Dokąd zmierzają Red Wings po katastrofalnej podróży do Kalifornii?

Detroit Red Wings przeżywają kryzys na początku sezonu.

Jakie jeszcze wnioski można wyciągnąć po tym, jak w poniedziałkowy wieczór przegrali ze skromnym San Jose Sharks po dogrywce i zdobyli punkt, ale po ataku na Zachodnim Wybrzeżu przegrali do 0:3?

Porażka spowodowała spadek rekordu Red Wings w sezonie do 7-9-2, co oznacza procent zwycięstw na poziomie 0,444 i plasuje się na szóstym najgorszym miejscu w lidze. A 18 meczów do rozegrania to już nie tylko zastój na początku sezonu.

Z pewnością nie jest to tylko kwestia napiętego harmonogramu, ponieważ Anaheim i San Jose w zeszłym sezonie zajęły miejsca w dolnej trójce NHL i z łatwością mogą to powtórzyć. Red Wings przegrali z obydwoma zespołami, tracąc łącznie 11 goli – i 15, jeśli uwzględnić ich nierówną porażkę 4:1 z Los Angeles Kings.

Po ponad miesiącu rozpoczęcia sezonu taka jest rzeczywistość Red Wings. I to jest brzydkie.

Więc dokąd oni się stąd wybierają? W tym miejscu sprawa się komplikuje.

Oczywiście dyskurs publiczny koncentruje się obecnie najbardziej na głównym trenerze Dereku Lalonde. To pora roku, kiedy zaczynają zachodzić zmiany trenerskie w NHL – pierwsze w zeszłym sezonie przyszedł listopad 12 — a Lalonde jest obecnie tak samo bezbronny jak każdy inny zawodnik w lidze, jako główny trener trzeciego roku, którego zespół miał ogromne trudności ze znalezieniem rytmu na początku sezonu.

Nie wiem, co dyrektor generalny Steve Yzerman myśli teraz o Lalonde – nie sądzę, żeby ktokolwiek to wiedział – ale występ zespołu na Zachodzie z pewnością nie pomaga jego sprawie.

Egzekucja nadal stanowi problem dla Detroit, a trzeci gol Sharks sprawił, że Tyler Toffoli otworzył bramkę w ostatniej minucie drugiej kwarty. W czwartym meczu Luke Kunin po prostu pokonał swojego zawodnika, JT Comphera, na lodzie, aby zapewnić sobie czyste spojrzenie na bramkarza Cama Talbota. To muszą być frustrujące gole dla Lalonde, które ogląda z ławki rezerwowych, a także dla jego dyrektora generalnego.


Problemy Red Wings na początku sezonu postawiły pod znakiem zapytania przyszłość trenera Dereka Lalonde. (James Guillory / Imagn Images)

Yzerman musi już jednak wiedzieć, że skład, który zebrał, stanowi ogromną część problemu Red Wings – może nie w porównaniu ze składami Sharks i Ducks, ale z pewnością na szerszym poziomie.

Zespół Red Wings chciał poprawić obronę swojej drużyny przed sezonem, a mimo to Yzerman zrobił niewiele, aby osiągnąć ten cel. To prawda, że ​​nie grał w reprezentacji, ale jedyny nowy obrońca, którego sprowadził, Erik Gustafsson, od 18 meczów jest prawdopodobnie najmniej zaufanym regularnym obrońcą zespołu. Yzermanowi udało się znaleźć 4,75 miliona dolarów za strzelca napastnika Władimira Tarasenko, a Tarasenko rozpoczął sezon z zaledwie siedmioma punktami w 17 meczach.

Yzerman pozyskał także nowego defensywnego napastnika, Tylera Motte’a, ale Motte zagrał tylko w sześciu meczach i w poniedziałkowy wieczór doznał kontuzji. Dodał też bramkarza Talbota, który spisał się całkiem dobrze przez większą część sezonu, zanim poniedziałkowy wieczór był niezapomniany. Jego najgorszym momentem był drugi gol Sharksów, przypadkowy strzał z dystansu, który minął rękawicę, ale nawet wtedy zrzucanie winy na Talbota byłoby zbyt wygodne. W tym młodym sezonie wielokrotnie musiał ratować Red Wings.

