Jak JT Miller i Elias Pettersson zmiażdżyli Flames w kluczowym zwycięstwie Canucks: 3 wnioski na wynos

VANCOUVER — Zespół Vancouver Canucks we wtorek wieczorem nie grał zbyt dobrze, ale dobrze się bronił, wykorzystał niesamowite indywidualne wysiłki swoich gwiazdorskich napastników i spędził swoje najbardziej dominujące 20 minut w sezonie w decydującej drugiej tercji, która przełamała losy meczu.

Pod koniec wieczoru zespół Vancouver wyglądał na wygodnego, prowadząc w trzeciej kwarcie i z łatwością pokonując w regulaminowym czasie zmęczoną drużynę Calgary Flames 3:1.

Zespół z Canucks zapewnił sobie solidny powrót do formy, który w regulaminowych meczach wygrał cztery z pięciu ostatnich meczów i poza jedną dużą porażką z trudnym przeciwnikiem w weekend, wydaje się, że odzyskuje umiejętność gry w defensywie na poziomie zespołowym.

Oto trzy wnioski z wtorkowego zwycięstwa Vancouver.

Centra gwiazd dominują w zakresie odbić

Gwiazdorzy z Vancouver byli w pierwszym miesiącu sezonu przedmiotem wielu krytycznych dyskusji na rynku w Vancouver.

Walki Eliasa Petterssona zostały wypowiedziane i szczegółowo przeanalizowane w wyczerpującej, powtarzalnej długości. Tymczasem było oczywiste, że JT Miller gra na znacznie mniej niż 100 procent po opuszczeniu dużej części przedsezonu i doznaniu widocznej kontuzji górnej części ciała na początku roku, która uniemożliwiła mu przyjmowanie wznowień przez tydzień w połowie października.

Fakt, że gwiazdorzy z Vancouver nie wpływają na mecze Canucks w takim samym stopniu, jak w zeszłym sezonie, odczuł ogromną ulgę w sobotni wieczór przeciwko Edmonton Oilers. W występie, który zdaniem Ricka Toccheta był najgorszym w karierze Millera w kampanii i podczas którego szef ławki Canucks pomimo wielopunktowej akcji odmówił szerzej pochwalenia Petterssona, „duzi chłopcy” Edmontona (żeby zapożyczyć tocchetyzm) pokonali centra Canucks .

Było to w pewnym sensie przypomnienie, że pułap Canucks jest w pewnym stopniu ograniczony, jeśli klub będzie w takim samym stopniu uzależniony od Quinna Hughesa, jak to miało miejsce na początku sezonu. Jeśli Vancouver ma pokonać wiosną najcięższych przeciwników w lidze NHL, będzie potrzebować Petterssona i Millera, którzy zagrali na takim poziomie dominacji, jaki osiągnęli na początku poprzedniego sezonu.

Mając to na uwadze, należy wyraźnie zauważyć, że we wtorek wieczorem Miller i Pettersson byli najlepszymi łyżwiarzami w Vancouver. Miller po raz pierwszy od jakiegoś czasu naprawdę wrócił do formy i po raz pierwszy odniósł sukces.

Grając z debiutującym skrzydłowym debiutującym w NHL, to Miller przejął kontrolę nad wtorkowym meczem na początku drugiej tercji dzięki swoim podaniom i dobrej kondycji fizycznej. Jednak to Pettersson otworzył mecz, a Canucks prowadzili 1:0 po pierwszej kwarcie.

Po tym, jak Pettersson wyciągnął wysoką karę za kij w końcówce pierwszej połowy, Vancouver przystąpiło do pracy nad grą w przewadze. Mając niesamowitą wizję, Miller znalazł Petterssona samego w niebieskiej farbie za Danem Vladarem i wykonał uderzenie, które wyrównało wynik.

Następnie Miller kontynuował atak, prowadząc szarżę dominującą, ciężką zmianą i ustawiając Piusa Sutera, podczas gdy wszechstronny napastnik Canucks szedł główną ulicą bez przeszkadzania czterem obrońcom Flames, podczas gdy Canucks dokonali częściowej zmiany linii.

Kiedy Vancouver strzelił trzecią bramkę w meczu i przerwał wtorkowy mecz, Pettersson zaliczył kolejną asystę. Zmagający się z trudnościami napastnik Vancouver zdobywa punkty w kolejnych meczach, co zdarzyło się po raz pierwszy od czasu, gdy Pettersson skradł show, gdy klub przemierzał okolice Nowego Jorku niczym Harlem Globetrotters w styczniu.

