Kiedy Izrael bombarduje Liban, libańska policja próbuje wydalić syryjskich uchodźców

Trypolis, Liban – 23 września Izrael zbombardował dom syryjskiego uchodźcy Fadi Shahaba w południowym Libanie.

On i jego rodzina byli na podwórku, kiedy poczuli, że ziemia się trzęsie. Następnie zobaczyli dym i płomienie pochłaniające dach.

„Pocisk wystrzelono z Izraela i przeleciał w odległości zaledwie 100 metrów [109 yards] z miejsca, w którym stałem” – powiedział Jazeerze 46-letni Shahab. „Bałem się o żonę i dzieci, więc natychmiast zdecydowaliśmy się na ucieczkę”.

Fadi Shahab pociesza syna w prowizorycznym schronisku w Trypolisie w Libanie. [Lina Malers/Al Jazeera]

Shahab szybko wsiadł na motocykl z żoną i dwójką młodszych dzieci, podczas gdy jego pozostałe dzieci wskoczyły na drugi motocykl – pięcioro ściśniętych razem na jednym siedzeniu – i ruszyły za nim na północ.

Pod brzękiem izraelskich samolotów bojowych przedzierali się przez zakorkowany ruch uliczny i wznoszący się gruz blokujący drogi.

Tego dnia w południowym Libanie zginęło prawie 500 osób – Shahab i jego rodzina jakimś cudem przeżyli, dołączając do strumienia ludzi wysiedlanych na północ.

Odkąd Izrael nasilił wojnę z Libanem we wrześniu, ponad 1,2 miliona ludzi zostało wysiedlonych ze swoich wiosek i domów na południu.

Poranna wizyta policji

Ciężar rodziny Shahab dopiero się zaczynał

Po dotarciu do Bejrutu postanowili przejechać 82 km [51 miles] dalej na północ, aż dotarli do miasta portowego Trypolis.

Przenieśli się do szkoły, którą gmina przekształciła w schronisko dla syryjskich uchodźców. Rodzina zmuszona była spać na placu zabaw ze względu na brak miejsca w środku.

Pomimo trudności mieli szczęście, że uciekli przed izraelskimi atakami, które zamieniły południowy Bejrut w pustkowie.

Syryjskie dzieci bawiące się w Trypolisie w Libanie.
Dwoje syryjskich dzieci bawi się na placu zabaw w prowizorycznym schronisku w Trypolisie w Libanie. [Lina Malers/Al Jazeera]

Rankiem 8 października w schronisku pojawiła się policja.

Rzekomo byli tam, aby zabrać część wysiedlonych Syryjczyków do mniej zatłoczonego schroniska. Wybrano rodzinę Shahaba wraz ze 121 innymi Syryjczykami.

Według kilku Syryjczyków, którzy jechali autobusami i pracowników schroniska, 130 osób wsiadło do dwóch białych autobusów średniej wielkości, które zawiozły ich daleko na północ do Tall al-Bireh, odległego libańskiego miasta w pobliżu granicy z Syrią.

Policja wysadziła ich we wsi i odjechała. Wokół nich nie było nic poza kilkoma małymi namiotami należącymi do pracowników rolnych.

„[T]tu nie było szkoły [shelter] Tam. W ogóle niczego tam nie było” – Shahab powiedział Al Jazeerze.

Al Jazeera wysłała pisemne pytania do rzecznika Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Josepha Sallema, pytając, dlaczego 130 Syryjczyków ze schronu wywieziono z Trypolisu i porzucono w odległej wiosce w pobliżu granicy z Syrią.

W momencie publikacji nie odpowiedział.

Dyskryminacja i wydalenie

Abdel Rizk al-Wad, członek powiązanej z rządem komisji ds. sytuacji nadzwyczajnych nadzorującej ośrodki dla przesiedleń w Trypolisie i okolicach, otrzymał 8 października od „wysokiego komitetu” rządowego rozkaz przeniesienia 130 Syryjczyków ze schronu w Trypolisie do wioski w północnym Libanie – powiedział Al Jazeerze.

