Minęło ponad 15 lat od czasów Briana Burke’a powiedział Bryanowi Murrayowi że Maple Leafs wybiorą Nazema Kadriego z siódmym wyborem w drafcie NHL w 2009 roku.
Od tego czasu Kadri rozegrał ponad 900 meczów NHL i zdobył Puchar Stanleya z Colorado Avalanche w 2022 roku. Jego kariera niewątpliwie była sukcesem, ale było też głośno, szczególnie przez 10 lat gry w Toronto.
To, co działo się za kulisami w tym czasie, jest częścią tego, co Kadri odkrywa w swoich nowych wspomnieniach „Dreamer: My Life On The Edge”, współautorem Atletycznej Dana Robsona. Rozmawiał z Sportowiec niedawno o dobrych (zdobycie Pucharu), złych (potrzebowanie pomocy przy ubieraniu się z powodu kontuzji podczas wyścigu do Pucharu) i brzydkich (zawieszenia, konflikt z menadżerem Leafs) swojego życia w NHL.
Zacznijmy od Pucharu. Zastanawiałem się, czy mógłbyś przypomnieć sobie pierwszą rzecz, która przyszła Ci do głowy, kiedy zdobyłeś Puchar.
To znaczy, jak najlepiej świętować? (śmiech) Myślę, że to było coś wielkiego. Oczywiście, gdy tylko wygrasz, jedną z moich ulubionych części jest po prostu odejście – oczywiście rodzina na lodzie – ale powrót do szatni po meczu był absolutną przyjemnością. Dla mnie to także wielkie wyróżnienie, podobnie jak natychmiast po zwycięstwie powrót do pokoju i przesiadywanie tam godzinami.
Jaka jest ta scena?
Dużo dobrych wibracji. Oczywiście pojawia się Puchar. Świętujesz. To pierwszy moment, w którym możesz naprawdę, na przykład zanurzyć się w tym, jak święta…, jakby ta rzecz (Kielich) siedziała obok mnie, coś w tym rodzaju. To było epickie.
Czy to nie był rok, w którym doznałeś kontuzji złamanego kciuka?
Zgadza się. Ubierałem się pod okiem zespołu medycznego. Fizycznie musieli mnie ubrać, żebym zagrał w finale. W pierwszym meczu, w którym wróciłem, strzeliłem zwycięskiego gola po dogrywce. To spowodowało, że seria zakończyła się wynikiem 3-1. I nie schrzaniliśmy tego (ołowiu).
Czekaj, więc dosłownie wiążą ci łyżwy i zakładają każdy element wyposażenia, bo po prostu nie możesz tego zrobić?
Dokładnie. Klepię moje patyki. Wiążę łyżwy. Wiążę spodnie. Wszystko. Ledwo mogłem założyć sportowca. To dość krępujące rozmawiać o tym. Ale jednocześnie jest to trochę chore.
Wcale nie uważam, że to coś wstydliwego.
Dosłownie nie mogłam nawet – jakby przywiązywali mi kubek. Jestem całkowicie bezużyteczny.
Przed każdym meczem dostawałem zastrzyk w nadgarstek, co samo w sobie było koszmarem. Byłem prawie bardziej zdenerwowany zastrzykiem niż samym meczem. Nie jestem wielkim facetem od igieł. Ale sądząc po tym, gdzie był mój kciuk, nie mogli zamrozić całości, w przeciwnym razie nie byłbym w stanie wyczuć dolnej części dłoni, aby kontrolować krążek. Musiałem więc grać z bólem, ponieważ nie było możliwości przejścia całego obszaru bez czucia ręki. Więc był to trochę skomplikowany proces. Ledwo mogłem utrzymać kij.
Czy czułeś, że zmieniłeś narrację o sobie? Ponieważ oczywiście było wiele rzeczy w przeszłości. A teraz wygląda na to, że to już nie ta historia.
Zdecydowanie. Potem nie słyszałem żadnego pisku. Miło jest po prostu uciszyć krytyków. I wiesz, przez całą moją karierę zawsze starałem się poprawić swoją grę w play-offach. Zawsze czuję, że odegrałem kluczową rolę w jakiejkolwiek serii, w której grałem. Jednak oczywiście zawieszenia przyćmiły wszystko, co pozytywne osiągnąłem w play-offach. To był zdecydowanie świetny sposób, aby powiedzieć wszystkim, żeby się zamknęli.
Czy jakakolwiek część ciebie zmieniła się po zawieszeniach? Czy coś się zmieniło, czy po prostu nadal jesteś tym, kim byłeś?
