SAN FRANCISCO — Quincy Olivari nie mógł powstrzymać zachwytu. Kiedy o tym mówił, znaczenie tego, co przydarzyło mu się tej nocy w Chase Center, wzrosło.
Poznał Stepha Curry’ego. Rozmawiał ze Steph Curry. Zachęcała go Steph Curry.
Symbolika chwili, którą dzielił z kimś, kogo darzy tak wielkim szacunkiem, była takim osiągnięciem, że wzruszyła go do łez. Nie miało znaczenia, że był nagrywany. Nie miało znaczenia, że miliony to zobaczą.
Nie miało nawet znaczenia, że jest zawodnikiem Los Angeles Laker.
Olivari w sposób organiczny trzymał się starej zasady, która według wielu została utracona przez jego pokolenie: oddawaj cześć temu, komu się należy.
Specjalne rzeczy pic.twitter.com/kVzCEcpE7s
— świat wojowników (@warriorsworld) 19 października 2024 r
„To szalone, bo lubiłem go, odkąd byłem w szóstej klasie”, powiedział debiutant Olivari o Currym, gwieździe Golden State Warriors rozpoczynającym swój 16. sezon w NBA. Potem odetchnął głęboko, otarł czoło, co było jego jedyną obroną przed napływającymi emocjami.
„To mój ulubiony zawodnik wszechczasów. … Miałem jego koszulkę. Podpisał ją dwukrotnie. Spałem pod tą koszulką.
Co trzeba zrobić, aby wzbudzić emocje u sportowca na tyle, że zadrży mu głos?
Co przytłacza profesjonalistę, który – przy całej swojej determinacji, całej swojej odporności, każdej uncji potrzebnej, aby stać się profesjonalistą – nie może powstrzymać się od łez.
W piątkowy wieczór w Chase Center wystarczyła inspiracja.
Pewnego wieczoru, gdy syn LeBrona Jamesa rozegrał swój najlepszy mecz w przedsezonie, Olivari ze łzami namalował portret największych legend NBA krążących po okolicy. Takie momenty są możliwe dzięki nieustannej wielkości Curry’ego, dzięki buntowi LeBrona przeciwko normom fizycznym.
Curry, którego olimpijskie bohaterstwo jest wciąż świeże, nie jest jeszcze prawie skończony. Jednak był na szczycie wystarczająco długo, aby w najbardziej odczuwalny sposób zobaczyć owoce swojego wpływu. W licealistach na swoim obozie. W swojej franczyzie wyrasta na jedną z największych na świecie. W dzieciaku – jednym z milionów młodych ludzi, dla którego Curry z oddaniem rozdaje autografy przed i po meczach, w domu i na trasie, w ramach swojego rytuału – przedostającego się aż do NBA.
W dobie nasycenia markami, samozwańczych influencerów i sfabrykowanych aur, prawdziwe supergwiazdy wciąż mają realny wpływ. Niematerialne korzyści płynące ze sportu nadal wywierają potężną siłę.
Branie za oczywistość wyjątkowości Curry’ego i Jamesa oraz ery ligi, w której ponad 30 gwiazd wciąż ciężko pracuje, byłoby stratą czasu. Któregoś dnia znikną i zastąpią je nowe magnesy uwielbienia. Ale nie powinniśmy zapominać o tym, że oni wciąż tu są. Wciąż elita. Nadal dostarczam.
Ten zwyczajny piątkowy wieczór przedsezonowy rozpoczął się od tego, że James miał na sobie kremowy dres Liverpoolu FC i kapelusz typu Bucket i obserwował, jak jego najstarszy syn gra dla Lakers. Wieczór zakończył się, gdy Curry w szarym dresie z własnym logo rozmawiał z Olivarim w szatni i podpisywał parę butów, aby upamiętnić tę chwilę. To najnowszy przykład tego, jak dwie największe gwiazdy NBA przeżyły dotychczasowy cykl życia supergwiazd.
Olivari nie został zwolniony z Xaviera i daje z siebie wszystko, aby pozostać w systemie Lakers. Możesz sobie wyobrazić, ile 23-latek z Atlanty włożył, aby dostać się na ten zwykły mecz przedsezonowy. Możesz sobie wyobrazić, w co się wpakował, i wątpić, czy udało mu się zwyciężyć.
Zatem wystąpienie na korcie z drużyną Stepha Curry’ego było potwierdzeniem serca, jakie włożył w tę grę, postępu, jaki poczynił, oraz wiary, która leżała u jego podstaw, odkąd był chłopcem.
„Więc móc go poznać” – powiedział Olivari – „i żeby miał do mnie szacunek… to było dla mnie ogromne znaczenie. Mój tata wie. Moja mama wie.
Olivari, strażnik 6-3, był pod wrażeniem podczas ostatniego przesłuchania. Zdobył 22 punkty, trafiając 8 z 16 oddanych celnych strzałów, w tym 5 z 9 z dystansu za trzy punkty i siedem zbiórek. Nie miał nawet szansy przetrawić swoich siedmiu strat, jak wiadomo, ktoś, kto chciałby dostać się do drużyny, mógłby to zrobić.
Ale zanim zobaczył wynik w pudełku, zobaczył swojego KOZĘ. Zanim zdążył usiąść przy swojej szafce i przypomnieć sobie w myślach swój występ, ponownie przeżył podróż z dzieciństwa. Od spotkania z Currym w dzieciństwie do spotkania z nim jako profesjonalistą.
Ponieważ Curry wciąż jest w pobliżu i jest zawsze aktualny. A więź Olivariego z ulubionym zawodnikiem może znaleźć nowy moment, w którym będzie mógł się rozkoszować. Dostanie się do Lakers lub wylądowanie w innej drużynie może zapewnić mu wyjątkowy przywilej rywalizacji z Currym w NBA. A Olivari, jeśli będzie miał naprawdę szczęście, być może będzie mógł powiedzieć, że od spania na koszulce Curry’ego przeszedł do „Noc, noc”.
ZEJDŹ GŁĘBEJ
Przedsezon NBA dobiegł końca. Jakie były najlepsze i najgorsze momenty? Kto się wyróżniał?
(Górne zdjęcie Stephena Curry’ego i Quincy’ego Olivariego rozmawiających po piątkowym meczu: Noah Graham / NBAE via Getty Images)