Ponad 60 rannych w ataku dronów Hezbollahu na izraelskie obiekty wojskowe

Hezbollah twierdzi, że wystrzelił „rój dronów” w kierunku izraelskiego obozu wojskowego w Binyaminie w północnym Izraelu.

Według izraelskich służb ratunkowych i lokalnych mediów co najmniej 67 osób zostało rannych w ataku dronów w północnym Izraelu, po tym jak libańskie ugrupowanie zbrojne Hezbollah oświadczyło, że „rojem” dronów obrał za cel izraelski obóz wojskowy.

Radio armii izraelskiej podało, że co najmniej cztery osoby zostały ciężko ranne w niedzielnym ataku w mieście Binyamina na południe od Hajfy.

Według izraelskiego Channel 12 przed atakiem nie słychać było żadnych syren ostrzegawczych.

Do ataku przyznał się Hezbollah. W oświadczeniu grupa sprzymierzona z Iranem stwierdziła, że ​​wystrzeliła „rój dronów” w stronę obozu Brygady Golani.

Brygada Golani jest jedną z pięciu brygad piechoty regularnej armii izraelskiej i uważana jest za jednostkę elitarną.

Członkowie izraelskich sił bezpieczeństwa zabezpieczają miejsce ataku dronów w pobliżu miasta Binyamina w północnym Izraelu [Oren Ziv/AFP]

W oddzielnym oświadczeniu Hezbollah oświadczył, że wycelował rakietę także w izraelską bazę logistyczną Tsnobar na okupowanych przez Izrael Wzgórzach Golan.

Atak dronów Hezbollahu następuje tego samego dnia, w którym Stany Zjednoczone ogłosiły, że wyślą do Izraela nowy system obrony powietrznej, aby pomóc wzmocnić jego ochronę przed atakami rakietowymi.

Na polecenie prezydenta USA Joe Bidena Sekretarz Obrony USA Lloyd Austin „zezwolił na rozmieszczenie baterii Terminal High Altitude Area Defense (THAAD) wraz z załogą amerykańskiego personelu wojskowego w Izraelu, aby pomóc wzmocnić izraelską obronę powietrzną po bezprecedensowych atakach Iranu na Izrael 13 kwietnia i ponownie 1 października” – oznajmił w oświadczeniu sekretarz prasowy Pentagonu Pat Ryder.

Donosząc z Ammanu w Jordanii Nour Odeh z Al Jazeery powiedział, że chociaż izraelski system obrony powietrznej jest bardzo wyrafinowany i wielowarstwowy, drony są trudne do wykrycia.

„Zazwyczaj syreny włączają się, gdy coś zmierza w określone miejsce, dlatego cywilom i mieszkańcom tego obszaru zaleca się szukanie schronienia. Dlatego w zeszłym roku w wyniku tych ataków doszło do bardzo niewielkiej liczby obrażeń” – stwierdziła.

„Ale drony są trudniejsze do wykrycia, a ponieważ latają na niższych wysokościach, znacznie trudniej je przechwycić. Skuteczne przechwycenie ich naraziłoby wiele osób na niebezpieczeństwo” – powiedział Odeh.

Niedzielny atak ma miejsce w czasie, gdy Izrael intensyfikuje ofensywę przeciwko Hezbollahowi w Libanie.

Konflikt między Izraelem a Hezbollahem zaostrzył się rok temu, kiedy grupa libańska zaczęła strzelać rakietami w północny Izrael dzień po rozpoczęciu przez Izrael ataku na Gazę. W ostatnich tygodniach Izrael gwałtownie zaostrzył walki, przeprowadzając naloty na Liban i wysyłając wojska lądowe na południe kraju.

Według władz libańskich od października ubiegłego roku w Libanie zginęło ponad 2100 osób, większość w ciągu ostatnich kilku tygodni, odkąd Izrael nasilił swoje ataki, a ponad 1,2 miliona osób zostało przesiedlonych.

Według Gideona Levy’ego, izraelskiego analityka politycznego, atak Hezbollahu w Binyaminie pokazuje, że atak na Liban ma wysoką cenę także dla Izraelczyków.

„Nie spodziewano się niczego innego. Jesteśmy na początku wojny w Libanie, a nie na jej końcu. I każdy, kto tak entuzjastycznie podchodzi do tej wojny, powinien wiedzieć, że będzie ona miała bardzo wysoką cenę” – powiedział Al Jazeerze.

Hezbollah powiedział, że będzie w dalszym ciągu atakował Izrael w ramach solidarności z narodem palestyńskim w Strefie Gazy oraz w celu wsparcia ich „dzielnego i honorowego oporu” oraz w „obronie Libanu i jego narodu”.

Zrodlo