Recenzja Venom: The Last Dance: Podwójny akt Toma Hardy’ego kończy się głupią nutą

W pewnym momencie Venom: Ostatni taniecwspomina się, że minął około rok, odkąd nieszczęsny dziennikarz śledczy Eddie Brock (Tom Hardy) i obcy symbiont Venom (głos Tom Hardy) spotkali się po raz pierwszy. Jest to dość szalone, biorąc pod uwagę, jak wiele i tak mało wydaje się, że wydarzyło się to jednocześnie w tym głupim odgałęzieniu Spider-Man wszechświat. Czy kiedy Eddie wszedł do zbiornika z homarami w pierwszym filmie, czy mogliśmy kiedykolwiek przewidzieć, że tam będzie… Jad 3? Prawdopodobnie nie. A jednak oto jesteśmy.

Scenarzystą i reżyserem jest Kelly Marcel, która wcześniej pracowała nad scenariuszami do dwóch pierwszych części Jad filmy, oprócz pisania Ratując pana Banksa i pierwszy Pięćdziesiąt twarzy Greya film, dzięki czemu otrzymała jedną z najdziwniejszych hollywoodzkich filmografii. W tym przypadku Marcel ciężko pracuje, aby połączyć wiele poruszających elementów i być może dlatego jest to film, w którym każda linijka dialogu jest napisana w taki sposób, aby zawierać jak najwięcej informacji, unikając subtelności i podtekstów w scenach, w których postacie rzucają się informacje o ich historii niemal losowo.

Część tej ekspozycji jest konieczna, bo trzecia Jad film nie ma litości dla tych, którzy pamiętają Venom: Niech będzie rzeź może być niejasny, skupiając się na kilku znaczących punktach fabuły. Obejmuje to wielostronne powtarzanie sytuacji pod koniec poprzedniego filmu (a także epizod Hardy’ego w Spider-Man: Nie ma drogi do domu), odrzucony żartem na temat wielostronnych nonsensów, który prawdopodobnie wydawałby się trochę zabawniejszy, gdyby poprzedzał podobne poboczne kwestie w Deadpoola i Wolverine’a.

Wpływ ma także rzekoma śmierć detektywa Patricka Mulligana (Stephen Graham), który przeżył chaos Jad 2 stając się gospodarzem innego symbionta; Wspominam o tym tutaj tylko dlatego, że film wydaje się traktować to jak pół-wielką sprawę, ponieważ kluczem do fabuły jest ucieczka Eddiego przed wieloma podmiotami z powodu jego powiązań z Venomem. Ale czy w ogóle oglądamy Jad film dla fabuły? Ponieważ nie wydaje się, żeby o to im chodziło – Jad filmy najlepiej sprawdzają się jako system dostarczania Toma Hardy’ego, ponieważ są bardzo dziwne w sposób czasami wzmocniony CGI.

I na szczęście jest tego sporo, ponieważ Eddie i Venom podejmują podwójny akt w drodze, ścigani przez obcego kraba – potwora z kraba tak niezniszczalnego, że sceny walki z nim naprawdę stają się trochę nudne. (Jednak całkiem fajnie jest widzieć krew tryskającą z tyłu głowy potwora, gdy jego paszcza przypominająca rębak pożera ludzkie ciało.) Dlaczego obcy krab goni za Venomem? Ponieważ Venom ma w sobie kodeks, będący kluczem, który może otworzyć więzienie, w którym przebywa Knull (Andy Serkis), wyjątkowo potężny międzywymiarowy złoczyńca, który pierwotnie stworzył rasę symbiontów…

Mniej więcej po raz pierwszy użyto słowa „kodeks”, kiedy ten film zaczął naprawdę sprawiać wrażenie… Transformatory film, czyli fabuła wydawała się zbyt skomplikowana, było mnóstwo wojskowych, którzy biegali i wrzeszczeli o różnych rzeczach, i pomimo tego, że los świata wisiał na włosku, los świata nie wydawał się mieć dla tego znaczenia dużo.

Może dzieje się tak dlatego, że wspomniany wyżej obcy potwór-krab polujący na kodeks może wyczuć kodeks wewnątrz Jadu tylko wtedy, gdy całkowicie przekształci się w swój pełny stan Jadu. Zatem łatwym rozwiązaniem byłoby użycie Venoma nie w dowolnym momencie całkowicie przekształcić się w swój pełny stan Jadu, zapewniając w ten sposób bezpieczeństwo ludzkości. Ale zamiast tego Venom decyduje, że chce trochę pożyć, więc idzie dalej i daje pełny Venom, aby móc zatańczyć do coveru A*Teens „Dancing Queen” zespołu ABBA z zawsze ponętną panią Chen (Peggy Lu). Czy to ma jakiś sens? Absolutnie nie. Czy to najgłupsza rzecz, jaka wydarzyła się w tym filmie? Absolutnie nie.

Venom: Ostatni taniec (Sony)

Jest to prawie wyłącznie obsada ludzi z Wysp Brytyjskich grających Amerykanów (jedynymi dwoma Amerykanami w obsadzie są Peggy Lu i Alanna Ubach), chociaż akcent nie jest taki zły. Juno Temple gra naukowca, który chce badać symbionty (i w tym celu zgromadził imponującą kolekcję innych symbiontów innych niż Venom), podczas gdy Chiwetel Ejiofor gra generała, który chce powstrzymać zagrożenie; obie ich postacie są zakorzenione w komiksach, ale nie w żaden sposób, w którym ich obecność byłaby ekscytująca dla zwykłego fana.

Tymczasem Hardy po raz kolejny wydaje się naprawdę szczycić się odkrywaniem, jak dziwny występ może dać w rzekomo mainstreamowym filmie komiksowym; tym bardziej Ostatni Taniec skłania się ku idei, że więź między Eddiem i Venomem jest pokręconym romansem, tym zabawniejszy.

Dlatego trochę szkoda, że ​​teoretycznie ma to być finał Toma Hardy’ego Jad film, choć kto wie, czy tak się stanie Właściwie tak się stanie. Przecież Jad filmy to jedyne filmy Sony, w których nie występuje Spider-Man, i które zapewniają dobry zwrot z pieniędzy wydanych przez studio na prawa do sieci webslingera i galerii jego łotrów. Więc niekoniecznie jest to szok nawet dla filmu pt Ostatni Taniectrzeci Jad właściwie nie wydaje się zbyt wielkim wnioskiem. Tak naprawdę, nawet po lekkiej kpinie z Thanosa, film ma czelność obiecać powstanie nowego mega-złoczyńcy podobnego do Thanosa.

Chociaż może ten mega-złoczyńca będzie problemem do rozwiązania przez naszych przyjaciół, doktora Michaela Morbiusa, Madame Web i The Vulture. Kto wie, może ten Kraven również się zaangażuje. To jeszcze bardziej niezdarne wysiłki Sony w celu stworzenia własnego odpowiednika MCU; przynajmniej tym razem ma formę filmu, który nie ma wad, ale często jest całkiem zabawny w oglądaniu. Czasami śmiejesz się z filmu, a nie z nim. Ale jest mnóstwo śmiechu, bez względu na wszystko.

Venom: Ostatni taniec trafi do kin w piątek, 25 października.



Zrodlo