Rosalyn LaPier wciąż drży, gdy pomyśli o opuszczonej wiktoriańskiej rezydencji bez okien, która znajdowała się obok maleńkiej kaplicy w rezerwacie Montana, gdzie dorastała.
Jako dziecko w niektóre weekendy LaPier przechodziła obok ponurej posiadłości, jadąc na miejscowy cmentarz, aby złożyć hołd zmarłym krewnym. Po drodze jej dziadkowie opowiadali historie o okrucieństwach, których doświadczyli i których byli świadkami w złowrogiej posiadłości.
„Pomyślcie o Rodzinie Addamsów. Pomyśl o śmierci” – powiedział Al Jazeera LaPier, historyk środowiska i wykładowca na Uniwersytecie Illinois Urbana-Champaign. „Strach to sposób, w jaki ludzie myśleli o tych miejscach”.
W tym strasznym budynku mieściła się dawna katolicka szkoła z internatem dla dzieci rdzennych mieszkańców, będąca częścią sieci podobnych instytucji w całych Stanach Zjednoczonych, gdzie tubylcza kultura była aktywnie tłumiona – często przy użyciu przemocy i znęcania się.
LaPier powiedziała, że zrujnowany drewniany budynek nawiedzał pokolenia w jej rodzinie i społeczności.
„Wszyscy byli częścią systemu ludobójstwa, co oznacza pozbawianie ludzi tożsamości, pozbawianie ich imion, języka, [down] do ich religii, do ich praktyk kulturowych” – wyjaśnił LaPier, zarejestrowany członek Plemienia Czarnych Stóp.
Ten system wymazywania kultury znalazł się w centrum uwagi w zeszłym miesiącu podczas mocno kwestionowanych wyborów krajowych, kiedy prezydent Joe Biden formalnie przeprosił za szkoły. Nazwał je „jednym z najbardziej przerażających rozdziałów w historii Ameryki”.
„Powinniśmy się wstydzić” – powiedział Biden publiczności w społeczności rdzennej rzeki Gila w Arizonie. „Rdzenne społeczności ucichły. Śmiech i zabawa ich dzieci zniknęły.”
Przeprosiny nadeszły u schyłku prezydentury Bidena i w kontekście wyborów prezydenckich pomiędzy jego wiceprezydentem Kamalą Harris i byłym republikańskim prezydentem Donaldem Trumpem.
Niektórzy uczeni i aktywiści ostrzegają jednak, że Biden nie posunął się wystarczająco daleko w swoim potępieniu systemu szkół z internatem. To, ich zdaniem, mogłoby mieć znaczenie w mobilizacji głosów tubylców.
Sto pięćdziesiąt lat bólu
System szkół z internatem ma swoje korzenie w wiekach zachodniego kolonializmu. Wepchnąć się 1819rząd Stanów Zjednoczonych zaczął przeznaczać fundusze na pomoc we wprowadzaniu „nawyków i sztuk cywilizacyjnych” wśród rdzennej ludności.
Grupy religijne wykorzystały te pieniądze na założenie szkół, a w 1879 roku oficer armii amerykańskiej Richard Henry Pratt założył Carlisle Indian Industrial School w Pensylwanii, prototyp dla wielu rdzennych szkół z internatem w całym kraju.
Pratt miał slogan podsumowujący swoje cele: „Zabij Indianina. Ratuj człowieka.
System szkół z internatem dla rdzennych mieszkańców przetrwał w USA do lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. Dziesiątki tysięcy dzieci siłą odebrano rodzinom i zapisano do szkół, które w dużej mierze były prowadzone przez kościoły.
Tam obcięto im włosy, nadano im angielskie imiona i zakazano im mówienia w ojczystym języku, często pod groźbą kary fizycznej. Wiele dzieci nigdy nie wróciło do domu. Niektórzy są zaginieni do dziś.
W zeszłym roku federalne dochodzenie w sprawie szkół z internatem, prowadzone pod przewodnictwem Sekretarza Spraw Wewnętrznych Deb Haaland, wykazało, że instytucje te stały się wylęgarniami „szerzącego się znęcania się fizycznego, seksualnego i emocjonalnego; choroba; niedożywienie; [and] przeludnienie”.