Wyjaśnił, że schron w Trypolisie gości około 550 osób – o 150 ponad pojemność.

„Na szkołę wywierano zbyt dużą presję, tak nam powiedziano [many Syrians] zostaliby zabrani do innego ośrodka, gdzie jest miejsce” – powiedział al-Wad Al Jazeerze.

– Nie ja wydałem rozkaz. Właśnie to wdrożyłem” – powiedział.

Postępujący kryzys humanitarny wywołał krytykę rządu tymczasowego, który od października 2022 roku funkcjonuje bez prezydenta.

Wielu twierdzi, że w kraju borykającym się z wyniszczającym kryzysem gospodarczym państwo nie robi tak niezbędnego minimum, jak zapewnienie prądu i bieżącej wody w prowizorycznych schroniskach. Większość schronisk jest również pełna, co zmusza obywateli Libanu i Syrii do spania przed meczetami i kościołami, pod mostami lub na ulicach.

Jednak nawet gdy państwo libańskie stara się zareagować na kryzys związany z wysiedleniami, głównie z powodu swoich ostrych ograniczeń i nakładania się kryzysów, przed którymi stoi, w dalszym ciągu jego celem jest wydalenie około 1,5 miliona Syryjczyków w kraju, powiedzieli Al Jazeerze aktywiści i uchodźcy.

Według Human Rights Watch i lokalnych obserwatorów od lat władze libańskie przeprowadzają masowe deportacje, które naruszają prawo międzynarodowe i prawdopodobnie prawo libańskie.

Według raportu Agencji ONZ ds. Uchodźców w 2023 r. co najmniej 13 772 Syryjczyków zostało deportowanych z Libanu lub bezprawnie wypchniętych z granicy.

Władze zmuszały również Syryjczyków do powrotu do rozdartego wojną kraju, często naciskając na nich, aby podpisali dokumenty „dobrowolnego powrotu” lub zabrali ich do odległych przygranicznych wiosek – takich jak Tall al-Bireh – i porzucili.

„ [ongoing] sytuacja jest wykorzystywana do przeprowadzania w przypadkowy sposób większej liczby deportacji Syryjczyków” – powiedział Mohamad Sablouh, szef programu wsparcia prawnego w Cedar Center for Legal Studies i orędownik syryjskich uchodźców w kraju.

Libański prawnik zajmujący się prawami człowieka w swoim biurze
Mohamad Sablouh pracuje w swoim biurze w centrum Trypolisu w Libanie. Od dawna opowiada się za ochroną syryjskich uchodźców przed deportacją. [Lina Malers/Al Jazeera]

Zimne przyjęcie

Kiedy Mohamad Abu Salim wsiadł do autobusu z Trypolisu, myślał, że dotrze do nowego schroniska za 10–15 minut.

Dwie godziny później przybył do Tall al-Bireh.

„Wysiedliśmy i zaczęliśmy pytać [police] funkcjonariusze: „Gdzie chcesz, żebyśmy poszli?” Dokąd powinniśmy się udać?” – opowiada Abu Salim, 50-letni mężczyzna z białym zarostem, ciemną, opaloną skórą i gniazdem zmarszczek wokół oczu.

„Widzieliśmy także cztery inne autobusy wypełnione ludźmi [when we arrived at Tall al-Bireh]ale nie mamy pojęcia, skąd się wzięły” – powiedział Al Jazeerze.

Według Shahaba „właściciel gruntów” w Tall al-Bireh groził starciami z policją, jeśli ludzie z czterech autobusów zrzucą się na jego ziemię.

Policja ostatecznie usłuchała właściciela gruntu i nakazała czterem wcześniejszym autobusom – prawdopodobnie wypełnionym syryjskimi uchodźcami – zawrócić i odjechać.

