Kiedy Alberth Elis się obudził, nic nie miało sensu.
Uświadomił sobie, że leży w łóżku, ale nie wiedział gdzie. Jedyne, co udało mu się ustalić, to to, że był w szpitalu, chociaż nie miał pojęcia dlaczego.
Tylko jedno go uspokajało: widok rodziców przy jego łóżku. Zapytał ich, jak się tam znalazł.
„Nie wiedziałam, co się stało” – mówi Elis. „Nie wiedziałem, że coś stało się z moją głową. I wtedy mi powiedzieli.”
Był 24 lutego i Elis – międzynarodowy napastnik Hondurasu z 64 występami w reprezentacji i 13 golami dla swojego kraju – ustawiał się w kolejce francuskiego klubu Bordeaux przeciwko Guingamp.
Był to mecz środka tabeli Ligue 2, drugiej ligi francuskiej, ale na stadionie Matmut Atlantique w Bordeaux nadal zgromadziła się ponad 20-tysięczna publiczność, która chciała sprawdzić, czy ich zespół będzie w stanie nabrać rozpędu do walki o awans.
Dopracowano szczegóły przedmeczowe, mecz się rozpoczął i po 40 sekundach Bordeaux przypuścił atak prawym skrzydłem. Dośrodkowanie trafiło w pole karne, ale gdy Elis próbował nawiązać kontakt z krawędzią pola karnego, jego głowa uderzyła w obrońcę Donatiena Gomisa.
Wstrząsający materiał z tego zdarzenia pokazuje, jak Elis – z ciałem wykrzywionym w biodrach pod kątem 90 stopni – upada głową na murawę, po czym przewraca się dwukrotnie i kończy grę zaledwie kilka cali od linii bramkowej. Nie wstaje.
Elis był opatrywany na boisku przez ratowników medycznych przez osiem minut, po czym został przewieziony do szpitala CHU Pellegrin w Bordeaux, gdzie wprowadzono go w śpiączkę farmakologiczną i przeszedł pilną operację. Pozostał nieprzytomny przez cztery dni, a jego rodzice Osman i Yohani Martinez nigdy go nie opuszczali.
Rozpoznanie rodziców – i uściskanie ich mocno – było pozytywnym znakiem, gdy Elis w końcu się obudziła, ale jego męka dopiero się zaczynała. Przez następne 10 dni nie pamiętał praktycznie nic więcej ze swojego życia przed wypadkiem.
„Kiedy się obudziłem (ze śpiączki), nie pamiętałem, że jestem piłkarzem” – opowiada Sportowiec w języku hiszpańskim podczas rozmowy wideo z Hondurasu. „Nie pamiętałem, że byłem we Francji, nie pamiętałem, że jestem Hondurasem. Lekarze myśleli, że będzie mi trudno wrócić do zdrowia.
„Pierwsze dwa tygodnie były trudne, ponieważ psychicznie nie byłem gotowy na 100 procent, ale z każdym dniem zacząłem czuć się lepiej”.
Z mgły w jego umyśle zaczęły wyłaniać się szczegóły jego życia – że jest Hondurasem i zawodowym piłkarzem, który grał we Francji, ale także reprezentował swój kraj. Właściwie przypominał sobie, jak to jest być Albertem Elisem.
„Praktycznie z każdym dniem było tak, jakbym zyskiwał rok, z każdym dniem byłem coraz lepszy i lepiej rozumiałem siebie” – mówi. „Odkąd się obudziłem, rodzice powiedzieli mi, że zawsze jestem szczęśliwy. Szczęśliwa, bo żyłam i wdzięczna Bogu, że dał mi kolejną szansę na życie”.
Po dwóch tygodniach w szpitalu Elis został przeniesiony do kliniki rekonwalescencji w Bordeaux, gdzie ponownie nauczył się czytać i pisać.
„Poszedłem do nauczyciela, który pomógł mi psychicznie – nauczył mnie mówić i pisać, bo w dużej mierze to straciłem” – mówi. „Nie umiałem dobrze mówić, nie umiałem dobrze pisać wielu rzeczy. Byłam na zajęciach, żeby wszystko po trochu wracało i tak właśnie robiłam cały dzień.
„Rano poszedłem do szkoły, po południu poszedłem na siłownię, poszedłem na inne testy. I tak każdy dzień był taki sam, żebym mógł wyzdrowieć i wrócić.”
Elis spędził miesiąc w szpitalu, a rodzice pozostali przy nim do czasu wypisu. Po prostu mieli szczęście, że akurat przyjechali z Hondurasu, żeby obejrzeć mecz Guingamp.
„Dzięki Bogu, że byli tam moja mama i tata” – mówi Elis, która poza tym mieszkała samotnie we Francji. „Przez cały czas się mną opiekowali i kiedy ich tam zobaczyłem, kiedy się obudziłem… poczułem ogromne szczęście”.
W wywiad dla honduraskiej gazety El Heraldoojciec Elis, Osman, powiedział: „Wydawało się, że każda minuta w tym pokoju nie ma końca. Rury, światła i dźwięki maszyn… Spojrzałem na te światła i zapytałem: „Co się stanie?”. Trwałam w wierze, że wszystko będzie dobrze, bo ufamy i wierzymy, że Bóg może wszystko i wydarzył się cud… (ale) nie było to łatwe.”
