Real Madryt 95 – 72 Czerwona Gwiazda
Real Madryt po raz kolejny pokazał oznaki poprawy i znalazł się na ścieżce zespołu, który będzie miał wszystko na koniec sezonu, po miażdżącym i przekonującym pokonaniu Czerwonej Gwiazdy w piątym dniu Euroligi (95:72).
Asymetria kalendarza pozwoliła biało-czerwonym regularnie grać jako gospodarz w ostatnich kilku meczach, co stanowi idealny klimat, który wykorzystują, aby rozpocząć wspinaczkę po niecodziennym początku sezonu swoim kibicom , więcej rozczarowań niż radości.
W tych zadaniach zdarzają się zwycięstwa, które przyspieszają ładowanie baterii, jak np. to odniesione wówczas z Panathinaikosem, aktualnym mistrzem Europy, czy to z drużyną z Belgradu, która wyszła na lidera fazy zasadniczej.
Triumf starannie wypracowany od pierwszej kwarty, podczas której Mario Hezonja i Walter Tavares nawiązali szczególną więź. Strona serbska została już ostrzeżena przed szkodami, jakie może wyrządzić Republika Zielonego Przylądka, któremu w zeszłym roku spisał się znakomicie jako gość z 17 punktami, 12 zbiórkami i 4 blokami za PIR wynoszący 35.
Baskonia 80 – 57 Alba Berlin
W czwartek Baskonia potwierdziła swoje dobre nastroje w meczu z Albą Berlin przekonującym zwycięstwem 80-57 i odzyskała drogę do zwycięstwa dzięki dobremu startowi i kilku iskram ze strony Markusa Howarda, autora 16 punktów w trzeciej kwarcie.
Strzelec Barcelony zemścił się swoim najlepszym strzelcem, zdobywając siedem trójek, czyli o połowę więcej niż drużyna Vitorianu, która ostatecznie z większą łatwością trafiła do kosza z linii trzech punktów. Khalifa Diop i Nikos Rogkavopoulos wspierali strażnika w pojedynku, w którym nie mogli wziąć udziału ani Sander Raieste, ani Tadas Sedekerskis.
Podopieczni Pabla Laso kontrolowali ofensywne odbicie Niemców, które było ich mocną stroną, i kontynuowali trend wyznaczony w ostatnich pojedynkach.