Shahab i Abu Salim nie mają pojęcia, dokąd odjechały te autobusy, ale zostali już zmuszeni do opuszczenia dwóch autobusów, które zabrały ich do Tall al-Bireh, wraz z innymi Syryjczykami z prowizorycznego schroniska w Trypolisie.

„Właściciel gruntu podszedł do nas z trzema innymi mężczyznami i powiedział, że lepiej wyjechać, bo inaczej będą problemy” – Shahab powiedział Al Jazeera.

Abu Salim przypomniał sobie, jak właściciel ziemi przeklinał go i jego rodzinę.

„Nazwali nas psami” – powiedział. „Powiedzieli: «Wy, psy, macie pół godziny na wydostanie się stąd»”.

Syryjskie dzieci w Trypolisie w Libanie.
Wnuki Abu Salima w prowizorycznym schronisku w Trypolisie w Libanie. On i cała jego dalsza rodzina przybyli do ośrodka 24 września, po ucieczce przed izraelskim bombardowaniem na południu. [Lina Malers/Al Jazeera]

Pomimo zagrożenia kilka osób w grupie stwierdziło, że nigdy nie rozważało przekroczenia granicy oddalonej o około 45 minut drogi z powrotem do Syrii.

Większość obawiała się, że w przypadku powrotu mężczyźni zostaną wcieleni do armii syryjskiej lub nawet aresztowani, gdyż nie ufają niedawnej amnestii ogłoszonej przez rząd syryjski.

Inni twierdzili, że nie mają do czego wracać po utracie domów i środków do życia podczas wojny domowej w Syrii.

Poza tym nie chcieli stawić czoła bezprawiu panującemu w kraju.

„Życie w Syrii jest naprawdę trudne. Zarabianie na życie jest trudne, wszędzie panuje wyzysk i bojówki” – Shahab powiedział Al Jazeera. „W Syrii jest dużo gorzej niż tutaj”.

Pełne koło

Sorour, żona Shahaba, powiedziała, że ​​bardziej bali się właściciela ziemi w Tall al-Bireh niż wtedy, gdy Izrael bombardował dywanowo południowy Liban.

Martwiła się, że właściciel ziemi wróci z uzbrojonym gangiem, aby ich wypędzić lub zabić.

„Gdy nam grozili, nie trzymali żadnej broni, ale czuliśmy, że wrócą z bronią, jeśli pozostaniemy na ich ziemi” – powiedziała Al Jazeerze.

Na szczęście mieszkający w pobliżu Syryjczyk zgłosił się na ochotnika do pomocy, organizując samochody dostawcze, które zabiorą ich z powrotem do Trypolisu w cenie 100 dolarów za każdy pojazd.

Nie mając innego wyboru, Syryjczycy zgodzili się połączyć swoje pieniądze na pokrycie kosztów, po czym wsiedli do samochodów dostawczych i pojechali z powrotem do jedynego miejsca, które według nich mogło ich gościć: schroniska szkolnego w Trypolisie, z którego wyszli.

Personel schroniska przyjął je z powrotem, jednak Shahab, Abu Salim i dziesiątki innych osób znów śpią na placu zabaw.

Tymczasem kierownictwo ostrzegło, że Syryjczycy śpiący na zewnątrz będą musieli opuścić schronisko, gdy zacznie padać, argumentując, że w środku nie ma dla nich miejsca. Zimą w Libanie często występują obfite opady deszczu trwające dni i tygodnie.

Myśl o wyrzuceniu wkrótce przytłacza Abu Salima i jego rodzinę. Wiedzą, że prawie wszystkie inne schroniska w Libanie wykluczają Syryjczyków.

„Szczerze mówiąc, nie ma dla nas żadnego bezpieczeństwa. Chcemy tylko bezpieczeństwa, aby móc żyć w pokoju” – powiedział Abu Salim Al Jazeera.

„Po prostu jesteśmy ciągle przesiedlani i nie mamy już nadziei ani marzeń.

„W ogóle nic nam nie zostało”.

Zrodlo