Zagrałem w początkowe rozdziały Life is Strange Double Exposure i poczułem się, jakbym ponownie spotkał się ze starym przyjacielem

„Wiele rzeczy o mnie nie wiesz” – mówi na początku Max Caulfield Życie to dziwna podwójna ekspozycja. Rozmawia ze swoją przyjaciółką Safi, gdy próbują znaleźć idealne miejsce do sfotografowania w opuszczonej kręgielni, ale mam wrażenie, że Max też mi to mówił. Byłem w równym stopniu podekscytowany, jak i pełen obaw, że wkroczę w nowe doświadczenie z postacią, którą tak dobrze poznałem w Don’t Nod’s Life is Strange. Wiele pytań kłębiło się w mojej głowie, gdy zagłębiałem się w rozdziały 1 i 2 tej przygody. Jak pokład dziewiąty poradziłby sobie z burzliwą przeszłością Maxa? Jak moc przewijania wpłynęła na nią od czasu jej pracy w Blackwell? Jak by to było ponownie zająć jej miejsce po tylu latach? Czy nadal mogę z nią rezonować w ten sam sposób?

Jestem inną osobą niż wtedy, gdy grałem w pierwszy odcinek oryginału, po prostu zmieniłem się i dorosłem, podobnie jak Max. Jednak wciąż jest w niej wiele elementów, które sprawiają wrażenie znajomych i od samego początku widać, że jest tu wiele rzeczy, które docenią fani pierwszej części Life is Strange. Gra w Double Exposure to jak ponowne poznanie starego przyjaciela, którego nie widziałem od dłuższego czasu, a który teraz próbuje odnaleźć się w nowej zagadce morderstwa o zjawiskach nadprzyrodzonych.

Spójrz na tę fotografię

(Zdjęcie: Square Enix)

Przywracając Maxa Caulfielda, Life is Strange Double Exposure ma trudne zadanie zaspokojenia potrzeb długoletnich fanów, jednocześnie próbując pozyskać nowych graczy. Zagrałem dopiero w dwa pierwsze rozdziały tej historii, ale jak dotąd dobrze udało mi się zachować równowagę. W tym pierwszym przypadku jest wiele nawiązań do poprzedniej przygody Maxa, ale wydaje się, że nastąpiła też wystarczająca zmiana kierunku, aby opowieść wydała się świeża dla obu widzów.

Zrodlo