Przygotowanie na najgorsze: pracownicy wyborczy przewidują zagrożenia w głosowaniu w USA

W całym kraju, w Rochester Hills w stanie Michigan, Tina Barton zetknęła się z przemocą związaną z wyborami.

Przez ponad trzydzieści lat Barton, republikanin, służył w rządzie, ostatecznie awansując na stanowisko urzędnika miejskiego. Urząd ten wymagał od niej między innymi administrowania wyborami i prowadzenia akt wyborców.

Jednak z biegiem lat zauważyła wzrost napięcia. Już po wyborach w 2000 roku pomiędzy Demokratą Alem Gore’em a Republikaninem George’em W. Bushem pojawiły się wczesne oznaki niezgody, o których zwycięstwie na Florydzie zdecydowało się kilka tysięcy głosów.

Barton również zauważyła zaprzeczanie wyborom wiele lat później, w 2016 r. W tym czasie kandydatka Partii Zielonych Jill Stein nalegała na ponowne przeliczenie głosów w trzech stanach na polu bitwy, w tym w Michigan, po tym, jak zajęła czwarte miejsce w wyścigu prezydenckim.

Gdy wysiłki te spełzły na niczym, Stein potępił: „Nie mamy systemu głosowania, któremu możemy zaufać”.

W Gruzji Demokratka Stacey Abrams również sprzeciwiła się porażce na stanowisku gubernatora z Brianem Kempem w 2018 r., oskarżając Republikanów o „sfałszowanie” systemu na ich korzyść, choć przyznała, że ​​działali w ramach obowiązujących wówczas przepisów.

Barton powiedział jednak, że po głosowaniu w 2020 r. te pojawiające się oznaki zwiększonego sceptycyzmu zmieniły się w coś innego.

„Do tego momentu atak dotyczył raczej procesu i wątpliwości co do procesu i sposobu przeprowadzania wyborów w naszym kraju” – powiedziała Al Jazeerze. „Naprawdę nie zwracaliśmy na siebie uwagi indywidualnie”.

Dla Bartona to nowe spojrzenie na pracowników wyborczych wiązało się z groźbami.

Po porażce Trumpa w 2020 r. duża część uwagi skupiła się na stanach na polu bitwy, które Republikanie nieznacznie przegrali, w tym na Michigan.

Przewodnicząca Republikańskiego Komitetu Narodowego Ronna McDaniel wymieniła Bartona po imieniu, gdy fałszywie twierdziła, że ​​2000 głosów zostało bezprawnie przekazanych Demokracie Joe Bidenowi.

W rzeczywistości Barton i jej zespół odkryli błąd pisarski w podliczeniu głosów i poprawili go, aby zapewnić dokładne wyniki w ramach normalnych procedur wyborczych.

Ale szkoda została wyrządzona. Wysłuchanie nazwiska Bartona fałszywie skojarzonego z oszustwami wyborczymi wywołało falę kontroli i gróźb. Jedna z rozmówczyń – powołując się na fałszywe twierdzenia Trumpa na temat wyborów – zaledwie kilka dni po wyścigu zostawiła nawet groźby śmierci na swojej poczcie głosowej.

„Nie spodziewałem się, że pójdę do swojego biura, wezmę swój telefon, własną pocztę głosową i ktoś zadzwoni do mnie po imieniu i powie: «Kiedy najmniej się tego spodziewasz, zabijemy cię»” – powiedział Barton.

W tym samym roku Barton przegrała wyścig na urzędnika miejskiego i od tego czasu skupiła się na szkoleniu innych urzędników wyborczych. Ma jednak wiadomość dla wpływowych osobistości politycznych.

„Kiedy jesteś osobą posiadającą platformę i obserwujących… musisz wziąć odpowiedzialność za słowa, które wypowiadasz” – powiedział Barton.

Podkreśliła, że ​​obywatele „mogą potraktować te słowa jako wytyczne dotyczące podjęcia działań”.

Zrodlo