Jedyne cztery lotniska w Hiszpanii, które naprawdę przynoszą zyski: czy ma sens istnienie jednego w Badajoz?

Nie wszyscy wiedzą, że Badajoz posiada lotnisko, które dzieli przestrzeń z bazą lotniczą Talavera la Real. Jest to mały port lotniczy, zbudowany z prognozą 700 000 pasażerów rocznie, a w zeszłym roku przyjął nieco ponad 80 000. Ma tylko dwie regularne linie: codziennie do Madrytu, od niedzieli do piątku i co drugi dzień do Barcelony, choć prawdą jest, że latem ma kilka lotów na wyspy lub do jakiejś europejskiej stolicy.

Agustín Olguera, prywatny pilot i członek zarządu Królewskiego Aeroklubu Hiszpanii i Badajoz, wyjaśnił w czwartek w La Tarde, że „nie odwiedzamy lotniska ani nie wykorzystujemy go na tyle, aby ludzie mogli zobaczyć, jakie skupienie może mieć”. Oczywiście Pilar García Muñiz wyjaśnia, że ​​wbrew pozorom nie jest to małe lotnisko: „ten pas startowy został stworzony, aby Discovery mógł wylądować i jest jednym z najdłuższych pasów startowych na Półwyspie Iberyjskim”.

Lotnisko znajduje się na terenie bazy wojskowej i jest pasem startowym współdzielonym przez firmę Aena i Ministerstwo Obrony. Tym samym Olguera wskazuje w La Tarde, że „tylko cztery duże lotniska w Hiszpanii są rentowne: Madryt, Barcelona, ​​Malaga i Baleary, a małymi musi w dalszym ciągu zarządzać Aeana, co nie dodaje aż do rachunku zysków i strat, zatem „Dedykacja nie jest w całości pokryta, biorąc pod uwagę własny rachunek zysków i strat”.

Pilot podkreśla, że ​​powietrze w Estremadurze jest „bardzo ważnym” zasobem, którego nie eksploatujemy. „Znam to cywilne zastosowanie od lat 90., odkąd zainstalowano pierwszą linię do Madrytu podczas lotu 9-miejscowego” – wspomina członek Królewskiego Aeroklubu Hiszpanii. A jego baza wojskowa ma zarówno zalety, jak i wady: „zarządzanie lotniskiem jest już trudne, a gdy jest wspólne, staje się to bardziej skomplikowane”. „Ale nie jest to wcale skomplikowane w porównaniu z Madrytem, ​​gdzie samolot na czterech pasach startowych co trzy minuty” – wyjaśnia.

Olguera wyjaśnia, że ​​infrastruktura ma duży problem: mgła. „Jesienią ubiegłego roku aż 40 lotów zostało przekierowanych do Sevilli” – ostrzega. „Problem polega na tym, kiedy go wypuszczą, podobnie jak AVE, od czasu elektryfikacji i wejścia do Madrytu nie wiemy, kiedy to nastąpi” – dodaje. „Problem mgły zakłóca poczucie, że można z niej normalnie korzystać, więc żaden biznesmen nie może umówić się na wizytę w Madrycie, bo nie wie, czy będzie mógł pojechać, czy nie”.

Kwestię, która, jak potępia, powoduje brak bezpieczeństwa w korzystaniu z infrastruktury, „pasażerowie nie stracą, ponieważ latem transport ekonomiczny będzie nadal się zwiększał”. Innym poważnym problemem było to, że do lipca tego roku nie było autobusu łączącego je z miastem: „jest na terenie gminy, ale ponieważ nie było popytu, nie został zainstalowany, teraz zdali sobie sprawę, że to jest konieczne.”

Zrodlo