Po prostu próbowałem nadal być tym, kim byłem. Jednak w tym roku, w którym wygraliśmy, czekała mnie prawdopodobnie największa presja, jaką kiedykolwiek doświadczyłem w mojej karierze, ponieważ rok wcześniej zostałem zawieszony w Kolorado i wciąż o tym mówiono. Więc to było dla mnie w zasadzie rozstrzygnięcie. Musiałem przyjść gotowy do wyjścia. Było wielu ludzi, których obserwowałem podczas tej fazy play-off. Zanim doznałem kontuzji, w finale konferencji przeciwko Oilers, rywalizowałem z Connem Smythe’em (Nathanem MacKinnonem) i Cale’em (Makarem). O tym wszyscy mówili. Z pewnością przyszedłem gotowy do gry, ale oczywiście kontuzja nieco mnie cofnęła, ale nadal byłem w stanie się podnieść.
Czy byłeś w ogóle motywowany przez kierownictwo w Toronto? Nie wiem, czy wtedy tak się czułeś, ale rezygnacja z ciebie, kiedy to zrobili, czy w ogóle cię to motywowało?
Tak, zdecydowanie w pewnym sensie, w sposób mściwy i pełen nienawiści. Z pewnością. Jak wspomniałem w książce, w tamtym momencie rzuciłem się na wszystkich, bo po prostu nie podobało mi się to, jak mnie potraktowali. W tamtym momencie zrobiłem to osobiście.
Wspomniałeś w książce, że Lou Lamoriello poradziłby sobie w tej sytuacji (handel z Toronto do Kolorado) inaczej. Jak myślisz, jak by sobie z tym poradził? (Kyle Dubas był wówczas dyrektorem generalnym Leafs.)
Myślę, że po prostu komunikowałby się trochę inaczej. Lou jest bardzo praktyczny. Zatem prawdopodobnie nadzorowałby tę sytuację nieco dokładniej. Nie mam pojęcia, co ci goście myśleli i co próbowali zrobić. Ale to była jedna z tych rzeczy, do których byłem w pewnym sensie przyzwyczajony – po prostu skakałem tam i z powrotem (od Marlies do Leafs) przez kilka lat, aby rozpocząć karierę, próbując znaleźć swoją ścieżkę. I w końcu przełamałem się, kiedy tego potrzebowałem.
W książce jest wiele interesujących fragmentów, o których nie wiedziałem, a jeden z nich dotyczył spraw związanych z zarządzaniem na początku twojej pracy w Toronto. W pewnym momencie poprosili cię, abyś zamieszkał u rodziny kwaterunkowej. Chyba nigdy o tym nie słyszałem. Jak to wyglądało w tamtym czasie? Czy to normalne?
Najlepszą częścią wydania książki jest to, że możesz poznać kilka ciekawych szczegółów. Było już późno (kiedy mnie zapytali). Miałem już miejsce i tak jakby wyszły ze stolarki. Więc to nie było zaplanowane. To było tak, jakby pewnego dnia wszedłem do biura, a oni powiedzieli: „Idziesz do kwatery mieszkalnej”. A ja na to: „Nie, nie jestem”. To było zdecydowanie trochę dziwne. I (rodzina) też była w Oakville. Wynająłem mieszkanie w centrum miasta, pięć minut spacerem od Scotiabank (Arena).
W książce dałeś jasno do zrozumienia, że naprawdę lubisz współpracować z Brianem Burke’em, ale współpraca z kierownictwem pod nim nie była taka łatwa. Jak myślisz, jaki był ich problem? Jak myślisz, dlaczego byli dla ciebie tacy surowi?
Myślę, że mieli wrażenie, że jestem prawdopodobnie arogancki i zarozumiały. Myślę, że moją pewność siebie postrzegali jako coś, co nie było tym, czym było. Rozumiałem, dlaczego czasami potargałem jakieś pióra. Ale ostatecznie moi koledzy z drużyny – kiedy mnie poznacie, wszyscy mnie pokochali. To nie tak, że byłem tym zarozumiałym, samolubnym kutasem. (Ale) tak mnie traktowali. Musiałeś mnie po prostu zrozumieć. Mam wrażenie, że przez wiele lat byłem źle rozumiany.
Czy myślisz, że źle zrozumieli fakt, że twoja pewność siebie wynikała raczej z wiary w siebie, niż z „Jestem na wagę złota”. Jestem lepszy niż wszyscy inni.” Ponieważ nigdy Cię tak nie interpretowałem. Ale myślisz, że tak to czytają?
Zdecydowanie. A to chłopaki ze starej szkoły. To było jak: „Dlaczego jesteś taki pewny siebie? Co zrobiłeś, że jesteś taki pewny siebie?” rodzaj mentalności. A ja na to: „Co masz na myśli? Nie chcesz, żebym uwierzył, że tu przynależę? Było to dla mnie bardzo mylące. Zdecydowanie próbowali sprawdzić moją pewność siebie, jakby to na pewno sprawdzili.
