„Czuję złość”: Hiszpania przygotowuje się na kolejne burze po śmiertelnych powodziach

Walencja i Madryt, Hiszpania – Kiedy przez Walencję przetoczyła się gwałtowna powódź, bezcenne pamiątki rodzinne zostały zniszczone, gdy woda zalała mieszkanie na parterze Marilo Grandoli.

Ale mimo to Grandoli czuje się szczęśliwy.

„Straciliśmy takie rzeczy, jak kartka, którą pokazałem, gdy mój pradziadek otwierał sklep spożywczy w 1915 r., moja praca domowa ze szkoły i rodzinne zdjęcia” – powiedziała Al Jazeerze.

„Były dla nas cenne. Ale są inne rodziny, które straciły bliskich. Stracili znacznie więcej.”

52-letnia dziennikarka mieszkająca w Catarroja, jednym z najbardziej dotkniętych obszarów Walencji, gdzie zginęło 28 osób, twierdzi, że ponad dwa tygodnie po powodziach nadal jest w szoku.

Teraz w całej Hiszpanii ponownie nasilają się obawy, gdy kolejne burze grożą wylaniem rzek.

W środę stanowy synoptyk pogody Aemet wydał czerwone alerty dla Malagi, skąd ewakuowano tysiące osób, oraz Tarragony w Katalonii. Dla Walencji ogłoszono bursztynowy alert, drugi najwyższy.

Chociaż w czwartek nie ogłoszono alertów dla Malagi, w niektórych częściach regionu Walencji należy spodziewać się ulewnych opadów. Nie obejmują one obszarów najbardziej dotkniętych powodzią z 29 października.

Osoba trzyma telefon komórkowy, na którym wyświetla się ostrzeżenie o ograniczeniach ruchu w 20 gminach dotkniętych przepełnieniem rzek Poyo i Magro, w Quart de Poblet, Walencja, Hiszpania [Eva Manez/Reuters]

Niektórzy Hiszpanie w ramach przygotowań przykryli swoje samochody folią i przywiązali je do latarni.

„Nie wiem, jaki jest dzień tygodnia, czy jest to poniedziałek, czy wtorek” – powiedział Grandoli.

Podobnie jak tysiące innych Walencji, jej życie wywróciło się do góry nogami 29 października, gdy gwałtowne powodzie spustoszyły miasto. Co najmniej 223 osoby zginęły, a 23 nadal uważa się za zaginione.

Grandoli twierdzi, że podczas gigantycznej akcji sprzątania czuje mieszaninę złości, wdzięczności i determinacji.

„Czuję złość w stosunku do polityków, ale jestem wdzięczny wolontariuszom i służbom publicznym za sposób, w jaki pomogli w wyjaśnieniu sytuacji. Mieszkańcy Walencji wyzdrowieją” – powiedziała.

Gniew wielu osób skierowany został na Carlosa Mazona, prezydenta regionalnego Walencji, którego administracja w dniu powodzi o godzinie 20:11 ogłosiła czerwony alarm w telefonach komórkowych mieszkańców, kilka godzin po tym, jak we wsiach i na przedmieściach miasta zaczęły pojawiać się katastrofy. dewastacja.

Firma Aemet wydała ostrzeżenie o czerwonym alarmie o godzinie 7:31 w dniu ulewy, 12 godzin przed władzami Walencji.

Mazon, który w piątek pojawi się przed parlamentem Walencji, aby wyjaśnić decyzje swojej administracji, powiedział w poniedziałek reporterom, że „mogły zostać popełnione błędy” i „wszyscy” będą zobowiązani je zweryfikować.

„Ma na rękach krew wielu ludzi”

Dziesiątki tysięcy ludzi wzywało do dymisji Mazona podczas gniewnej demonstracji w Walencji, podczas której protestujący oblepili błotem budynek rządu Walencji.

Eulalia Gregori trzymała w górze domowej roboty tabliczkę przedstawiającą odwróconego Mazona z diabelskimi rogami.

„Idź do piekła, gdzie twoje miejsce, zostawiłeś nas z krwią na rękach” – głosi plakat.

„Mazon powinien być tym, który zapłaci za tę katastrofę. Ma na rękach krew wielu ludzi, a mimo to przez cały czas zaprzeczał, że zrobił coś złego” – powiedział Al Jazeerze Gregori, lat 38, nauczyciel mieszkający w Walencji.

„Nie straciłem brata ani ojca w powodziach i mój dom nie jest pokryty błotem, ale jesteśmy w tym wszyscy razem”.