Najlepszy przyjaciel Elisa, Enrique Amador (na zdjęciu z nim w szpitalu na zdjęciu po prawej stronie u góry tego artykułu) i jego agent Daniel Solis również przylecieli do Francji, aby mogli być u jego boku, a on później odwiedził w szpitalu jego koledzy z drużyny i trenerzy z Bordeaux.
W meczu po meczu z Guingamp, w którym zremisowano 2:2 z Rodez, piłkarze Bordeaux naśladowali charakterystyczne dla Elisa świętowanie pełzania pantery (jego pseudonim to „La Panterita”, czyli mała pantera), kiedy zdobywali gole i nosili koszulki z jego imieniem na boisku z powrotem. Elis mówi, że ten gest uczynił go na zawsze „wdzięcznym klubowi i miastu”.
Elis otrzymała także serdeczną wiadomość od Gomisa.
„Skontaktował się ze mną i powiedział, że jest mu bardzo smutno z powodu tego, co się stało, ale życzy mi wszystkiego najlepszego” – wspomina. „Dał mi dużo siły, abym stanął na nogi i znów mógł grać w piłkę”.
Elis powoli wracała do zdrowia. Około miesiąc po wypadku odwiedził poligon w Bordeaux i nagrał klubowe wideo, na którym widać, jak obejmuje kolegów z drużyny i sztab trenerski.
🚨 WSPANIAŁE: Alberth Elis odwiedził obiekty Girondins Bordeaux, gdzie ponownie spotkał się z kolegami z drużyny i personelem klubu.
🇭🇳🐾 pic.twitter.com/QYsuUDMKch
— De La Rocha 𝕏 (@AlvaroDLaRocha) 29 marca 2024 r
Wkrótce jednak w historii nastąpił kolejny bolesny zwrot akcji. Latem Bordeaux – od miesięcy nękane problemami finansowymi – ogłosiło upadłość i utraciło status zawodowy. Elis, który wciąż przechodzi rehabilitację po zmieniających życie kontuzjach, został bez klubu.
„To było trudne, ponieważ przez cały czas myślałem o powrocie do Bordeaux, regeneracji i ponownej grze dla nich, zwłaszcza że miałem jeszcze dwa lata kontraktu” – mówi. „To był mój plan. Niestety, zespół zbankrutował. Mój pomysł był taki, aby wrócić i trenować w Bordeaux, a następnie ponownie tam zagrać. A kiedy to się stało, praktycznie wszystkie plany uległy zmianie i dziś jestem bez zespołu.
Od tego czasu Elis była zajęta planowaniem drogi powrotu do gry. Założył w Hondurasie trzecioligową drużynę Panteras FC, z którą trenuje, aby w odpowiednim czasie dołączyć do bardziej ugruntowanego klubu.
Został także zaproszony na treningi z reprezentacją Hondurasu, a także z Club Deportivo Olimpia, jedną z największych drużyn w Hondurasie i jego pierwszym klubem. Mówi, że miał oferty dołączenia do nich z klubów, ale nie spieszy się.
Wielu uznałoby za zaskakujące, że w ogóle chciał wrócić do gry, biorąc pod uwagę to, co go spotkało. Czy jest zaniepokojony?
„Chcę wrócić i pokazać, że jestem na 100 procent” – odpowiada. „Najlepiej byłoby wrócić w styczniu. Zrobiłem już badania u lekarza, który powiedział mi, że wszystko w porządku, że mogę wrócić do gry i teraz trenuję. Trenuję przez pięć miesięcy i zawsze trenuję z głównym obrońcą, który pomógłby mi, gdybym otrzymał jakiekolwiek ciosy.
Poza boiskiem Elis – jeden z najbardziej rozpoznawalnych zawodników w kraju po pobycie w Meksyku, Stanach Zjednoczonych i Portugalii, zanim w 2021 r. przeniósł się do Francji – ma nadzieję, że jego historia będzie inspiracją dla innych. Pragnie pomóc początkującym piłkarzom z Hondurasu w realizacji ich marzeń, co było jedną z głównych motywacji do stworzenia Panteras FC, a także założenia Fundacji Albertha Elisa.
„Chcę pomagać ludziom w moim kraju, ponieważ żyję w kraju, który jest bardzo trudny i skomplikowany” – wyjaśnia Elis.
Siedziba Pantheras FC mieści się w trudnym mieście San Pedro Sula, w północno-zachodniej części Hondurasu, gdzie dorastał. Zostało to opisane przez brytyjską gazetę The Guardian w 2013 r jako „najbardziej brutalne miasto na świecie”.
„Chcę wspierać młodych ludzi w moim kraju, aby tak jak ja mogli spełnić swoje marzenia o byciu piłkarzem, o byciu profesjonalistą, aby ukończyli studia i aby mogli wyjść z mojej fundacji przygotowani” – dodaje.
Elis, który twierdzi, że po wypadku zbliżył się do Boga, wygłasza także kazania w kościołach w całym Hondurasie na temat swojej historii, którą ma nadzieję zanieść do innych części świata.
„Ten cios zmienił moje życie, zmienił sposób, w jaki postrzegam życie i sposób, w jaki podążam za Bogiem” – mówi. „Jako piłkarz moim marzeniem jest znowu grać w piłkę nożną”.
Dodatkowe raporty: Tomas Hill Lopez-Menchero
(Najlepsze zdjęcia: Getty Images; dzięki uprzejmości Albertha Elisa)