Kiedy spojrzysz wstecz na sytuacje takie jak ta, w której w zasadzie wymienia się każdego gracza w pierwszej rundzie, który jest porażką. Jak myślisz, co próbowali zrobić? Próbują cię przestraszyć? Jak myślisz, o co tu chodziło?
Nie mam pojęcia, stary. Do dziś jestem głęboko zdezorientowany, dlaczego to zrobili. Bo pomyślałbyś, że facet, którego wybierzesz w drafcie, wybrany z pierwszej dziesiątki, w którego zainwestowałeś dużo pieniędzy, pomyślałbyś, że zamiast go niszczyć, spróbujesz go zbudować? Mają szczęście, że byłem tym, kim byłem, miałem silną mentalność i tę przewagę. Z łatwością mogłem (wpaść) na jedną z tych list.
Myślę, że ludzie byliby zaskoczeni, gdyby się dowiedzieli, że ogólnie lubisz grać dla Mike’a Babcocka. Możesz mi powiedzieć, czy to niesprawiedliwa charakterystyka, ale wyglądało na to, że pod pewnymi względami znalazł sposób, aby wydobyć z ciebie jak najwięcej. Czy to sprawiedliwe?
Myślę, że tak. (On) wiedział, jak bardzo kocham wyzwania i że sprostam temu wyzwaniu. Myślę, że dzięki niemu stałem się lepszym graczem, lepszym profesjonalistą. Myślę, że nie ma co do tego wątpliwości. Poświęcił czas, aby ze mną pracować. Zbyt często przebywałam w jego biurze. Przez pierwszy rok, kiedy tam był, codziennie zaciągał mnie do swojego biura. Mówię: „Kochanie, mogę najpierw zjeść śniadanie? Czy mogę przynajmniej napić się kawy?” Po prostu wydawało się, że każdego dnia będzie na mnie czekał pod drzwiami, chcąc mi tylko coś pokazać lub o czymś porozmawiać. Nauczył mnie wiele na temat przygotowań i bycia przygotowanym do meczu. Było trochę wątpliwe podejmowanie decyzji czasami z jego strony. Ale dla mnie wcale nie miałem z nim złych relacji. Uważam, że nadal jest dobrym trenerem i ma za sobą wspaniałą karierę.
Czy możesz opowiedzieć, jak wyglądały te codzienne spotkania?
Zawsze czekał na mnie klipsy. Wiedział, że jestem wielkim fanem (Pavla) Datsyuka. Pokazywał mi nagrania Datsyuka. Bo myślę, że myślał, że mogę być kimś podobnym, co wtedy wydawało mi się szalone. Byłem więc bardzo zaintrygowany, gdy opowiadał o nim i pewnych rzeczach, które zrobi. Był najlepszym graczem zespołowym i facetem o długości 200 stóp, o niewiarygodnych umiejętnościach. Starałem się wzorować swoją grę na nim, najlepiej jak potrafiłem. Próbowałby mi tylko doradzić. Czasem też był dla mnie surowy, nie zrozumcie mnie źle. Ale kiedy mówił o Datsyuku, wciągałem się. Słuchałbym wszystkiego, co powiedział.
Widziałem, jak wielu gwiazdorów mówiło o Mitchu Marnerze, ponieważ ich zdaniem krytyka pod jego adresem jest niesprawiedliwa. Co twoim zdaniem było niesprawiedliwego w związku z niektórymi wydarzeniami z Marnerem i Toronto?
To zawodnik typu supergwiazda. A najlepsi gracze często są pociągani do większej odpowiedzialności. I tak po prostu jest. Prawie widziałeś, co przydarzyło się Philowi (Kesselowi). To facet, który wyszedłby na boisko, zdobył 80 punktów i strzelił 40 goli, a ludzie i tak by cię podziwiali. Czego tak naprawdę się tutaj spodziewasz? Wiem, że nie ma sukcesu w play-offach i gwiazdy muszą tam wystąpić. Ale Mitchy, zabierałbym go do okopów w każdy dzień tygodnia i miałbym go w swojej drużynie. Rozumiem, jakim jest facetem i jaki ma ogień. I kurczę, co za gracz. Kiedy grałem z Mitchym, był prawdopodobnie jednym z najlepszych kolegów z linii, jakich kiedykolwiek miałem. Tylko jego wizja, sposób, w jaki gra i widzi lód. Mógłbym godzinami opowiadać o Mitchu. Jestem jego wielkim fanem i wziąłbym go do swojej drużyny w każdy dzień tygodnia.
Wywiad ten został zredagowany i skrócony dla przejrzystości.
(Zdjęcie na górze: Kim Klement / USA Today)