Siedem dni przetrzymywanych w Singapurze wśród gróźb i zastraszania, bez telefonu komórkowego i kart kredytowych

Historia Daniego Cuesty obiegła cały świat w ciągu kilku minut, gdy wyszło na jaw, że jest on przetrzymywany w Singapurze za opublikowanie „Lim” i zrób zdjęcie z żółtym „Lim, idź do domuw osobistym domu Petera Lima. Wiadomość rozeszła się w ubiegły poniedziałekale od poprzedniego piątku zgromadzili już bolesne godziny straszliwej niesprawiedliwości. Ani przez moment nie wyobrażał sobie, że jego miesiąc miodowy tak się zakończy, gdy dzień przed wyjazdem udał się po materiały do ​​przeprowadzenia małego protestu w kraju Lima. Żadnych powiązań z Radiem MARCA Valencia widział na własne oczy, co wydarzyło się podczas siedmiu dni przetrzymywania w Singapurze

Historia niezłomnych fanów Walencji

Oczywiście po tym, co się stało, błędem było opublikowanie zdjęć bez opuszczania kraju. Ale Dani nie zdawała sobie sprawy z powagi tego, co się stało i konsekwencji, jakie może to mieć, aż do następnego dnia, kiedy próbowała udać się na Bali. Na lotnisku pierwszą kontrolę bezpieczeństwa przeszedł bez problemu, jednak dopiero podczas drugiego skanera rozdzieliła go ochrona lotniska.. Przez oszklone pomieszczenie widział, jak jego żonie udało się przejść przez punkt kontrolny i mógł podjąć decyzję o odbyciu lotu bez niego. Zamiast to zrobić, postanowił poczekać na niego, podczas gdy mijały minuty, a nawet godziny, a nikt nie mówił Dani, co się dzieje..

Lim kupił tanio i chce sprzedać Walencję drogo

Jeden z agentów na lotnisku w Singapurze

Po przeniesieniu do pokoju imigracyjnego para spotkała się ponownie i zgodnie z przewidywaniami personelu lotniska postanowiła poczekać na przybycie agentów i zadać im kilka pytań. Pojawiło się tam dwóch doskonale ubranych mężczyzn, którzy nigdy się ich nie spodziewali.. W centrum uwagi znalazł się jeden z nich, który pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było podejście do Dani, wyjmij telefon i zapytaj, czy to on jest na zdjęciu z transparentem „Lim Go Home”.. Dani przez cały czas uznawał fakty, ale próbował argumentować, że nikogo nie skrzywdził. Jego słowa jednak na niewiele się zdały mężczyźnie w garniturze, który wyjaśnił, że było to „wykroczenie” i „jest już za późno”, aby prosić o przebaczenie. Do tego czasu mogliśmy klasyfikować, że takie zachowanie było normalne w kontekście kraju takiego jak Singapur, ale „przesłuchanie” trwało nadal. Poprosił o numer telefonu i zaczął przeglądać galerię zdjęć, przewijając zdjęcia, śmiejąc się z Dani i wytykając, że „Lim kupił tanio i chce sprzedać Walencję drogo”. I? „Lim nie wyjdzie z powodu małych żółtych znaków”. Są to wyrażenia dosłowne. Rozmowa zakończyła się tym, że Singapurczyk ostrzegł ich, aby zaczekali na przyjazd policji i tłumacza, ponieważ do tej pory rozmowa odbywała się za pośrednictwem Tłumacza Google. Ale gdyby teraz przyjechała policja, kto spędził ponad pół godziny, zadając jej pytania?

