Być może w wiadomościach nie ma informacji o ludobójstwie w Gazie, ale ono się nie skończyło

„Cały świat jest sceną” – napisał Szekspir. Jednak dzisiaj na tej scenie wydaje się, że nie ma miejsca dla jednej części świata – Gazy. Zamiast tego światła jasno świecą na Donalda Trumpa z powodu jego zwycięstwa w wyborach prezydenckich w USA i Demokratów z powodu ich porażki.

Ponieważ uwaga świata skupia się na polityce amerykańskiej, światowe media przestały donosić o eksterminacji ludzi w Gazie. Patrząc na nagłówki mediów, można by pomyśleć, że ludobójstwo ustało, ale tak nie jest.

Palestyńscy dziennikarze i ledwo funkcjonujące władze medyczne nadal donoszą: 5 listopada zginęły 54 osoby, 6 listopada 38 osób, 7 listopada 52 osoby, 8 listopada 39 osób zginęło, 9 listopada 44 osoby zginęło, 49 osób zginęło 10 listopada.

A to tylko ciała, które odnaleziono. Niezliczone ofiary leżą na ulicach lub pod gruzami w zrównanych z ziemią dzielnicach.

Palestyńczycy w Gazie są eksterminowani w stałym tempie przez izraelskie myśliwce, czołgi, drony, quadkoptery, buldożery i karabiny maszynowe wyprodukowane w USA.

W ostatnich tygodniach ludobójstwo przybrało kolejny niegodziwy obrót, a armia izraelska wprowadziła w życie to, co izraelskie media nazwały „Planem Generała” – czyli czystki etniczne w północnej Gazie.

W rezultacie całe społeczności znikają w kampanii, która wykracza poza cele militarne, a której celem jest samo istnienie narodu palestyńskiego.

Miasta Beit Hanoon i Beit Lahiya były tradycyjnie sennymi wioskami, niegdyś cenionymi ze względu na obfite plony i spokojny tryb życia. Słynęli ze słodyczy truskawek i pomarańczy oraz piaszczystych wydm pełnych pasących się owiec i kóz.

W pobliżu stał olbrzym Dżabalija, siedziba największego i najgęściej zaludnionego obozu dla uchodźców spośród ośmiu obozów w Gazie, liczącego ponad 200 000 mieszkańców. To tutaj w 1987 r. rozpoczęła się pierwsza Intifada, po tym jak izraelski kierowca skosił i zabił czterech palestyńskich robotników.

Od czasu drugiej intifady wszystkie obszary północnej Gazy były przedmiotem powtarzających się zniszczeń. Jednak dzisiaj stoją w obliczu poziomu przemocy i zniszczeń, które są równie niewyobrażalne, jak i bezprecedensowe, „ludobójstwo w ludobójstwie”, jak określił Majed Bamya, starszy palestyński dyplomata przy ONZ. Masowa śmierć, masowe wysiedlenia i masowe zniszczenia dokonywane są z szokującą brutalnością, czyniąc całą północ pustynią.

Na początku tej ostatniej kampanii na północy pozostało około 400 000 Palestyńczyków, w porównaniu z milionową populacją. Izrael postawił tym osobom ultimatum, nakazujące opuszczenie kraju, ale nie gwarantowały bezpiecznego przejazdu ani alternatywnego miejsca schronienia. Wielu zdecydowało się zostać. Ci, którzy próbowali wyjechać, często byli celem sił izraelskich i zabijani na ulicach. Inni, którym się to udało, byli po drodze dręczeni.

W jednej wstrząsającej scenie opowiedzianej przez świadka dziennikarzowi Motasemowi Dalloulowi, który opublikował to w mediach społecznościowych izraelscy żołnierze oddzielali dzieci od matek i wrzucali je do dołu. Następnie izraelski czołg okrążył dół, zasypując dzieci piaskiem i terroryzując je. W końcu żołnierze zaczęli wyciągać dzieci z dołu i rzucać je kobietom.

Jak czytamy w poście: „Ktokolwiek złapał dziecko, kazano je nieść i szybko oddalać się, bez gwarancji, że dziecko będzie jego własne. Wiele matek nosiło w sobie nieswoje dzieci i zmuszone były z nimi wyjeżdżać, zostawiając własne dzieci w rękach innych matek. Oznaczało to początek nowego rozdziału cierpienia, w którym matki szukały swoich dzieci w ramionach innych kobiet, próbując je uspokoić, dopóki nie odnalazły swoich prawdziwych matek”.

Horror trwa nadal dla Palestyńczyków, którzy zdecydowali się pozostać lub nie mogą wyjechać. Aby ich wypędzić lub po prostu wyeliminować, Izrael zastosował celową politykę przymusowego głodu. Jej siły systematycznie blokują dotarcie na północ pomocy humanitarnej, w tym żywności, wody butelkowanej i środków medycznych.

