Lionel Messi na Klubowych Mistrzostwach Świata ma sens, ale to, jak się tam dostał, jest śmieszne

FIFA już tego nie ukrywa.

Kiedy desperacko potrzebujesz dużej umowy nadawczej i kilku głównych amerykańskich sponsorów w ciągu najbliższych kilku miesięcy, czas na subtelności minął.

Lionela Messiego Inter Miami zakwalifikował się – przy słowie „kwalifikowany” wykonując więcej ciężkiej pracy niż skąpo podnoszący rachunek w barze po wielkiej imprezie – do nowomodnego, znacznie powiększonego Klubowego Pucharu Świata następnego lata, który odbędzie się w Stanach Zjednoczonych.

Jak i dlaczego Lionela Messiego Inter Miami został uznany za godnego miejsca w gronie 32 najlepszych klubów piłkarskich na świecie? Oczywiście, zdobywając Tarczę Kibiców 2024 w MLS!

A gdzie odbędzie się pierwszy mecz przyszłorocznego letniego turnieju? Oczywiście w Miami!


Inter Miami świętuje zdobycie Tarczy Kibiców (Chris Arjoon/AFP via Getty Images)

Jeśli wydaje Ci się to zbyt wygodne, cóż, to dlatego, że tak jest. Udział Miami i Messiego w światowym turnieju, który pilnie potrzebuje odniesienia sukcesu finansowego od razu po wyjęciu z pudełka, ma sens dla FIFA, ale czy ma to sens dla normalnych ludzi?

Wręczając Miami miejsce za pośrednictwem Tarczy Kibiców, która jest trofeum (OK, tarcza) wręczanym drużynie MLS z najlepszym bilansem w sezonie zasadniczym (ale zanim wielkie baraże MLS Cup na koniec sezonu zadecydują o zwycięstwie mistrzów), FIFA rzuciła światło na legalność i autentyczność Klubowego Pucharu Świata w nowej odsłonie. Tak, ustawcie twarze na oszołomione.

Aby być uczciwym wobec Miami, właśnie pobili rekord MLS pod względem większości punktów zdobytych w sezonie zasadniczym, zdobywając 74 z 34 meczów, co w sumie osiągnięto ostatniego dnia kampanii, kiedy rozbili New England Revolution 6:2 po golu Messiego hat-trick z ławki w 11 minut i dwa gole Luisa Suareza.

To pierwsze trofeum drużyny Miami w lidze MLS od czasu dołączenia do ligi jako zespół rozszerzający w 2020 r., po zwycięstwie w zeszłym roku w Pucharze Ligi (turniej dla drużyn z MLS i Liga MX, najwyższej klasy rozgrywkowej meksykańskiej klubowej piłki nożnej).

„Pokazaliście, że w Stanach Zjednoczonych niezmiennie jesteście najlepszym klubem na boisku” – powiedział prezydent FIFA Gianni Infantino, który znajdował się na boisku na własnym stadionie w Miami podczas wielkich obchodów Tarczy Kibiców. „Dlatego z dumą ogłaszam, że jako jeden z najlepszych klubów na świecie jesteście zasłużonymi uczestnikami nowych Klubowych Mistrzostw Świata FIFA 2025”.


Czy pierwsze Klubowe Mistrzostwa Świata w nowej odsłonie naprawdę mogłyby odbyć się w USA bez Messiego? (Chris Arjoon/AFP za pośrednictwem Getty Images)

Niezależnie od tego, czy uważasz, że Miami powinno zostać wepchnięte do turnieju, czy nie, z tych cytatów można wyciągnąć dwa oczywiste punkty.

  1. Miami nie udowodniło, że jest „niezmiennie najlepszym klubem” w Stanach Zjednoczonych. Zdecydowanie udowodnili, że są najlepszym klubem Konferencji Wschodniej MLS, która obejmuje tylko połowę Stanów Zjednoczonych (i kilka kawałków Kanady). Tak, w tym sezonie byli niepokonani w sześciu meczach ligowych przeciwko drużynom Konferencji Zachodniej, ale wygrali tylko trzy z nich. To wszystko przypomina stwierdzenie, że Celtic udowodnił, że jest najlepszą drużyną w Wielkiej Brytanii, zdobywając tytuł mistrza Szkocji.
  2. „Jeden z najlepszych klubów na świecie”, Gianni, naprawdę? Być może grają dla nich jakieś starsze legendy, ale jeśli nie można zagwarantować, że jutro w jednorazowym meczu pokonają, powiedzmy, Crystal Palace, to nie otrzymają takiego pseudonimu.

Miami zostało 31. klubem, który dotarł do Klubowego Pucharu Świata i jedynym, który zakwalifikował się wyłącznie poprzez ligę krajową. Pozostałych 30 zawodników zakwalifikowało się do tej pory poprzez ogólnokontynentalne konkursy lub rankingi wśród drużyn z tego kontynentu. Mówiąc najprościej, albo wygraj turniej konfederacyjny, albo osiągnij dobry, spójny rekord w rozgrywkach, w których biorą udział drużyny z więcej niż jednego kraju.

