Więcej banderilli niż dobrej walki byków podczas pierwszej walki byków na Jarmarku w Jaén

Antonio Cepedello

Więcej banderilli, łącznie aż 19 par, cóż za dobra walka byków, którą trzej matadorzy zaoferowali dzisiejszego popołudnia podczas drugiej uroczystości i pierwszej walki byków Targów Walki Byków w San Lucas w Jaén, gdzie Antonio Ferrera, El Fandi i Manuel Escribano przeszli do 11 z 12 możliwych uszu, dzięki triumfującej publiczności, która od pierwszej chwili pokazała ogromną chęć niesienia na swoich barkach finalistów.

Trzy byki, trzy z Żelaznego „El Torero” i trzy inne z „Fuente Ymbro”, miały, każdy w różnym stopniu, cechy sprzyjające umożliwieniu triumfu, radości i błyskotliwości swoim torreadorom, ponieważ oprócz dobrze się prezentując, okazali szlachetność, która w wielu przypadkach równała się życzliwości; chciwość i stałość w ataku i podążaniu za kulą od dołu, a także spora siła, która pozwalała praworęcznym czuć się komfortowo na ringu.

Manuel Escribano, który zadebiutował dzisiaj na Plaza de Jaén, był tym, który najlepiej wykorzystał dobrą kondycję swoich byków, aby zaprezentować najlepsze sety popołudnia, z dwiema seriami naturalnych strzałów i tyloma prawymi rękami w rękach drugi z wielką przyjemnością i ładowaniem szczęścia

Przyjął je zarówno na kolanach na środku ringu jak i do szóstego dał kilka bardzo ciasnych, powolnych i umiarkowanych weroniki, które były najwybitniejszymi momentami z peleryną całego popołudnia.

Fandi to David Fandila w swojej najczęściej powtarzanej wersji w albero. Oddany, żywy, przyjazny i bardziej uważny na publiczność niż na same byki, dlatego też najlepsze popołudnie przebiegło bez walk byków, piękny osioł, który zajął piąte miejsce i został wyprodukowany z „El Torero”.

Stał z tym szlachetnym zwierzęciem w szeregu, walcząc z bykami na zewnątrz, oderwany i nie przestając się poruszać i cofać, gdy szarżował stanowczo i upokarzał zwierzę. Było urozmaicone i chętne do zadowolenia z peleryny.

Antonio Ferrera, który wrócił do Jaén po 23 latach, swoją pierwszą walkę byków rozpoczął bardzo dobrze prawą stroną, ale kiedy wziął kulę lewą stroną, jego walka byków straciła głębię i prawdziwość, jakie miała wcześniej.

W swojej drugiej walce, która była kolejnym bykiem z wyraźnym atakiem, poświęcił się wszystkiemu oprócz walk byków. Poprosił nawet zespół o zmianę pasodoble, który właśnie zaczął grać. Chodził w swojej ekstrawaganckiej zielonej pelerynie, rozwiązanej i prawie nigdy nie trzymając stóp nieruchomo.

Trzej torreadorzy zadowolili, a nawet doprowadzili do szaleństwa życzliwych widzów parami wszelkiego rodzaju banderilli, bardziej spektakularnymi niż większość ortodoksyjnych, którymi dzielili się w pierwszych 3 bykach. Nie zabrakło szczęścia „skrzypcom” i przerw, chociaż w bardzo nielicznych przypadkach umieszczano je na tej samej twarzy zwierzęcia ani nie wykonywano ich od władzy do władzy.

Te długie trzecie banderilli i niewielka siła bureli nie pozwoliły nam zobaczyć ani jednego dobrego ciosu konia. Większość z nich po prostu dziobała, nie zawiązując lin. Mimo to praca pikadorów wydawała się przesadna triumfującemu i życzliwemu ludowi Jaén, który po raz kolejny bezsensownie ich nękał, ale niestety stało się to już wszędzie tradycją.

Większość widzów, choć nie wszyscy, dobrze się bawiło dzisiejszego popołudnia lub przynajmniej dało tego oznaki pokazem banderilli i zastraszaniem przewodniczącego uroczystości przy każdym byku, aby nagradzał coraz więcej trofeów. Wielu wydawało się, że od tego zależy ich życie.

Zrodlo