We wtorkowy wieczór czołowi gracze z Vancouver zagrali jak elitarni gracze, którymi zwykle grali w ciągu ostatnich kilku sezonów. To oni byli głównym powodem, dla którego Canucks byli w stanie tak zdecydowanie pokonać Flames na własnym lodzie.

W obecności rodziców Lekkerimäki wszedł na lód na rozgrzewkę przed swoim debiutem w NHL, bez wiadra na głowie i bez kolegów z drużyny, z którymi mógłby jeździć na łyżwach przez kilka pierwszych okrążeń. Wyglądając na opanowanego i opanowanego, Lekkerimäki odkorkował kilka szybkich, charakterystycznych strzałów nadgarstkiem. Następnie wniósł do gry ten sam poziom chłodnego, pewnego siebie spokoju.

Już na swojej pierwszej zmianie Lekkerimäki wyglądał na lekko zaniepokojonego, gdy próbował dogonić Jonathana Huberdeau, korzystając z okazji do odzyskania, tuż za niebieską linią na płytkim wysypisku. Jednak gdy gra poszła w drugą stronę i szybko wrócił lód, Lekkerimäki wykazał się solidnym instynktem ofensywnym, wykonując ruch na Huberdeau w strefie neutralnej, a po grze dobrym uderzeniem środkową linią w strefie ataku. Ta sekwencja prawie zapewniła debiutantowi skrzydłowemu znakomitą okazję do zdobycia bramki, ale podanie nadeszło za późno, a on wszedł zbyt głęboko w boisko, by je kontrolować.

Jednak gdy krążek wpadł za siatkę, Lekkerimäki wykonał ładny, niewielki ruch obrotowy w stronę ściany, co osłabiło uderzenie weterana obrońcy Flames, Rasmusa Anderssona, i pozwoliło Vancouver utrzymać posiadanie piłki. Dla Lekkerimäkiego był to mocny atak w całym meczu, pełen detali na poziomie NHL, które zapewniły mu sukces w debiucie.

Ostatecznie Lekkerimäki zagrał w pierwszym składzie opartym na przewadze i nie wydawał się nie na miejscu w sytuacji, w której miał dużą przewagę. Miał nawet dobrą okazję po strzale z ataku, grając pięcioma na czterech z czołowymi napastnikami Vancouver.

Przy wyrównanej sile Lekkerimäki znajdował się nieco na uboczu w stosunku do wpływu Millera i Sutera jako kierowca grający pięć na pięciu, ale nie przeszkodził drużynie Millera w całkowitej dominacji w grze, czego można spodziewać się w lidze NHL debiutant.

Nie było zaskoczeniem, że minuty Lekkerimäkiego zostały skrócone, ponieważ Vancouver utrzymywało niewielką przewagę pod koniec trzeciej tercji, ale ogólnie Lekkerimäki pokazał się bardzo dobrze w swoim pierwszym meczu w NHL. Wyglądał, jakby należał. Zrobił wystarczająco dużo z krążkiem i poza nim, że warto zobaczyć, co potrafi, gdy będzie miał więcej powtórzeń i oswoi się z tempem i stylem hokeja na poziomie NHL.

„Ry-an Kes-ler!”

Ryan Kesler to jeden z najlepszych napastników w historii klubu Canucks.

Jest jedynym napastnikiem w historii klubu, który zdobył Trofeum Selke, a jego najlepsze występy w roli dwustronnego potwora w mundurze z Vancouver – przy czym niektóre z jego indywidualnych wysiłków szczególnie wyróżniały się w play-offach Pucharu Stanleya w 2011 roku – należą do najwyższych. – występy na poziomie napastnika Canucks poza zawodnikami z Hall of Fame.

We wtorek wieczorem Kesler był obecny w Rogers Arena. Wielokrotnie pokazywany na gigantycznym ekranie wideo Kesler popijał piwo i wkurzał fanów, a tłum żywiołowo skandował jego imię „Ry-an Kes-ler! Ryan Kes-ler!”

To był wyjątkowy moment. Nie tak dawno temu Kesler denerwował się powrotem do Rogers Arena na uroczystość przejścia na emeryturę bliźniaków Sedin, biorąc pod uwagę, jak skomplikowane stały się jego relacje z fanami Canucks po jego odejściu przez handel.

Przyjęcie Keslera i śpiewy były znakiem, że wszyscy ruszyli do przodu. Kesler w końcu został ciepło wspominany przez fanów Canucks, tak jak powinien.

Z pewnością następną rzeczą będzie znalezienie przez klub sposobu na formalne uhonorowanie gburowatego byłego zawodnika Canucks. To już dawno.

(Zdjęcie Eliasa Petterssona: Bob Frid / Imagn Images)



Zrodlo