Minęło 21 dni od ulewnych deszczy, które DANA zniszczyły gminy we Wspólnocie Walenckiej, Maladze i Albacete. Od tego czasu jesteśmy w tarapatach, martwiąc się za wszystkich, którzy stracili wszystko lub kogoś.
Dobrze wiecie, że nadal jesteśmy wszyscy bardzo uważni i właśnie dzisiaj królowie mogli odwiedzić takie gminy jak Utiel, Chiva czy Letur, pocieszając w ten sposób swoich sąsiadów po tylu dniach ponoszenia tych wszystkich strat.
Nadal napływają tam setki wolontariuszy i datków, aby pomóc tym, którzy mają najmniej w takiej sytuacji. Wykładając dane na stół, ofiary śmiertelne Ich liczba wynosi 219, a oficjalna liczba aktywnych osób zaginionych to 8.
Są też oczywiście straty materialne. Dotkniętych jest 62 000 firm, ponad 300 000 pracowników, 4000 przedsiębiorstw handlu detalicznego, sto szkół. Mimo to pracownicy próbują aktywować, podnieść głowę i stopniowo podnosić rolety swojego biznesu.
Carlos Reolid pracuje w sklepie z narzędziami López de Algemesí i, podobnie jak wiele innych osób w tych gminach, straciła większość swojej działalności. Biznes, który składał się z trzech pięter: piwnicy całkowicie zalanej, pierwszego piętra, w którym znajdował się metr wody, i drugiego.
Jednak pomimo utraty prawie wszystkiego,lub zaprzestał świadczenia usług.
Praca mimo tragedii
Jak wyjaśnił Carlos w „La Linterna”, od następnego dnia po tym, jak DANA zdewastowała Algemesí, zaczęli świadczyć usługi. Stracili mnóstwo materiałów, Ale to, co im pozostało, rozdali potrzebującym.
„W czasie usuwania materiału zalaliśmy piwnicę i sklep.„Wiele osób potrzebowało materiałów, a my zapewniliśmy usługi na tyle, na ile mogliśmy” – zaczął od wyjaśnień.
„Piwnica jest całkowicie zalana, a sklep ma jakieś dziesięć metrów, górna część uratowana, gdzie nocował mój ojciec” – wyjaśnił.
Kiedy nadszedł ten tragiczny dzień, on i jego ojciec pracowali w sklepie z narzędziami. Kiedy zaczęło padać, postanowił wrócić do domu, aby być z rodziną, choć nigdy się tego nie spodziewał że jego ojciec tam zostanie, ani że sytuacja nie jest aż tak drastyczna.
„Nie sądziliśmy, że to tak będzie. Chciałem wrócić do sklepu z narzędziami i nie mogłem zaparkować, zadzwoniłem do ojca i powiedziałem mu, że dużo pada i nie wróci, a po piętnastu minutach rozmowy z nim nie można było się ruszyć, to była tragedia” – wyjaśnił. .
Co ci powiedzieli z ubezpieczenia?
Podobnie jak wielu innych, którzy stracili tak wiele po DANA, Konsorcjum musi zrekompensować im wystarczające dochody, aby móc naprawić ich sytuację.
Kiedy jednak to nastąpi? O to zapytaliśmy go w „La Linterna” i powiedział nam, że skontaktował się ze swoim ubezpieczycielem, ale muszą jeszcze sporządzić opinię biegłego, Nie wiedzą, kiedy nadejdzie.
„Skontaktowaliśmy się z ubezpieczycielem, ale nie wiemy, ile dla nas rozwiążą, jak daleko będą w stanie posunąć się, ale jesteśmy zależni od Konsorcjum” – stwierdził.