Pochówki na terenie szkół odnajduje się do dziś.
Trauma międzypokoleniowa
LaPier dorastał w cieniu jednej z takich szkół: prowadzonej przez jezuitów Misji Świętej Rodziny. Została otwarta w 1890 roku i działała przez około 50 lat, jako jedna z około 17 udokumentowanych rdzennych szkół z internatem w stanie Montana.
Szkoły z internatem zamknięto na wiele lat przed narodzinami LaPier, ale powiedziała Al Jazeerze, że wpływ międzypokoleniowy odbił się na niej kilkadziesiąt lat później. W końcu jest dzieckiem i wnukiem więźniów, którzy przeżyli szkołę z internatem.
„Kara była dość surowa dla wielu dzieci” – powiedział LaPier.
Wyjaśniła, że jej matka – Angeline Mad Plume-Aimsback – i babcia były często karane za mówienie po czarnoskórych stopach. W ramach kary Mad Plume-Aimsback wstrzymywała nawet jedzenie podczas posiłku.
Jej babcia była także świadkiem śmierci kolegi z klasy zatrucie ługiem” – powiedziała LaPier po wielokrotnym płukaniu ust mydłem za mówienie w jej tradycyjnym języku.
„Niektórym dzieciom płuczono usta mydłem. Historycznie rzecz biorąc, często było to mydło ługowe. Mydło ługowe jest trujące i można od tego umrzeć” – wyjaśnił LaPier. „Moja babcia była świadkiem śmierci innego dziecka w wyniku zatrucia ługiem. Była też świadkiem, jak inne dzieci ciężko zachorowały w wyniku zatrucia ługiem”.
Dziadek LaPier również został poddany okrutnym i niezwykłym karom.
„Kazali im maszerować, żeby mówić w ich języku, i odbywali marsz w nieskończoność, wiesz, coś w rodzaju ćwiczeń wojskowych” – powiedział LaPier.
„To naprawdę wspólna historia, którą łączyły prawdopodobnie wszystkie dzieci, które chodziły do szkół z internatem. Wiele historii przekazywanych rodzinom to historie o tym, jak dzieci były karane za mówienie w ich języku”.
Rdzenne dzieci również otrzymały słabą edukację w instytucjach. Wiele szkół przedkładało nauczanie religii nad znaczące nauczanie. Ostatecznie zdecydowana większość pozostało z niewielkimi umiejętnościami zawodowymi lub wiedzę edukacyjną – i rozbitą tożsamość kulturową. Wielu popadło w biedę.
Długo oczekiwane uznanie
Siedząc w pokoju hotelowym w Kansas City, LaPier powiedziała, że z niecierpliwością przyglądała się przeprosinom Bidena, co uznała za przełomowy moment dla społeczności rdzennych mieszkańców całych Stanów Zjednoczonych.
„Prawie wszyscy rdzenni mieszkańcy, których znam, oglądali to” – powiedziała. „To był historyczny moment”.
LaPier dodał, że przemówienie Bidena – w którym opisano szkoły jako: „grzech” na „duszy” Ameryki – wywołało lawinę reakcji.
„Wszyscy to oglądali. Wszyscy komentowali tę sytuację w mediach społecznościowych. Każdy miał coś do powiedzenia. Wszyscy dzwonili. Ludzie dzwonili do krewnych” – powiedziała. „Zadzwoniłem do mojej matki. Moje dzieci zadzwoniły do swojej babci. Po przeprosinach, przed, w ich trakcie i po nich doszło do intensywnej komunikacji między rodzinami. Zatem dla społeczności tubylczych było to ogromne, ogromne wydarzenie”.
Beth Margaret Wright, prawniczka organizacji non-profit Native American Rights Fund, również oglądała przeprosiny Bidena. Przyznanie przez prezydenta tego mrocznego rozdziału w historii Stanów Zjednoczonych poruszyło go. Powiedziała, że jej nieżyjący już dziadkowie poznali się w szkole z internatem dla rdzennych mieszkańców Nowego Meksyku.
