Pięknie złamany

Zamiast tego zaczyna Pięknie złamany na dnie — pocąc się w piwnicy kościoła, z drżącymi rękami i żałując, że nie jest gdziekolwiek indziej. „Nie tknąłem ani kropelki od siedmiu godzin, trzech minut/ Prawie nie wytrzeźwiałem, już chcę przestać rzucić palenie” – śpiewa w „Winning Streak”, wstydząc się przyznać do swoich niepowodzeń w pokoju z nieznajomymi, dopóki nie spotka mężczyzny 20 lat czyste. To wzruszająca piosenka, pomimo kilku klisz. Potem uderza refren – moment tupania i klaśnięcia/ewangelii, który w migających neonach oznacza „triumf nad przeciwnościami losu”. To samo dotyczy „Heart of Stone”, desperackiego śpiewu („Drogi Panie, czy możesz mi pomóc? Wypadłem z łask / Czołgam się z powrotem do nieba z tego piekła na ziemi, które stworzyłem”). z pełnym zabiegiem Imagine Dragons. Nie brakuje dużych nagromadzeń i „whoa-oh-ay-ohh”s i chociaż Jelly kiedyś określił swoje brzmienie „gdzieś pomiędzy Hankiem, Three 6 i Kid Rockiem”, tutaj jest bliżej skrzyżowania Twenty One Pilots i Gnarls Barkley.

Mówi się, że przeżycie koncertu Jelly Roll przypomina ewangeliczne odrodzenie, ale jego częste przywoływanie nieba, piekła i upadłych aniołów nie jest nie na miejscu w głównym nurcie rapu i R&B, gdzie nawiedzeni młodzi bluesmani gadają o tym swoje demony do poziomu komercyjnego sukcesu, który jest niemal alarmujący. Tematyka traumy i uzależnienia zapełnia listy przebojów, a luminarze bólu rapu wydają w kółko tę samą płytę. Z pewnością ktoś gdzieś – może miliony osób – potrzebuje usłyszeć Jelly Roll śpiewającą „I’m not OK, but it all will be well” przy dźwiękach pedałów i skrzypiec w głównym singlu „I Am Not OK”, który znalazł się na ścieżce dźwiękowej albumu W segmencie pamięci tegorocznych nagród Emmy. Wciąż jednak pozostaje potworne pytanie: czy to zbyt wiele, aby muzyka, która ma uleczyć złamane serce Ameryki, była również dobra?

Ale jest też utwór „Hear Me Out”, który zaczyna się od nieodebranego połączenia od znajomego. Facet przechodził rehabilitację i Jelly nie widywał go zbyt często, odkąd zmarła jego matka. Jest już późno, ale Jelly i tak oddzwania. „Wysłuchaj mnie” – prosi przyjaciel. „Powiedz mi, jak zawsze czuję, że czegoś brakuje/ Wydałbym dźwięk, ale jaki jest sens, jeśli nikt nie słucha?” W tym właśnie tkwi sedno twórczej misji Jelly Roll: dać głos, ścieżkę dźwiękową i prestiż Amerykanom, często lekceważonym przez nasze instytucje kulturalne i nasze organy zarządzające. Jego wysiłki wykraczają daleko poza sferę muzyki: w styczniu zasiadł przed senacką komisją ds świadczyć o sankcje mające na celu zatrzymanie łańcucha dostaw fentanylu. „Rozumiem paradoks mojej historii jako handlarza narkotyków” – powiedział. „Ale myślę, że właśnie to czyni mnie idealną osobą do mówienia o tym. Byłem częścią problemu. Stoję tu teraz jako człowiek, który chce być częścią rozwiązania”.

W tym przemówieniu jest niuans, choć może to być proste Pięknie złamany błaga o więcej. (Jest to w „My Cross”, odie do jego córki: „Twoja krew jest moją krwią, a trucizna płynie głęboko/ Świadomość, że jesteś moja, cholernie mnie przeraża.”) Najwyraźniej Jelly Roll ma historie, które drobne detale tworzą ponadczasowe klasyki country, takie jak „Haggard”Jeśli przetrwamy grudzień”, gdzie zwolniony pracownik fabryki buduje podniebny zamek, czy „Kris Kristofferson”Pielgrzym, rozdział 33”, którego skomplikowany poeta nie może zejść mu z drogi. Jak na razie ma głos, patos i charyzmę wymaganą od amerykańskiego bohatera ludowego. Teraz potrzebuje tylko piosenek.

Wszystkie produkty prezentowane na Pitchfork są niezależnie wybierane przez naszych redaktorów. Jeśli jednak kupisz coś za pośrednictwem naszych łączy detalicznych, możemy otrzymać prowizję partnerską.

Jelly Roll: Pięknie złamana

Zrodlo