Tebas poruszył kwestię piractwa podczas MARCA Sport Weekend 2024, który odbył się w Maladze, i bronił tego „tak jak płacisz bilet na boisko w profesjonalnej piłce nożnej, aby obejrzeć mecz w telewizji, tak musisz płacić abonament”. „Jeśli znajdzie się taki, który oferuje to samo, a Ty nie musisz płacić, to oczywiście pieniądze otrzymywane z abonamentu spadną, a branża popadnie w ruinę”– ostrzegł.
„Jeśli chcemy utrzymać poziom graczy, pracowników, branży, ludzie muszą płacić za oglądanie treści. A są one kradzione bezkarnie nie tylko temu, kto dopuszcza się przestępstwa, ale wszystkim organizacjom i instytucjom. „że w taki czy inny sposób powinni zapewnić, że ta zbrodnia nie zostanie popełniona”.Teby lamentowały.
Prezydent poinformował, że pirackie strony internetowe są reklamowane w Internecie lub za pośrednictwem Apple Store lub Google Play firmy Apple na urządzeniach z systemem Android. „Google zarabia na piraceniu, zarabia na przestępstwie. Google wie, że pochodzenie jest nielegalne, współpracuje przy podziale tych pieniędzy z piratami. Popełnia również przestępstwo przeciwko własności intelektualnej i praniu brudnych pieniędzy, ponieważ pobiera opłaty emitent pirackich pieniędzy, które zarabia, aby ten człowiek mógł zarabiać pieniądze jako pirat”potępił.
„Nadal pozostaje wiele do zrobienia, ale są inne kraje, takie jak Włochy, które podjęły decyzję przypominającą zaciekłą walkę z piractwem, której daję 9/10 w walce z piractwem. Jeśli mogą temu zapobiec, oglądać pornografię w krajach arabskich, jak mogą nie być w stanie zapobiec oglądaniu pirackich, kradzionych i sportowych treści?”zastanawiał się.
Teby to ostrzegały „branża upadnie” jeśli piractwo nie zostanie powstrzymane „za dwa lata”. „Występuje brak świadomości i duża niewiedza, także ze strony właścicieli i niektórych operatorów audiowizualnych. W Hiszpanii mówimy o 30-35% nielegalnych produktów”poinformował.
„Inicjatywa ustawodawcza musi zostać przeprowadzona przez rząd, ci, którzy nie wprowadzają środków w celu zwalczania przestępczości, są niezbędnymi współpracownikami. Widzimy również, że jest to już problem polityczny, zarządzanie w Hiszpanii jest skomplikowane i uchwalanie wszelkiego rodzaju przepisów kosztuje dużo. Są też: „Jako popularny skandal, wydaje się, że piractwo jest w porządku, a my w LaLidze jesteśmy bardzo źli. Ferrari też są drogie i nie mam zamiaru kraść Ferrari”.– skomentował.
W przypadku Teb nie jest to możliwe „udawaj, że obniżasz cenę Orange lub Movistar, nie wiedząc, ile osób zapłaci”. „Prowadzimy badania we wszystkich krajach świata, ale w Hiszpanii nie mamy takich badań. Na przykład w Meksyku segment populacji, który najczęściej pira, to klasa wyższa”– stwierdził, nalegając „Google współpracuje w kradzieży”. „Google nie lubi, gdy prezes LaLigi mówi, że to złodzieje. A oni już do mnie przyszli, więc tego nie mówię”ujawnił.
„Ludzie są dość niechętni. Obecnie w Hiszpanii pracujemy nad nowymi środkami sądowymi, aby uzyskać szersze środki ostrożności. Dużo pracujemy nad kwestiami technologicznymi. Prawdę mówiąc, mecz Realu Madryt w czasie tamtejszego meczu na żywo to więcej z 1500 adresów IP transmitujących mecz”wyraził.
W końcu Teby to argumentowały „te kraje, jak Anglia, Włochy, Niemcy, które mają prawidłowe ustawodawstwo w zakresie zwalczania piractwa, będą miały superprzewagę konkurencyjną”. „Moglibyśmy spaść wartość krajowego rynku o 30-40 proc., przestaniemy być konkurencyjni. Jeśli wszyscy spadną o 50 proc., pensje wszystkich zawodników spadną o 50 proc.”podsumował.