„Szkoda, że nie mogłam podzielić się z nimi tymi przeprosinami” – Wright powiedziała Al Jazeerze przez telefon ze swojego domu w Boulder w Kolorado.
Obecnie część pracy Wrighta obejmuje wyszukiwanie szczątków rdzennych uczniów ze szkół z internatem w imieniu rodzin ofiar.
„Szkoły z internatem dotykają dziś każdego tubylca” – wyjaśniła. „Mamy wiele tragicznych historii, ale mamy też wiele historii ze szkół z internatem, które przypominają nam, jak silne i tętniące życiem są nasze społeczności tubylcze”.
Brak znaku
Wright – i niektórzy rdzenni wyborcy – nadal uważali, że przeprosiny Bidena były nietrafione.
„Chciałabym zobaczyć w przeprosinach potwierdzenie tego, co narody plemienne zrobiły, aby zaradzić skutkom ery szkół z internatem” – powiedziała. „I siła, hojność i przebaczenie, które narody plemienne wykorzystały, aby zająć się uzdrowieniem w swoich społecznościach z tej epoki”.
Tymczasem LaPier skrytykował Bidena za to, że nie użył mocniejszego języka przy opisywaniu szkód wyrządzonych przez tubylcze szkoły z internatem.
Inni światowi przywódcy, w tym papież Franciszek, nazwali system szkół z internatem w Ameryce Północnej ludobójstwem.
„Myślę, że on [Biden] nie udało się” – stwierdził LaPier. „Powiedział, że to było okropne. Powiedział, że wydarzyła się trauma i terror, i że doszło do przemocy. Mówił więc o realiach tego, co się tam wydarzyło. Jednak jedną z kwestii, do których się nie odniósł, jest to, że tak naprawdę była to polityka rządu Stanów Zjednoczonych stanowiąca część nadrzędnych ram ludobójstwa wobec ludności tubylczej. To część procesu kolonialnego”.
Niemniej jednak LaPier jest jednym z wielu rdzennych wyborców, którzy skłaniają się ku wiceprezydentowi Harrisowi w wyborach zaplanowanych na 5 listopada. W ostatnich dziesięcioleciach społeczności tubylcze w dużej mierze głosowały na Demokratów.
Kampania Harrisa miała na celu zablokowanie głosów tubylców w całym kraju w końcowych godzinach wyścigu prezydenckiego.
Po wizycie Bidena w społeczności Indian Gila River kandydat na wiceprezydenta Tim Walz natknął się na Navajo Nation, największy rezerwat w kraju. Po raz pierwszy w tej kampanii wyborczej członek partii prezydenckiej brał tam udział w kampanii.
Wysiłki Walza ostatecznie się opłaciły: niecałe 24 godziny przed udaniem się Amerykanów do urn, Prezydent Navajo Nation Buu Nygren poparł Harrisa dla prezydenta.
Na kilka godzin do otwarcia lokali wyborczych okaże się, w jaki sposób – lub czy – przeprosiny Bidena mogą zmobilizować głosy tubylców.
„Myślę, że pomoże to w uzyskaniu głosów w indyjskim kraju” – powiedział Oliver Semans (68 l.), współdyrektor wykonawczy Four Directions Native Vote, organizacji zajmującej się prawami wyborczymi w Południowej Dakocie.
Semans, członek plemienia Siuksów Rosebud, powiedział, że przeprosiny Bidena w szkole z internatem mogą pomóc pobudzić rdzennych wyborców do ostatecznego przechylenia szali na korzyść Demokratów.
Ludność tubylcza stanowi znaczną część populacji w kluczowych stanach wahadłowych, takich jak Arizona, Nevada, Wisconsin i Michigan, gdzie Harris i Trump pozostają łeb w łeb w sondażach.
Semans określił przeprosiny prezydenta jako „bardzo ważną” kwestię dla rdzennych wyborców w całych Stanach Zjednoczonych.
„Myślę, że zobaczysz pozytywną reakcję. Dziewięćdziesiąt pięć do 97 procent [Native] głos zostanie oddany na wybranego przez nich kandydata, który zrobił coś, co wpływa na ich życie – a byłyby to prezydent Biden i jego przeprosiny”.