Relacje z dwoma agentami, którzy przybyli, aby ich przesłuchać, nawet na samym lotnisku, były znacznie bardziej przyjazne i prawidłowe. Bez obrażania i wyśmiewania. Jednym z nich był Joshua, funkcjonariusz policji, który kierował całym śledztwem i który utrzymywał kontakt z małżeństwem z Walencji. Cały czas się przedstawiali, pytano o powody zrobienia zdjęcia i akcji protestacyjnej, skąd pochodził materiał, kto spakował walizkę, a docelowo o inne, o wiele bardziej logiczne tematy.. Ponadto uspokoili ich i powiedzieli, że nie zostaną zatrzymani, ale „muszą zwracać uwagę na wszystko, co im mówię”. Jedną z pierwszych instrukcji było przekazanie materiałów (flag, naklejek itp.) Peterowi Limowi. Wreszcie udało im się opuścić lotnisko z informacją, że policyjne śledztwo będzie trwało jeszcze co najmniej cztery dni. Stamtąd zabrano ich radiowozem do siedziby i bez dalszych przesłuchań polecono im zatrzymać się w hotelu w pobliżu China Town, blisko miejsca ponownego składania zeznań oraz sądu, na wypadek przeciągnięcia sprawy i konieczne było stawienie się na rozprawę. Dani została bez karty kredytowej, bez telefonu i bez paszportu.

Podczas gdy to wszystko się działo, wiadomość w Hiszpanii jeszcze się nie rozeszła i tylko nieliczni wiedzieli, że dzieje się to 11 116 km dalej. Jedną z pierwszych konsultacji, jaką przeprowadzili, byłoby omówienie tej kwestii z konsulem, który zalecił, aby lepiej, aby nic nie wyciekło do prasy, choć później raport ambasady został rozpowszechniony w mediach drukowanych.. W końcu artykuł został opublikowany wczesnym rankiem, kiedy Dani musiała ponownie składać zeznania, po tym jak sam Jozue wezwał ich na WhatsApp.

Drugie spotkanie z władzami

Drugi mecz był znacznie trudniejszy i odbiegał od normy. Dani poszedł z żoną i przesłuchanie rozpoczęło się w pomieszczeniu o powierzchni nie większej niż dwa metry kwadratowe. Był tam mężczyzna w garniturze, którego początkowo spotkali na lotnisku i wtedy w końcu zrozumieli, że to on jest przełożonym Joshuy.. Początkowo oświadczenie miało być złożone wspólnie z parą, ale ostatecznie wydali je osobno. Duży odsetek pytań dotyczył intencji Wolność VCFjakie miały motywacje i cele. Nie chcieli znać motywów Dani. Zamierzali uzyskać jak najwięcej informacji od jednostki opozycyjnej przeciwko Peterowi Limowi, tak jakby była to komórka terrorystyczna.. Coś co jest co najmniej ciekawe, ponieważ Dani nie jest nawet członkiem stowarzyszenia. Powtórzyli kwestionariusz jej partnerowi, ale kiedy był już gotowy, komendant policji podszedł do Dani i zadał jej kilka pytań bardzo dziwnym tonem. Przede wszystkim próbował skonfrontować parę, ostrzegając, że zachowanie Dani zrujnowało miesiąc miodowy.. Jakby tego było mało, w dalszym ciągu groził, że nie opuszczą Singapuru, jeśli w prasie nadal będą pojawiać się informacje (jak gdyby mógł udowodnić, że to Dani przemawia, cały czas prosząc, aby informacje te nie były przekazywane na zewnątrz). Rzeczywistość jest taka, że ​​bali się, ponieważ New York Times, Le Parisien, the BBC, Strait Times Krótko mówiąc, wszystkie główne media na świecie szczegółowo opisały sposób działania Singapuru, kraju Petera Lima, największego akcjonariusza Valencia CF.

Przez te wszystkie dni Dani nie był sam i z telefonu swojej żony mógł przeczytać tysiące komentarzy wyrażających wsparcie od kibica z Walencji, który od pierwszej chwili okazywał solidarność z sytuacją, której doświadczyła. Ostatecznie otrzymał jedynie upomnienie i nie musiał nawet płacić kary.. Jego sankcją był szok i strach. Dani Cuesta i jego żona są już w Walencji i od zeszłego weekendu próbują wznowić życie, które było przetrzymywane przez siedem dni za pokojowe wyrażanie swojego sprzeciwu wobec Petera Lima.



Zrodlo