Z Afryki (poprzez Ligę Mistrzów CAF) na Klubowe Mistrzostwa Świata wybierają się cztery drużyny, podobnie jak Azja (Liga Mistrzów AFC). Europa ma 12 (Liga Mistrzów UEFA), Ameryka Północna i Środkowa oraz region Karaibów ma cztery w ramach Ligi Mistrzów CONCACAF, Ameryka Południowa (CONMEBOL Libertadores) ma pięć i jest jeden z OFC według rankingu kontynentu, a mianowicie Auckland City i jeden z kraju goszczącego, czyli Miami.

W jaki sposób 32. i ostatnia drużyna zakwalifikuje się? Czy FIFA przekaże ją gwiazdom Disney+ All Stars? Może Mohammed bin Salman Select XI?

Cóż, nie, będą to mistrzowie Copa Libertadores 2024, dołączający do zwycięzców z 2021 (Palmeiras), 2022 (Flamengo), 2023 (Fluminense) i dwóch najwyżej notowanych klubów w konfederacji CONMEBOL, River Plate i Boca Juniors. Cienki. To działa.

Nawet jeśli te same kryteria oznaczają, że Chelsea zakwalifikuje się, ponieważ wygrała finał Ligi Mistrzów w 2021 r., a triumf, który miał miejsce tak dawno temu, w którym uczestniczyli Roman Abramowicz, Thomas Tuchel (czterech menedżerów Chelsea temu), Timo Werner i Olivier Giroud, jest potwierdzeniem, ponieważ zwyciężyli Największy turniej w Europie.

I nawet jeśli kryteria rankingu oznaczają, że austriacki Red Bull Salzburg, który przegrał swoje dwa pierwsze mecze w Lidze Mistrzów w tym sezonie 3:0 i 4:0, jakimś cudem wkrada się do fazy grupowej Ligi Mistrzów, mimo że w ciągu ostatnich czterech tylko raz wyszedł z fazy grupowej Ligi Mistrzów znowu, niech tak będzie. Bądź sobą, FIFA.

Nie jest to zarzut, że drużynie z kraju gospodarza przyznano miejsce w rozgrywkach. Bynajmniej. Tam powinien być gospodarzami turnieju, tak jak kraj-gospodarz ma słusznie zagwarantowane miejsce w Pucharze Świata. FIFA nie mogła zagwarantować, że za pośrednictwem CONCACAF będzie gospodarzy (jak się okazuje, Seattle Sounders są zaangażowani w zdobycie Pucharu Mistrzów konfederacji w 2022 r.), więc stwierdzenie od początku, że będzie tam drużyna amerykańska, nie stanowi problemu . Tyle że dopiero wczoraj ogłoszono, że drużyna, która zdobędzie Tarczę Kibiców, zakwalifikuje się.

zejść głębiej

ZEJDŹ GŁĘBEJ

Nareszcie odbywają się Klubowe Puchary Świata, ale wciąż pozostaje wiele pytań

Jak inaczej mieli to zrobić? Miejsce wieloznaczne zapewniające pewne zaangażowanie Stanów Zjednoczonych nie byłoby wcale nierozsądne.

Jest to powszechne w tenisie, gdzie najlepsi gracze, którzy z jakiegokolwiek powodu, na przykład długotrwałej kontuzji, mogą nie mieć wystarczająco wysokiego miejsca w rankingu, aby dostać się do jednego z czterech turniejów Wielkiego Sama, mogą otrzymać miejsce w Wimbledonie lub US Open. Goran Ivanisevic wygrał kiedyś Wimbledon z dziką kartą, a Andy Murray i niezliczona liczba Brytyjczyków przez lata zapewniała miejsca na turnieju w Londynie. Zwiększa liczbę widzów i oglądalność telewizji.

Wrzucenie Miami do Klubowych Mistrzostw Świata z tego samego powodu, jako dzikiej karty, która przyciągnęłaby większą frekwencję i przyciągnęłaby więcej oczu, być może oglądając mecz Messiego ze starymi wrogami, Realem Madryt lub jego byłym mentorem Barcelony, Pepem Guardiolą i Manchesterem City, nie byłoby szczególnie odczuwalne zło.

Ale poprzez pochopne ustalanie zasad i zapewnienie drużynie Supporters’ Shield miejsca zamiast zwycięzców Pucharu MLS (którego Miami może równie dobrze wygrać na początku grudnia) lub może jednorazowego meczu pomiędzy zdobywcami Tarczy i Pucharu jeśli są inni, narażasz się na kpiny. Tym bardziej, że z wyprzedzeniem nazwano to „największym, najbardziej włączającym i opartym na zasługach globalnym konkursem klubowym”, jaki kiedykolwiek istniał.

Konkurencja, która już walczy o szacunek, właśnie odniosła kolejny cios w reputację.

(Najlepsze zdjęcia: Lionel Messi i Gianni Infantino; Getty Images)

Zrodlo