Jet Bring Old Tricks do odmienionego Nowego Jorku na pierwszym koncercie w USA od 14 lat: przegląd koncertu

Jeśli mogłeś to przeoczyć, Jet — australijski zespół rockowy najbardziej znany ze swojego hitu „Are You Gonna Be My Girl” z 2003 roku — połączył się ponownie, wydając swoje pierwsze nowe piosenki od czasu albumu z 2009 roku Skała Shaki i wyruszył w światową trasę koncertową po zakończeniu działalności w 2012 roku.

Mają w drodze nowy album, ale w międzyczasie z radością wycofują nostalgiczną tarczę i świętują jedyny powód, dla którego ludzie spoza Melbourne w ogóle ich poznali: debiut w 2003 roku Urodzić się. Obecnie przebywają w Stanach Zjednoczonych na swoim pierwszym od ponad 14 lat występie w Ameryce Północnej, a w poniedziałek rozpoczęli pięciodniowy występ w sali Bowery Ballroom w Nowym Jorku, która może pomieścić 575 osób.

Zdobądź bilety Jet tutaj

Zostałem zmuszony do wzięcia udziału. Po pierwsze, mam prawie 30 lat i naprawdę to kocham Urodzić się jako ośmiolatek (docelowa grupa demograficzna? Żartuję, to złośliwe). Ale fascynujące było także to, że powrót Jeta po tej stronie globu przebiegł raczej spokojnie, zwłaszcza w porównaniu z fanfarami, jakie ostatnio wywołały inne spotkania młodzieży.

W końcu błąd związany z nostalgią za latami XXI wieku krąży już od jakiegoś czasu, ale wydaje się, że w 2024 roku osiągnął nowy szczyt. Zespoły i artyści tacy jak Jet z powodzeniem koncertują na swoich 20-letnich płytach, nawet wydając nowy materiał , są gwiazdy popu figlarnie odwoływanie się dźwięk z tej dekady, a Las Vegas oblegają charakterystyczne dla danej sceny festiwale nostalgii. Do diabła, nawet Linkin Park powrócił.

Oczywiście Jet nie cechuje się takim szacunkiem i siłą, która gwarantowałaby występy na Wembley, występ na Coachelli czy wycieczkę po arenie w ostatniej chwili. Trudno myśleć krytycznie o tym zespole bez przypomnień o tym, jak bardzo byli wyśmiewani w latach 2000. para skrajnie negatywnych recenzji na Pitchfork co ośmieszyło grupę za ich pochodne brzmienie i uosabiało polaryzację muzyki niezależnej i rocka z wytwórni major w połowie dekady. I ostatecznie, przynajmniej w USA, nie byli w stanie wytrzymać długowieczności, która umożliwiłaby im przetrwanie epoki recesji we współczesnym rocku.

Zatem ponowna wizyta w Jet i zamieszkanie w maleńkim klubie rockowym dała mi szansę na ocenę siły ich katalogu w znacznie głębszy sposób, niż mogłem to zrobić jako nastolatek. Jednak wczorajszy występ nie był tak porywającym powrotem, jakiego się spodziewałem, ani pochopną refleksją, jakiej spodziewaliby się ich najostrzejsi krytycy. Zamiast tego okazał się całkiem przyjemny, choć czasami nudny, wieczór z gitarowym popem.



Zrodlo