Recenzja „Joy”: Thomasin McKenzie oczarowuje tym poważnym brytyjskim dramatem o płodności – London Film Festival

Wydarzenia poprzedzające lipiec 1978 r. i narodziny w Manchesterze pierwszego na świecie „dziecka z probówki” – tabloidowe określenie procesu znanego bardziej trzeźwo jako IVF (in vitro nawożenie) – są fascynujące pod każdym względem. To opowieść o determinacji, umiejętnościach i prawdziwym geniuszu, skupiająca się na trzech skromnych i w dużej mierze niedocenianych bohaterach, których głównym motorem jest duch czystej ludzkiej dobroci. Jednak choć jest to fascynujące, ciepły, inteligentny i pełen szacunku film Bena Taylora, który miał w tym tygodniu swoją światową premierę na Londyńskim Festiwalu Filmowym, stara się okiełznać ten sam rodzaj błyskawicy, co nauka.

Podobno utwór zespołowy, Radość w rzeczywistości jest pojazdem dla uroczej Thomasin McKenzie, młodej nowozelandzkiej aktorki, która w 2018 r. Nie zostawiaj śladów i stanowi tu mile widziany powrót do dramatu. W rzadkim przypadku obsady odpowiedniej do wieku gra Jeana Purdy’ego, brytyjską pielęgniarkę i embriologa, który w 1968 roku nawiązał współpracę z fizjologiem z Cambridge, Robertem Edwardsem (James Norton), próbując znaleźć lekarstwo na bezdzietność. Ich pierwsze spotkanie, rzekomo na rozmowie kwalifikacyjnej, ma znamiona delikatnej komedii romantycznej; Edwards zgubił swojego cennego szczura laboratoryjnego Sylvię i Purdy wkracza, aby go zebrać („Jeśli słyszę zamieszanie, nie jestem zbyt dobry w trzymaniu się od niego z daleka” – wyjaśnia z uśmiechem).

Ale chociaż w centralnej parze z pewnością jest chemia, Radość to raczej niekonwencjonalny film o kumplach, co podkreśla wprowadzenie położnika Patricka Steptoe, którego gra Bill Nighy. Steptoe zajmuje się chirurgią przez dziurkę od klucza i spotykamy go na dusznym seminarium, które jest podstawą każdego dramatu medycznego. „Zupełnie się mylicie” – ostro krytykuje rząd za rzędem marszczących brwi lekarzy, oskarżając ich o „marnowanie czasu na nieudolną naukę”. Steptoe udaje, że jest zbyt zajęty, aby rozmawiać z Purdym i Edwardsem, ale jego szorstka fasada szybko ulega zniszczeniu. Wkrótce zostaje trzecim muszkieterem, a jego mądrość osadza projekt w tak potrzebnej rzeczywistości. „Masz świadomość, że rzucą w nas książkę” – ostrzega. „Kościół, państwo, świat”.

To egzystencjalne zagrożenie jest głównym czarnym charakterem tego dzieła i chociaż było wówczas bardzo realne, w dzisiejszych czasach bardzo trudno jest to pokazać na ekranie. Trzej naukowcy są krytykowani przez prasę, a ich badania są zarówno oczerniane, jak i niszczone: przywołuje się sformułowanie „zabawa w Boga”, a Edwards jest porównywany do nazistowskiego lekarza Josefa Mengele i literackiego Prometeusza Victora Frankensteina. W bardziej dosłownym wymiarze Purdy musi zmierzyć się ze swoją wysoce religijną matką (Joanna Scanlan), która oskarża córkę o kalanie natury i bratanie się z aborcjonistami („To brudne, co robisz”).

Poza tym w tej historii nie ma zbyt wielu konfliktów. Scenariusz Jacka Thorne’a łączy w sobie lekkie napięcie pomiędzy Purdy’m i Edwardsem, którego oskarża o postrzeganie swoich pacjentów raczej jako statystykę niż kobiety, ale znakomicie unika tworzenia zupełnie nowego fikcyjnego nemezis, jak Patcha Adamsa zrobił. W pewnym sensie wrogiem jest czas, a badania trio kończą się i rozpoczynają na okres dziesięciu lat, w miarę pojawiania się i odpływania gotówki oraz zmiany wrażliwości (Edwards nawet poddaje się na jakiś czas i próbuje, z niewielkimi konsekwencjami, zostać politykiem ).

Niemniej jednak jasne jest, dokąd to wszystko zmierza, a widok dzielących się komórek embrionalnych wywołuje jedynie tyle ekscytacji. Wiedząc o tym, Radość zmienia nieco kierunek, aby przybliżyć nam historię Purdy, jej własne zmagania z niepłodnością i poważnymi problemami zdrowotnymi, które w subtelny sposób zapowiadają jej przedwczesną śmierć w wieku 39 lat (w 1985 r., poza ramami czasowymi filmu). To łagodna przynęta i zamiana, która nieco przesadzona jest zakończeniem (na poziomie meta można powiedzieć Purdy zrobił urodzić, a to dziecko było metodą zapłodnienia in vitro), ale daje filmowi bardzo potrzebną siłę emocjonalną, zmieniając poważną lekcję historii w coś odrobinę bardziej osobistego.

Tytuł: Radość
Festiwal: Festiwal Filmowy w Londynie
Dystrybutor: Netflixa
Dyrektor: Bena Taylora
Scenarzyści: Jacka Thorne’a
Rzucać: Thomasin McKenzie, James Norton, Bill Nighy, Tanya Moody, Joanna Scanlan
Czas trwania: 1 godzina 53 minuty

Zrodlo