Zamiast tego Red Wings pozostaje z czymś znacznie bardziej niepokojącym: składem, który wygląda na słabo przemyślany.

Detroit ma czołową szóstkę, która jest mała i ograniczona w defensywie, oraz dolną szóstkę, która ma problemy z produkcją. I szczerze mówiąc, pierwsza szóstka też nie produkuje wystarczająco dużo przy stosunku pięciu na pięciu. Ma czołową parę obrońców, która jest utalentowana, ale wciąż popełnia błędy, drugą parę, która gra powyżej swojego idealnego miejsca w składzie i trzecią parę, której sztab po prostu nie ufa. Nie ma jasnej tożsamości, o której można by mówić, poza być może grą w przewadze, która – trzeba przyznać – plasuje się na trzecim miejscu w NHL.

Być może niektóre z tych problemów wskazują na brak synchronizacji pomiędzy Yzermanem a jego trenerem, ale realistycznie rzecz biorąc, taki skład byłby problemem dla każdego trenera, który mógłby spróbować sobie z tym poradzić.

Zatem tak, Detroit jest już wystarczająco głęboko w sezonie, w którym toczy się prawdziwa rozmowa na temat przyszłości Lalonde. Ale problemy Red Wings sięgają znacznie głębiej i niewielu rozwiąże się samoistnie.

Red Wings mają sześciu zawodników, którym kontrakty wygasają z końcem obecnego sezonu: Motte, Patrick Kane, Christian Fischer, Jeff Petry, Ville Husso i Alex Lyon. Chociaż jest to droga do uwolnienia części limitów kapitalizacji tego lata, wiele zobowiązań Detroit w zakresie większych kapitalizacji pozostaje niezmiennych. Są winni Compherowi i Andrew Coppom łącznie 10,725 miliona dolarów za co najmniej dwa następne sezony (a Compherowi trzy). Benowi Chiarotowi i Justinowi Hollowi pozostał rok na niebieskiej linii. Podobnie Gustafsson. Podobnie Tarasenko.

Oznacza to, że wszelkie znaczące zmiany w tej grupie będą musiały wynikać z kreatywnych i odważnych decyzji podjętych przez Yzermana i jego biuro. Biorąc pod uwagę rozwój sytuacji przez kilka ostatnich lat, można zadać sobie pytanie, czy Detroit może w dalszym ciągu polegać na dokładnie tym samym procesie, który doprowadził go do tego miejsca.

Odbudowa Red Wings zawsze przebiegała w bardziej mglistym harmonogramie, niż by sobie tego życzył ktokolwiek spoza biura Detroit, ale niezależnie od tego, jaki jest harmonogram, wydaje się, że cierpliwość w jego zapewnieniu się skończyła.

W tej chwili do rozegrania pozostały 64 mecze, a wszelkie nadzieje na play-offy są obecnie przyćmione przez pilniejszą potrzebę po prostu zatamowania krwawienia. W sezonie 2021–2022 zespół pod wodzą Jeffa Blashila zakończył grę z 74 punktami. Według stanu na wtorek ich tempo wynosi 73.

Możliwe, że Detroit znajdzie iskrę dzięki zmianie trenera lub jakiejś wymianie, ale w tym momencie takie posunięcie nie może polegać wyłącznie na uratowaniu tego fatalnie wyglądającego sezonu. I z pewnością być może Red Wings będą w końcu gotowi odpowiedzieć na tę serię pobudek, kiedy wrócą do domu, pięć z sześciu kolejnych meczów w Detroit.

Ale w tej chwili cała sprawa wygląda jak bałagan. I nie brakuje winnych.

(Górne zdjęcie JT Compher: Jayne Kamin-Oncea / Imagn Images)

Zrodlo