Recenzja „Venom: Ostatni taniec”: Połowa świetnego, głupiego filmu

Tom Hardy to jednoosobowy duet komediowy, który zasługuje na coś więcej Venom: Ostatni taniec. Angielski aktor grał różnych twardzieli, od gangsterów (Legenda) i superzłoczyńców (Mroczny Rycerz Powstaje) do najlepszego wojownika drogi (Mad Max: Na drodze gniewu). Ale może być w najlepszej formie w roli często sfrustrowanego dziennikarza Eddiego Brocka i jego obcego symbionta Venoma, który w zasadzie ma natrętne myśli w postaci maziowego demona. W trzech filmach (więcej, jeśli liczyć epizody po napisach) Hardy dzielnie walczył o historię miłosną Eddiego i Venoma.

Z Jad do jego kontynuacji Venom: Niech będzie rzeźSony wykorzystało to, co rozgrzało zdumioną publiczność w pierwszym filmie, czyli głównie niezaprzeczalną chemię między Hardym i… nim samym. Jasne, jeden został wzmocniony wybuchowo zręcznym i chorym CGI, aby ożywić kosmitę. Ale Hardy, narzekający podekscytowany niczym kosmita gotowy do wściekłości (zarówno w sensie zemsty, jak i imprezy), był bezwstydnie zabawny. Teraz, w trzecim wpisie, Venom: Ostatni taniec, Antybohaterowie Hardy’ego toczą wojnę totalną – nie tylko przeciwko kanonicznemu większemu złu, ale także przeciwko wymaganiom franczyzy, które obciążają tę kontynuację.

Jest jasne, że Sony wciąż nie może zdecydować, co zrobić ze swoim Spider-Versem, a dokładniej z jego najbardziej błyskotliwą gwiazdą inną niż Spider-Man. (Przepraszam, nie przepraszam, Pani Web I Morbiusa!)

Venom: Ostatni taniec ma stanowczo za dużo wątków.

Tom Hardy występuje w roli Eddiego Brocka/Venoma w filmie „Venom: Ostatni taniec” wytwórni Columbia Pictures.
Źródło: Sony Pictures

Po wydarzeniach z Venom: Niech będzie rzeź, Eddie/Venom (Hardy) uciekają, ponieważ są poszukiwani w związku ze śmiercią detektywa Patricka Mulligana (Stephen Graham). Po wypiciu drinka w barze w Meksyku (tak, oddzwonieniu do sceny po napisach Teda LassoCristo Fernández), podły duet postanawia wybrać się w podróż do Nowego Jorku, gdzie Eddie planuje szantażować sędziego, aby oczyścić swoje imię. To oczywiście doskonały plan i świetna konfiguracja na wypady w trasie. Doskonały! Jednak wtedy pojawia się efekt MCU.

Gry nadające się do mashowania

Podczas gdy Eddie/Venom wyruszają z Meksyku, w mrocznym innym świecie czai się nowy, zepsuty złoczyńca, otoczony przez gigantyczne owadzie potwory z wieloma, wieloma zębami. To jest Knull (grany przez Niech będzie rzeź reżyser Andy Serkis), przerażające, starożytne złe stworzenie, które pragnie nigdy wcześniej wspomnianego MacGuffina, którego tak się składa, że ​​Eddie/Venom ma. Zatem uciekając przed policją, para musi uchylić się przed prześladującym potworem I siły zbrojne USA chcą ich uwięzić w Strefie 51.

Jakby tego było mało fabuły, Venom: Ostatni taniec pojawia się także w tragicznej historii naukowca, który przeżył traumę, doktora Teddy’ego Payne’a (Teda LassoŚwiątynia Juno) i głupią rodzinę hipisów żyjących w vanach Naprawdę pragnie bliskiego spotkania z kosmitą. (Dobra wiadomość dla nich!) Wszystko to razem tworzy filmowy rollercoaster, z mocnymi wzlotami szalonej akcji w stylu Looney-Tunes i spektaklem komiksowym, oraz frustrującymi upadkami składającymi się z uciążliwych scen ekspozycyjnych.

Chiwetel Ejiofor, Juno Temple i Clark Backo w filmie Columbia Pictures "Venom: Ostatni taniec."

Chiwetel Ejiofor, Juno Temple i Clark Backo w filmie „Venom: Ostatni taniec” wytwórni Columbia Pictures.
Źródło: Laura Radford / Sony Pictures

Scenariusz: scenarzysta/reżyser Kelly Marcel, który napisał scenariusz Venom: Niech będzie rzeźma fascynująco zabawne momenty. Ale wiąże się to z węzłami tworzącymi Knulla i Payne’a, którzy z pewnością będą mieli większe role do odegrania w miarę rozwoju serii. (Ostatni taniec, moja stopa!) Marcel poświęca szaloną żywiołowość i porywającą spontaniczność występu Hardy’ego, często porzucając go dla nieuzasadnionych wysypisk wystawowych. Wszystkie sceny Knulla wyglądają tak samo, przypominają słabo oświetlony zwiastun gry wideo. Siwowłosy złoczyńca jest przywiązany do tronu i w kółko mruczy groźby ze zwieszoną głową, bez budowania napięcia ani informacji. A jeśli na podstawie jego mamrotania nie będziesz w stanie poskładać w całość tego, co planuje, nie martw się, ponieważ Venom to wyjaśni, podobnie jak inny symbiont i kilka innych postaci ludzkich. Tak jakby „przerażające cele obcych zmierzające do wstrząsającego światem podboju” były nową koncepcją w filmach o superbohaterach.

Najlepsze historie, które można mashować

Gdy Venom: Ostatni taniec obejmuje wizję Toma Hardy’ego, jest wspaniała.

