo uznano, że miejsce nr 3 będzie jego do stracenia.

Jednak O’Brien niewątpliwie padł ofiarą okoliczności. Nikt – nawet ci w klubie – nie przewidziałby odrodzenia się Keane’a, nawet pod okiem menadżera Seana Dyche’a, który zna go lepiej niż większość.

Keane, który grał dla Dyche w Burnley, zachował wiarę pomimo zauważalnych spadków i poprawił formę z poprzedniego sezonu. Dyche to konserwatywny menedżer, który ceni to, co wie i ufa Keane’owi. O’Brienowi, a właściwie każdemu nowemu nabytkowi, zajęłoby dużo czasu, zanim zajmie tę samą pozycję w oczach jego menadżera.

O’Brien musiał poczekać na swój czas i uzbroić się w cierpliwość. Zrobił pozytywne wrażenie na treningach, ale przypomniano mu, że jest dopiero na początku swojej kariery w Evertonie. Wystąpiło już duże zainteresowanie, w tym ze strony Francji, gdzie spisał się znakomicie w zeszłym sezonie, wypożyczeniem go w styczniu, ale obecnie plan jest taki, aby nadal rozwijał się w Goodison.

„Jake był bardzo cierpliwy” – powiedział Dyche w zeszłym miesiącu. „Będzie musiał tak być, ponieważ ma tam trzech bardzo, bardzo dobrych i bardzo doświadczonych środkowych obrońców. Wie, że cały czas się uczy i bardzo dobrze trenuje. Jeśli nie są gotowi na Premier League, możesz naprawdę skrzywdzić graczy, dlatego staramy się ich wzmacniać i sprowadzić tam, gdy będą gotowi.

„Sytuacja Jarrada była podobna, ale inna. Był wypożyczony (w PSV Eindhoven w Holandii) i radził sobie dobrze, potem wrócił i początkowo doznał kontuzji, ale potem spisał się bardzo dobrze.

„On (O’Brien) prawdopodobnie jest na tym etapie, postrzega ich jako bardzo doświadczonych graczy Premier League i uczy się od nich. Premier League jest szybsza i silniejsza. Przebieg jest inny. Chodzi o wielkość meczów i mentalną stronę Everton Football Club. To wszystko jest częścią krzywej uczenia się.

„Rozmawiałem z nim o tym wszystkim. Przybył tu na dłuższą metę i jego czas nadejdzie”.

O’Brien ma nadzieję, że szanse nadejdą raczej wcześniej niż później.

(Zdjęcie na górze: Julian Finney/Getty Images)

Zrodlo