Mężczyzna przechodzi obok czytającego graffiti "Dziękuję wolontariuszom. Psy polityczne, tu rządzą ludzie"po katastrofalnej powodzi, gdy Hiszpania przygotowuje się na kolejne ulewne deszcze, w Paiporta w Walencji, Hiszpania, 13 listopada 2024 r. REUTERS/Vincent West
Mężczyzna przechodzi obok graffiti z napisem „Dzięki wolontariuszom”. Polityczne psy. Ludzie tu rządzą po katastrofalnej powodzi, podczas gdy Hiszpania przygotowuje się na kolejne ulewne deszcze w Paiporta w Walencji [Vincent West/Reuters]

Rzecznik rządu Walencji przesłał Al Jazeerze oświadczenie, w którym poinformował, że przed powodzią wydano mieszkańcom szereg ostrzeżeń.

Stwierdziła, że ​​w dniu katastrofy nie została na czas poinformowana o niebezpieczeństwie powodzi przez państwowe władze hydrologiczne odpowiedzialne za gospodarkę wodną na tym obszarze.

Inni kierują swoją złość na rząd Hiszpanii za to, że nie zapewnił szybszej pomocy dla regionu.

Hiszpania jest krajem wysoce zdecentralizowanym, w którym regiony zachowują dużą autonomię.

Powódź została uznana za stan nadzwyczajny drugiego stopnia, co oznacza, że ​​to władze Walencji zachowały władzę w zakresie zarządzania kryzysem, a nie rząd centralny.

Rzecznik hiszpańskiego rządu powiedział Al Jazeerze, że zrobił on wszystko, aby ostrzec przed zbliżającą się katastrofą i zaoferować pomoc, mimo że nie sprawował nad nią całkowitej kontroli.

Wcześniejszy alarm „mogł uratować życie”

Hiszpański rząd socjalistyczny starał się uniknąć politycznego sporu z konserwatywną administracją w Walencji, kierowaną przez opozycyjną Partię Ludową.

Oscar Puente, hiszpański minister transportu, powiedział we wtorek dziennikarzom: „To nie czas, aby rozmawiać o obowiązkach, ale czas, aby skoncentrować się na rekonwalescencji Walencji”.

Król Felipe, który w zeszłym tygodniu został oblany błotem podczas wizyty w Walencji z politykami, również jest celem wściekłości mieszkańców.

Ana Camarasa Belmonte, ekspertka w dziedzinie hydrologii na Uniwersytecie w Walencji, która badała tereny zalewowe, na których doszło do katastrofy, powiedziała, że ​​niewiele osób mieszkających w okolicy wiedziało, jak zareagować.

Policja i strażacy z Madrytu opróżniają garaż po katastrofalnej powodzi, podczas gdy Hiszpania przygotowuje się na kolejne ulewne deszcze, w Paiporta w Walencji, Hiszpania, 13 listopada 2024 r. REUTERS/Vincent West
Policja i strażacy z Madrytu osuszają garaż po katastrofalnej powodzi w Walencji [Vincent West/Reuters]

„Gdyby ostrzeżenie zostało wysłane do ludzi wcześniej, mogłoby uratować życie. Gdyby ludzie wiedzieli o ryzyku, na jakie się narażają, mogliby się lepiej chronić” – powiedziała Al Jazeerze.

Camarasa Belmonte powiedziała, że ​​powódź miała miejsce w dorzeczu rzeki Rambla de Poyo na południu Walencji. Zwykle jest to strumyk zazwyczaj suchy i nieprzyzwyczajony do tak dużej objętości wody.

„Zbiorowa pamięć jest bardzo krótka i kiedy mija kilka lat bez powodzi, ludzie zapominają o ryzyku, na jakie się narażają. Tworzy to fałszywe poczucie bezpieczeństwa, które należy zwalczać poprzez edukację obywateli na temat zagrożeń, jakie stwarzają na terenie, na którym żyją, oraz zasad zachowania się w czasie powodzi” – stwierdziła.

Dodała, że ​​regionalny plan urbanistyczny dopuszcza wysoki poziom budownictwa na obszarze narażonym na powodzie.

„To zdecydowanie zły pomysł, aby w takiej strefie budować tak dużo budynków. Zastosowanie powinno być inne” – stwierdził Camarasa Belmonte.

Po powrocie do Catarroja, wśród smutku, jedna rzecz daje Grandoliemu pocieszenie. Sklep jej rodziny stał się punktem zbiórki darmowej żywności dla najbardziej potrzebujących z okolicy.

„Jestem bardzo zadowolony, że sklep mojego pradziadka stał się dla ludzi czymś pozytywnym” – powiedział Grandoli.

Zrodlo