Aby przyspieszyć masową śmierć, armia izraelska uniemożliwia także personelowi medycznemu i zespołom ratunkowym dotarcie do rannych i innych osób potrzebujących pomocy medycznej. Ci, którym udaje się dotrzeć do szpitala, często po przybyciu na miejsce odkrywają, że nie zapewnia on ani opieki medycznej, ani bezpieczeństwa. Wiele osób umiera z powodu obrażeń z powodu krytycznego braku środków medycznych i personelu.

Armia izraelska wielokrotnie atakowała ledwo funkcjonujące szpitale na północy. To skłoniło specjalnego sprawozdawcę ONZ ds. zdrowia, dr Tlalenga Mofokenga, do określenia działań Izraela jako „lekarstwo” 25 października. Według niedawnego raportu ONZ Izrael zaangażował się w „skoordynowaną politykę zniszczenia systemu opieki zdrowotnej w Gazie”, obejmującą „celowe ataki na personel i obiekty medyczne” – działania stanowiące zbrodnie wojenne.

Krewni autora, którzy zginęli w ciągu ostatnich kilku miesięcy w Gazie: Tamer (29 lat), jego syn Tamer (5 miesięcy), jego córka Nada (4) i jego matka Suzan (47) [Courtesy of Ghada Ageel]

Podczas ostatniego izraelskiego ataku na szpital Kamal Adwan w Beit Lahiya pozostały w nim sprzęt medyczny, zapasy, butle z tlenem, generatory i leki zostały zniszczone. Trzydziestu pracowników służby zdrowia, w tym dr Mohamed Obeid, ordynator chirurgii ortopedycznej w szpitalu al-Awda w Dżabalii, zostało zatrzymanych podczas zapewniania opieki w Kamal Adwan. Zatrzymano także nieznaną liczbę pacjentów i wysiedlonych cywilów ukrywających się w pobliżu. Armia izraelska rozebrała namioty, rozebrała mężczyzn i przetransportowała ich w nieznane miejsca.

Dyrektor szpitala, dr Hussam Abu Safiyeh, został przesłuchany i ostatecznie zwolniony, ale dowiedział się, że jego nastoletni syn został stracony. Zapadający w pamięć dźwięk jego głosu prowadzącego modlitwę Janazah za syna przeszywa duszę i przypomina o brutalnych żniwach, jakie okupacja wyrządziła pracownikom służby zdrowia w Gazie i ich rodzinom.

Ponieważ niewiele szpitali i szkół jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo, pozostali Palestyńczycy tłoczą się w budynkach mieszkalnych. W rezultacie masowe izraelskie bombardowania obszarów mieszkalnych zbierają oszałamiające żniwo w ludziach, czasami wymazując całe wielopokoleniowe rodziny.

Kiedy to piszę, w dom Abu Safiego w północnej Gazie doszło do ataku, w wyniku którego zginęło co najmniej 10 członków rodziny, a wiele innych zostało rannych. Ranni i uwięzieni pod gruzami wołają o pomoc, ale ekipom ratowniczym nie udaje się do nich dotrzeć.

29 października wielopiętrowy dom rodziny Abu Nasr w Beit Lahiya, który stał się schronieniem dla ponad 100 wysiedleńców z tej samej wielopokoleniowej rodziny wraz z prawie 100 mieszkańcami budynku, stał się miejscem straszliwej masakry, kiedy izraelskie bombardowania To.

Żadna karetka ani ekipa ratunkowa nie mogła do nich dotrzeć, przez co sąsiedzi – niektórzy sami ranni – musieli przekopywać się przez gruzy gołymi rękami, trzymając się desperackiej nadziei na uratowanie ocalałych. Z ponad 200 osób, które się tam schroniły, przeżyło jedynie 15, w tym 10 dzieci świadkowie. Pod gruzami pozostaje ponad 100 osób.

Rodzina Abu Nasr była znana ze swojej hojności, zawsze otwierając drzwi każdemu w potrzebie i dzieląc się ograniczonymi zasobami, jakie posiadała. Po masakrze sąsiadka opowiedziała, jak rodzina wspierała wysiedlone rodziny, które osiedliły się w pobliżu, nie mając nic dla swoich dzieci. Pomimo poważnych niedoborów na północy i trwającego oblężenia, babcia rodziny zapewniła im koce, żywność i wodę, kontrolując ich stan każdego dnia aż do tego tragicznego dnia, kiedy stali się celem.

Ta rosnąca liczba ofiar ukazuje ludobójstwo w czasie rzeczywistym, podczas którego nie tylko ginie życie, ale ginie bez śladu, a każde z nich jest niezastąpione w sieci nieubłaganych i wzajemnie powiązanych strat.

Chociaż Izrael próbuje wymazać życie Palestyńczyków w północnej Gazie, nie spowolnił ludobójczych ataków na pozostałej części Strefy. Palestyńczycy w dalszym ciągu spotykają się z bombardowaniami nawet w tak zwanych bezpiecznych strefach.

