Kościół, który podnosi wołanie ludzkości

W najbliższą niedzielę Papież zamknął II zgromadzenie Synodu Synodalnego uroczystą Eucharystią w Bazylice św. Piotra. Franciszek przypomniał nam, że nie potrzebujemy Kościoła sparaliżowanego i obojętnego, ale Kościoła, który niczym ślepy Bartymeusz odłoży na bok rezygnację, powierzy Panu swoją ślepotę, wstanie, podejmie wołanie świata i zdobędzie swoje brudne ręce, żeby to obsłużyć. Dokładnie do tego zachęca nas Synod podobny do tego, który odbył się w tym roku, który wzywa nas, abyśmy nie szli sami, ale abyśmy podążali razem, jako wspólnota uczniów, która budzi się, gdy słyszymy przechodzącego Pana. Bo żeby naprawdę żyć, nie można siedzieć w miejscu. Życie to ciągły ruch, spacery, marzenia, tworzenie projektów, otwieranie się na przyszłość. Nasze czasy stawiają nas przed własnymi wyzwaniami i poza szczególnymi akcentami, jakie każdy może postawić w diagnozie, nie ma wątpliwości, że w ewangelizacji jest zbyt wiele sytuacji kryzysowych i zbyt wiele otwartych ran, które dotykają ludzkość, aby usiąść i czekać na innych przyjść i go rozwiązać. Byłoby pięknie, jak powiedział Papież, gdyby Synod zachęcał nas do bycia wspólnotą uczniów, która słysząc przechodzącego Pana, odczuwa szok zbawienia, pozwala się przebudzić mocą Ewangelii i podejmuje wzniecić krzyk wszystkich, także tych, którzy są zdystansowani lub obojętni, lub tych, których krzyk jest cichy, mają głos łamany lub nie mają go, ponieważ nie chcą być wysłuchani lub dlatego, że już się poddali i potrzebują, jak wszyscy inni kogoś, kto będzie im towarzyszył w tym wołaniem i wskazywał drogę do radości Ewangelii.

Zrodlo