Mam stosunek miłości i nienawiści do Dragon’s Dogma 2. Była to jedna z pierwszych nowych gier w 2024 roku, która w pełni przykuła moją uwagę – w każdym razie na solidne 9 dni, podczas których zainwestowałem niecałe 100 godzin w potężnego potwora Capcom- zainfekowane ziemie pomiędzy Vermund i Battahl. Początkowo podobało mi się skupienie na walce gatunku, dla którego gra jest ukierunkowana, dostosowując ją bardziej do gier RPG akcji, zamiast skupiać się na odgrywaniu ról lub bardzo zaangażowanym opowiadaniu historii, którego doświadczyłem gdzie indziej.
Ale gdy tylko pogodziłem się z faktem, że Baldur’s Gate 3 mógł na zawsze zepsuć mi gry RPG, wszelka intryga, która pchała mnie pod koniec Dragon’s Dogma 2, nagle opadła. Ostatecznie, po odblokowaniu zadania, z którego nie ma powrotu, The Guardian Gigantus, poddałem się całkowicie – ale nie wcześniej niż próbowałem zniszczyć całą moją grę za pomocą osławionej Dragon’s Dogma 2 Dragonsplague. Okazuje się, że to przebiegłe sny o chorobie wywołującej seryjnego mordercę Nadal nie był w stanie zabawiać mnie wystarczająco długo, aby doprowadzić je do skutku, nawet po zrekrutowaniu wszelkiego rodzaju pionków o zbyt wysokim poziomie w próżnej nadziei, że zobaczę płonące, czerwone oczy wpatrujące się we mnie z Szczeliny. Cóż więc pozostaje mi zrobić, jak tylko zacisnąć zęby i wytrzymać ten ostatni raz? Czas raz na zawsze pokonać Dragon’s Dogma 2. Oczywiście, gdy tylko przypomnę sobie, jak w to grać.
Jeszcze raz do wyłomu, drodzy przyjaciele
Po ponownym załadowaniu pliku zapisu z 15 maja 2024 r. czuję dziwną kombinację niepokoju i determinacji. Zupełnie nie pamiętam, gdzie przerwałem te sześć miesięcy temu; czy odrodziłbym się i zostałbym posadzony u stóp przerażającego smoka z ośmioma paskami zdrowia do przebicia? W środku zasadzki na harpię na niebezpiecznie blisko, chwiejnych granicach ręcznej kolejki linowej jadącej do Bakbattahl?
Okazuje się, że odpowiedź nie brzmi ani jedno, ani drugie; Jestem w slumsach Vernworth i jestem szorstko sprawdzany przez ramię zgrai znękanych wieśniaków, którzy wciąż nie rozumieją pojęcia myślenia, zamiast wypowiadać każdą myśl, która przychodzi im do głowy. Jedynym logicznym wyjaśnieniem jest to, że sprzątałem kilka pobocznych zadań w próżnej nadziei, że odzyskam trochę przyjemności z Dragon’s Dogma 2. Ostatnim razem wyraźnie nie poszło zgodnie z planem, między innymi dlatego, że DD2 Saint of the Slums Misja okazała się o wiele bardziej pracowitą pracą, do której prawdopodobnie miałem cierpliwość w cieplejszych miesiącach na początku lata. Traktuję to jako okazję do zrobienia czegoś, przed czym staje każdy zardzewiały gracz, gdy podnosi to, co dawno odkładał: naucz się na nowo sterowania.
Nie jest to, co zaskakujące, tak trudne, jak ponowne nauczenie się samej mapy. Niejasno pamiętam, gdzie w Vernworth znajduje się moje mieszkanie – bo kto, u licha, chciałby co noc spędzać czas w gospodzie? – ale poza tym w moim umyśle panuje pustka. Tak zaczyna się wycieczka po wspomnieniach, podczas której przeczesujemy pajęczyny, aby ponownie zapoznać się z absolutnymi podstawami, a także z moim biednym, zapomnianym głównym pionkiem, Arrynem, który niczym kopnięty szczeniak zdaje się mi wszystko wybaczać. To trochę denerwujące, ale nie jestem tutaj, aby szanować go od życzliwego do prostego; Jestem tu, żeby prawie dobić miecz Smoczej Zguby z pewnością zły Lord Phaesus, który czeka na moją dostawę na całej mapie, w podświetlonym miejscu na południowy wschód od Bakbattahl. Wygodnie otwieram swój ekwipunek i widzę widok, który wywołuje u mnie jęk.