Moja rodzina odczuła udrękę tej rzeczywistości dwa tygodnie temu.

Tego dnia, gdy przygotowywałam się do wyjścia do pracy, mój syn zawołał: „Mamo, mamo, w wiadomościach jest ciocia Majdia!” Pobiegłem do sali telewizyjnej, gdzie ekran pokazywał Majdiyę – ocalałą z Nakby w 1948 r. – siedzącą obok ciała swojej córki Suzan (47 l.) i ściskającą martwe ciało swojego pięciomiesięcznego prawnuka, Tamera. Otoczyli ich członkowie rodziny.

Trzy kobiety siedzą na ziemi i przeglądają warzywa do gotowania
Majdiya z dwiema wnuczkami przed wojną w Gazie [Courtesy of Ghada Ageel]

W raporcie podano, że Suzan i Tamer zginęli w ataku na obóz Nuseirat, w którym zginęło co najmniej 18 osób. Później dowiedzieliśmy się, że inny wnuk Suzan, czteroletnia Nada, również zginęła, gdy spała obok niej.

Majdiya opłakuje teraz szóstą stratę w rodzinie. Widok nieruchomego ciała Suzan i małego Tamera w ramionach Majdiyi, jej twarzy wyrytej żalem i drżących rąk, gdy opisuje swoją stratę, łamie serce.

Cichy smutek dzieci i rodzeństwa Suzan zgromadzonych wokół ciał jest niezapomniany. Widok Bisan, synowej Suzan i matki Tamera i Nady, robiącej telefonem komórkowym ostatnie zdjęcia martwych ciał swoich dzieci, jest nieznośnie nie do zniesienia. A potem 17-letni syn Suzan, przylgnięty do ciała matki i błagający, aby go pochowano razem z nią, z głębią smutku nie do opisania.

Zaledwie kilka miesięcy przed własną śmiercią Suzan doświadczyła bolesnej straty najstarszego syna, Tamera, 29-letniego taksówkarza, który pomagał wysiedleńcom w przemieszczaniu się z miejsca na miejsce. Syn Tamera urodził się zaledwie kilka dni po jego śmierci i otrzymał imię po nim. Mały Tamer żył przez pięć miesięcy, zanim został zabity w zeszłym tygodniu, gdy spał obok swojej babci.

W poszukiwaniu bezpieczeństwa Suzan i jej rodzina byli wielokrotnie zmuszeni do ucieczki. Najpierw szukali schronienia u mojego szwagra w dzielnicy Hay al-Amal w Khan Younis. Kiedy Hay al-Amal został zaatakowany, przenieśli się do al-Mawasi, ale w przeludnionym obszarze trudno było znaleźć schronienie. Ich następnym przystankiem było Rafah, a następnie wrócili do Khan Younis, gdzie Rafah zostało zniszczone.

Wyczerpana, ale zdecydowana Suzan oświadczyła: „Jeśli mamy umrzeć, niech stanie się to w Nuseirat, niedaleko naszego domu. Będziemy tam mieszkać lub tam umrzemy, ale nie umrę daleko od domu. Dlatego ona i jej rodzina wyruszyła w niemożliwą podróż z Khan Younis do obozu Nuseirat, w cudowny sposób omijając siły izraelskie blokujące drogę między Al-Zawaida i Nuseirat.

Być może jedyną pociechą dla Majdiyi w jej niewyobrażalnym smutku było to, że mogła zapewnić Suzan i jej dwójce prawnuków godny pochówek, owijając ich w białe całuny.

Tak wielu rodzinom, szczególnie na północy, odmówiono nawet podstawowych środków uczczenia swoich zmarłych. Niektórzy zmuszeni byli owijać zmarłych bliskich w koce, inni w plastikowe worki na śmieci.

Ta niemożność zapewnienia bliskim pełnego szacunku pożegnania sprawia, że ​​ból i żal są o wiele bardziej nie do zniesienia. Jest to oczywiście celowe naruszenie godności. Wydaje się, że izraelska armia podąża za słowami emerytowanego generała Giory Eilanda, autora „Planu generała”, który powiedział na posiedzeniu w Knesecie: „Co jest ważne dla [Hamas leader Yahya] Sinwar to ziemia i godność, a tym manewrem odbierasz zarówno ziemię, jak i godność.

Taka jest bolesna rzeczywistość Gazy – rzeczywistość ukryta przed światowym spojrzeniem, a jednak wymagająca pilnej uwagi i działania. Podczas gdy świat może być pochłonięty dramatem politycznym w USA, Gaza stoi w obliczu systemowej eksterminacji, dehumanizacji i brutalności. Ignorowanie tego cierpienia oznacza współudział w wymazaniu narodu i jego historii. Palestyńczycy nie zapomną i nie wybaczą.

Poglądy wyrażone w tym artykule są poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko redakcyjne Al Jazeery.

Zrodlo