Recenzja „Czterech matek”: Niewielka, ale urocza irlandzka komedia z czułością leczy rodzinny ból serca – London Film Festival

Wydaje się, że zawsze jest miejsce na kolejną ciepłą opowieść o słabościach irlandzkich kobiet z klasy robotniczej, przytulną jak pogawędka przy kominku przy filiżance dobrej herbaty. Jeśli chodzi o gejów i ich matki, jest to bogata mieszanka dramatów, komedii i wszystkiego, co jest pomiędzy nimi, i prawdopodobnie jest niewyczerpana. Wszystkie cztery matki, które dały tytuł filmowi Darrena Thorntona, mają synów homoseksualistów i pogodziły się z tą niewygodną wiedzą, niezależnie od tego, jak źle jest z kościołem, gdzie synowie ci sumiennie rodzą w każdą niedzielę rano. W końcu nie mogli żyć bez swoich chłopców – dosłownie. Kto inny by to zniósł i nadal okazywał miłość? „Naprawdę robi się łatwiej” – mamrocze jeden z synów do drugiego, gdy gromadzą się w tylnej ławce. “Gdy?” brzmi udręczona odpowiedź.

Tyle że to nie jest prawdziwa udręka, tylko jej komediowa wersja: Thornton utrzymuje lekki ton i energiczne tempo. Wymagania i trudności związane z opieką nad osobą starszą, która traci kontakt z rzeczywistością, są najczęściej powodem żałosnych żartów; wspólne dla mężczyzn pragnienie posiadania odrobiny życia seksualnego, zanim wiek średni zamknie się im nad głowami, nie jest powodem kryzysu egzystencjalnego, a jedynie przypomnieniem, że chłopcy chcą się po prostu dobrze bawić. Kiedy trójka z nich decyduje się na ucieczkę na paradę Maspalomas w Hiszpanii, huczną, bachanaliową imprezę, podczas której będą śmiesznie starzy – ale lepiej późno niż wcale – udaje im się zostawić swoje matki pod opieką Edwarda, najbardziej sumiennego syna z nich wszystkich, na trzy niemożliwe dni.

Edward (James McArdle, dający występ najbardziej zbliżony do przytulania w filmach) to pisarz, którego powieść dla młodzieży o młodym geju zebrała entuzjastyczne recenzje i wkrótce trafi na największy rynek, do Stanów Zjednoczonych. Jego matka Alma (wiecznie groźna Fionnula Flanagan) cierpi na chorobę zwyrodnieniową, przez którą nie może mówić. Pozostaje jednak bystra, dostarczając swoje zingery na iPadzie głosem bota AI. Nie chce dzielić swojego małego domu z trzema nieznajomymi kobietami, z których każda jest niemożliwa na swój sposób. Szkoda: pozostawiono je na wyciągnięcie ręki, umowa zawarta. Edward oddaje swoje łóżko jednej z pań i trafia do czyśćca opiekunów.

W międzyczasie jego wydawcy zorganizowali wycieczkę książkową po Stanach Zjednoczonych. Ann Patchett ma udzielić wywiadu na scenie. Będzie występował w programach typu chat show. Tyle że, jak ciągle im słabo powtarza, tak naprawdę nie sądzi, że może jechać, nie z matką taką, jaka jest. W międzyczasie chłopaki przesłali zdjęcia, na których są odświętni. To wszystko jest bardzo banalne, chociaż ostatnio „poza” grupy wysyła selfie na WhatsAppie z pytaniem, czy nie wygląda zbyt głupio w skórzanej uprzęży. Oczywiście, że tak.

Cztery matki oparty jest na włoskiej komedii Gianniego Di Gregorio pt Lunch w połowie sierpniaktóry dotychczas opierał się kilku próbom adaptacji go jako opowieści w języku angielskim. Thorntonowi oraz jego bratowi i współscenarzyście Colinowi podobał się oryginalny film, ale dzięki własnym doświadczeniom mogli nadać mu inny wymiar. Przypadkowo oboje właśnie przeprowadzili się do domu, aby być z własną matką, której poleganie na iPadzie do „mówienia” – często bardzo niespójnie, biorąc pod uwagę jej niepewną pisownię – było frustrujące, ale także źródłem dużej ulgi w zestresowanym domu Thorntonów. Rok, który spędzili z matką, jest wpleciony w tę historię, nadając blaskowi opowieści o bezczelnych złotych dziewczynach lekko przetartą prawdziwą rdzą.

Thornton wraz z DOP Tomem Comerfordem opracowują także styl wizualny, który chroni przed nadmierną atrakcyjnością: paleta kolorów jest zdecydowanie stonowana, kobiety nie są bardziej efektowne, niż byłyby lub powinny, a niebo pozornie zawsze jest szare. Ale historia łagodnie przeradza się w zbiór szczęśliwych zakończeń. Kobiety nawiązują więź, jak wiadomo od początku, gdy rozmawiają o swoich zaginionych mężach („Chciałbyś zobaczyć, jak przechodzą przez drzwi i proszą o obiad”) i podniecają się na myśl o odwiedzeniu internetowego systemu tarota czytelnika w Galway, sześć godzin jazdy samochodem. Niamh Cusack wspaniale odgrywa rolę medium, którego oszustwo nie jest ani potwierdzane, ani zaprzeczane; kiedy ona wpatruje się w kąt, aby obcować z unoszącymi się w powietrzu duchami, chcesz w nią wierzyć. To wszystko jest bardzo urocze, co jest szczęściem, ponieważ wyraźnie ma na celu nas oczarować. Powiedziałbym, że film najlepiej smakuje przy wspomnianej filiżance herbaty – i zapomnij o uprzęży niewoli. Przytulny koc byłby o wiele ładniejszy.

Tytuł: Cztery matki
Festiwal: Londyn (oficjalny konkurs)
Agent sprzedaży: MK2
Dyrektor: Darrena Thorntona
Scenarzyści: Darrena Thorntona, Colina Thorntona,
Rzucać: James McArdle, Fionnula Flanagan i Dearbhla Molloy
Czas trwania: 1 godzina 39 minut

Zrodlo