Moje dawne ja, w swojej nieskończonej mądrości, zdecydowało się podnieść Portkryształ, który pierwotnie upuściłem w mieście i zaniedbałem odłożenia go z powrotem z nieznanych, oszałamiających powodów. Zatem to jest Oxcart.
Domowa słodka pustynia
Po wielu zasadzkach na potwory i gratulacyjnych uderzeniach pięści, docieram do suchej śmietnika Bakbattahl. Szczęka mnie boleśnie piecze, gdy zdaję sobie sprawę, że była zaciśnięta już od dłuższego czasu. Dragon’s Dogma 2 nie jest wcale zły, ale sama męczarnia – choć wierna infrastrukturze średniowiecznego fantasy – wywołała znajome wrażenie. To moje postanowienie, szybko więdnące w piersi. Czas dostać się do Lorda Phaesusa na dublecie. Gdy ruszam ścieżką, odtwarza się krótka scenka przerywnikowa: mężczyzna, którego już nie rozpoznaję, prawdopodobnie sam Pan, otwiera Drzwi Zaklęcia. Cokolwiek to jest. Biegnę bardzo szybko i wyczerpuję się po drodze, by bezużytecznie patrzeć, jak kolosalny kamienny posąg rzuca głazami i rozbija most w oddali.
Ten gigantus okazuje się być swego rodzaju opcjonalnym przed-bossem, ponieważ niezależnie od tego, czy go pokonasz, czy nie, wydaje się, że umrze w lawie. Mimo to daję z siebie wszystko. Jako mistyczny włócznik wykorzystuję w pełni moją turbodoładowaną włócznię i oczekuję, że mój starszy poziom Czarodzieja wykona większość ciężkich uderzeń. Ale całość wydaje się niepotrzebnie chaotyczna, otwarty świat sprawia, że zbyt łatwo jest zejść z utartej ścieżki i przejść prosto do znacznika mapy, całkowicie ignorując potwora. Daremność tego doświadczenia w żaden sposób nie łagodzi mojej opadającej irytacji i zanim brutal spotyka swój ognisty koniec, w pewnym sensie całkowicie żałuję tego przedsięwzięcia. Widok tego smarkacza Raghnalla, po którego stronie, jak pamiętam, głupio wziąłem udział w wcześniejszej misji jako kolejną bitwę z bossem? Cóż, to już ostatnia kropla, zanim odrzucę kontroler i wstanę, żeby odetchnąć.
OK, więc muszę jeszcze rzucić kredyty i pokonać tego konkretnego demona. Ale nawet gdy to piszę, mentalnie przygotowuję się na dalsze bzdury i niewytłumaczalne próby wstrzyknięcia pozorów narracji do rozdziałów Dragon’s Dogma 2 z łabędzim śpiewem. Może nie przedarłem się przez to tak, jak bym to zrobił. miałem nadzieję, zrywając 70-gigabajtowy plaster Band-Aid z zadowalającą łatwością. Ale tym razem nie poddam się tak łatwo, do cholery frustracje, bo jeśli jest jedna rzecz, której nienawidzę bardziej niż pozostawienie Raghnalla przy życiu, to pozostawienie po sobie niedokończonych spraw. Nawet jeśli jest to świetna, choć pełna wad Dragon’s Dogma 2.
Dragon’s Dogma 2 pomogła mi uporać się z moimi stanami lękowymi w sposób, w jaki udało się to niewielu RPG-om, i było to zupełnie nieoczekiwane