Pani Chen (Peggy Lu) jest zaskoczona widokiem Eddiego (Tom Hardy) w filmie Columbia Pictures "Venom: Ostatni taniec."


Źródło: Lacey Terrell / Sony Pictures

Podczas gdy Jad komiksów i gier wideo może być strasznym horrorem, podejście Hardy’ego do tej postaci jest znacznie bardziej charyzmatyczne. Jak widzieliśmy w rave sekwencji Venom: Niech będzie rzeź, zbiornik z homarami Jad, i różne sceny w Ostatni Taniecten Venom jest jak nieznośny młodszy brat, napędzany czekoladą, żądzą krwi i ryczącymi impulsami. Venom: Ostatni taniec radzi sobie najlepiej w chwilach chaotycznego wewnętrznego konfliktu.

ZOBACZ TAKŻE:

Niespodzianka! Venom to superbohater, który definiuje ten moment pandemii

Na przykład pijany Eddie ledwo stoi, ale Venom chce jeszcze jednego drinka. Więc nie tylko ryczy „TEQUILA!” z entuzjazmem chłopca z bractwa w dniu jego 21. urodzin, ale jego błyszczące czarne macki eksplodują z pleców Eddiego, nadając mu własny charakter Toma Cruise’a Koktajl zwinność. To bałagan i jest to szalenie zabawne. Inne sekwencje, które rozkoszują się tym zabawnym chaosem, obejmują skradzionego konia, chowanego w samolocie z zewnątrz i radosny taniec z ukochaną panią Venoma, panią Chen (boska Peggy Lu) przy muzyce zespołu ABBA. (Z kursVenom jest fanem zespołu ABBA.)

Nie chodzi tylko o to, że Venom staje się demonem chaosu, przez który uwielbiamy przechodzić. Chodzi o to, że Hardy grający Eddiego to idealnie dopasowany heteroseksualny mężczyzna. Niezależnie od tego, czy stajesz w obliczu upokorzenia polegającego na zgubieniu buta, obsikaniu się przez pijanego nieznajomego, czy też sprawianiu kłopotów podczas ostrzegania potencjalnego wroga, Hardy krzywi się, uśmiecha i sapie w najlepszym komediowym wyczuciu czasu. Jako Eddie i Venom Hardy jest zarówno Abbottem, jak i Costello, Lemmonem i Matthau, Martinem i Lewisem. I choć wszystko wokół niego jest oburzające, potrafi nawet zapewnić bardziej szczere chwile więzi, ponieważ nie da się nie kibicować im, tej najdziwniejszej parze.

Venom: Ostatni taniec zapewnia mnóstwo akcji, graficznej i głupkowatej.

Venom leci na zewnątrz samolotu.

Kto powiedział, że Venom nie potrafi latać?
Źródło: Sony Pictures

Choć film o Venomie otrzymał ocenę PG-13, jest on dość brutalny. Zaczyna się mocno, dając Venomowi szansę na zjedzenie głów złych facetów. Później kilku ludzi zostanie umieszczonych w organicznej, pozaziemskiej wersji rębaka, co spowoduje powstanie mgły krwi. A gdy do gry wkraczają inne symbionty i obce bestie, wszystko się kończy, a przemoc staje się coraz bardziej komiczna, pełna eksplozji, pełzających kończyn i wnętrzności o różnych kolorach.

Fani historii Venoma prawdopodobnie będą zachwyceni kulminacyjnym momentem, w którym do walki dołączają wszelkiego rodzaju warianty symbiontów. (Myśleć Deadpoola i Wolverine’apunkt kulminacyjny ze znacznie większą ilością śluzu i mniejszą ilością przekleństw.) A jednak najbardziej ekscytujące momenty akcji mają miejsce podczas sceny pościgu, która w znacznie mniejszym stopniu dotyczy przemocy niż Venoma przeskakującego z jednego stworzenia żyjącego w rzece na drugie, aby uciec ze szponów wojska. Jad jak ryba! Jad jak żaba! Venom zmienia Eddiego — choć na chwilę — w syrena! Wyglądają jak dźwięki Marcela, które można było zabić notatkami studyjnymi, a jednak oto są – szalenie zabawne, absolutnie śmieszne i przez to tym bardziej cudowne.

Ostatecznie sprawia to, że film, podobnie jak jego poprzednicy, jest bałaganem. Podczas gdy Eddie i Venom w dużej mierze pogodzili się z faktem, że są dwiema bardzo różnymi osobowościami dzielącymi to samo naczynie, Venom: Ostatni taniec czuje wojnę samą ze sobą. Z jednej strony jest to głupia komedia z podróży, wzmocniona zmiennokształtną głupotą tytułowego głuptaka z kosmosu. Z drugiej strony jest to poważny dramat science-fiction o inwazji obcych. Ta pierwsza jest kinetyczna, zaskakująca i wyjątkowo ekscytująca, ponieważ zderza oczekiwania gatunku z nieograniczoną energią. Ten ostatni – pomimo szlachetnych wysiłków Temple’a, Chiwetela Ejiofora jako dowódcy wojskowego i Clarka Backo jako porywającego sojusznika-symbionta – jest mozolną pracą, którą utrudniają kłopotliwe dramaty, surowe przemówienia i bolesny brak Jadu.

Venom: Ostatni taniec jest zatem połową wspaniałego filmu. Mimo to warto przebrnąć przez resztę, aby uzyskać totalnie gonzo finał, który jest w jakiś sposób równie absurdalny i poruszający.

Venom: Ostatni taniec Premiera wyłącznie w kinach 25 października.



Zrodlo