Niepokonana Gran Canaria odniosła czwarte z rzędu zwycięstwo w oficjalnych zawodach (78-70)

Dreamland Gran Canaria wystartował na początku ligi, a na początku rywalizacji osiąga drugie z rzędu zwycięstwo, plasując się na szczycie tabeli kwalifikacyjnej.

Ze swojej strony Diego Epifanio, trener gości, zdecydował się powtórzyć kwintet, który rozpoczął ligę przeciwko Realowi Madryt od spektakularnego zwycięstwa w ostatniej sekundzie: Brandon Taylor, Phil Scrubb, Yunio Barrueta, Omar Thiam i Augusto Lima. Pomarańcze wyszły na Gran Canaria Arena meczowym początkiem, w którym bohater zwycięstwa pierwszego dnia znów zabłysnął. Barrueta otworzył wynik wolnym strzałem wchodząc na linię bramkową i strzelił kolejne dwa gole z gry, dwa potrójne, które w połączeniu z rzutami wolnymi Scrubba nadawały tempo pierwszym minutom (4-10).

Jedynie Brussino udało się przełamać obronę Leymy Coruñy po pośrednich blokach i wrzutach do kosza. Praca Limy pod koszem pozwoliła nam utrzymać różnicę, a wkład Huskicia z ławki, koszem i kilkoma rzutami wolnymi, pozwolił nam zamknąć kwartę 12:19.

W drugiej kwarcie Gran Canaria podłączona

Niszczycielska seria 12:0 na korzyść Gran Canarii zmieniła scenariusz meczu w drugiej kwarcie. Trójki Alocéna i Salvó dały Gran Canarii prowadzenie (20-19), a Conditt i Homesley zyskali pięć punktów przewagi (24-19), wykorzystując błędy i straty Leymy. Epi szuka rozwiązań w swojej strukturze z dwoma rozgrywającymi, ale chwilowym rozwiązaniem jest strzał Burjanadze, który zamiast trafić do kosza, ląduje w rękach Aleixa Fonta, który bez sprzeciwu trafia pod obręczą.

Kataloński strażnik stoczył otwarty pojedynek strzelecki z Pierrem Pelosem, który zakończył się zwycięstwem Francuza z Gran Canarii. Wysiłki Aleixa Fonta i słaba równowaga w defensywie pozwoliły Burjanadze ponownie zaostrzyć mecz i zmusiły Jaka Lakovicia do przerwania meczu. Bez powodzenia w kontynuowaniu powrotu plan gry Epifanio komplikują faule. Trzy faule Scrubba i kolejne trzy Fonta przed przerwą stawiają przed przerwą drużynę z A Coruña, która tymczasem cierpi pod bandami pomimo przewagi wysokością swoich wnętrz nad tymi z Gran Canarii.

Żółti, korzystając z premii na swoją korzyść, wykorzystali rzuty wolne Thomassona i Brussino oraz kosz od wewnętrznej strony Tobeya i na przerwę schodzili plus dziesięć, 38-28. Jednak Barrueta zmniejsza deficyt do siedmiu punktów, mając dwa plus jeden pięć sekund do końca drugiej kwarty, 38-31.

Dwa rzuty wolne Augusto Limy rozpoczęły trzecią kwartę i zapewniły Leymie przewagę pięciu punktów. Miejscowi reagują na każdy gol Leyma. Brussino również uderza z 4,60, a Shurna replikuje trójkę Burjanadze. Świetna trójka Alocéna i dośrodkowanie Tobeya zmusiły Epifanio do przerwy na żądanie (49-36). Barrueta zbyt nieśmiało reaguje na rzuty wolne. Napastnik kubańskiego pochodzenia nie trafił w bardzo wyraźny rzut wolny, który Huskic zamienił w zapowiedź powrotu.

To trwało zbyt krótko. Jakość zdobytej przez Brussino bramki zza obręczy i Homesleya, który rzucił za trzy punkty z krokiem do tyłu, sprawiły, że różnica dla Gran Canarii wyniosła ponad 16 (56-40) i groziła przejęciem tej straty w połowie trzeciej kwarty. Podopieczni Epifanio nie poddawali się i udało im się zdobyć niewielką przewagę w trzech koszach z rzędu, co po raz kolejny spowodowało, że różnica wyniosła dziesięć punktów. Chociaż żółcie wydają się ochładzać, Leyma wybacza okazje, aby zbliżyć się do powrotu. Diagne strzelił świetnego aley-oopa (60-48), którym zakończył trzecią kwartę, ale spudłował przy kolejnym posiadaniu w ataku, co mogło zaostrzyć grę.

Na początku ostatniej kwarty drużyna Wysp Kanaryjskich próbowała przypieczętować zwycięstwo przed własną publicznością. Alocén z dodatkowymi dwoma i Thomasson z dwoma rzutami wolnymi osiągnęli nową maksymalną różnicę 17 punktów (65-48). Początkowy częściowy wynik 7:3, z jednym punktem Burjanadze i dwoma Fontem, jest bardzo trudny do ustosunkowania się. Epifanio zakłada krótki kwintet, aby zyskać zwinność. Chociaż udaje mu się zdobyć olej po kilku trójkach Jakovicsa i faulu Scrubba, Pelos i Brussino potrafią wyrządzić szkody w pobliżu obręczy. Nie mając czasu marzyć o powrocie, Leyma walczy do końca, aby zmniejszyć różnicę do niecałych dziesięciu punktów.

W końcu zasłużone żółte zwycięstwo nad dobrą Leymą Coruñą, niedawno awansowaną, ale już dającą do zrozumienia, że ​​nie osiągnęła szczytu w sposób referencyjny, ale po to, aby ją zobaczyć i wyraźnie konkurować o trwałość w pierwszym roku w najwyższej kategorii.

Zrodlo