Flirtowanie w świecie rzeczywistym przeżywa ważny moment w popkulturze

To wyjątkowe uczucie, które towarzyszy obserwowaniu dwóch osób flirtujących ze sobą dziko. Jesteś widzem czegoś, co wydaje się intymne, a jednocześnie publiczne. Oboje tańczą wokół idei, że wyraźnie im się podobają, ale nie zdobyli się jeszcze na odwagę, by oddać strzał. Z jednej strony: Czy powinienem… zostawić was z tym? Z drugiej: Przepraszam, ale nie mogę odwrócić wzroku.

Właśnie tak się czułem, oglądając najnowsze Data w sklepie z kurczakami odcinek z Andrew Garfieldem, 11-minutowy flirt „potężnych wibracji” z Amelią Dimoldenberg który musiałem oglądać na raty, bo nie mogłem znieść chemii między tą dwójką. Dosłownie poczułem zazdrość, oglądając to.

Garfielda, który obecnie promuje swój najnowszy film romantyczny Żyjemy w czasie w którym występuje także Florence Pugh, deklaruje w wywiadzie, że on i Dimoldenberg rzeczywiście spotkali się dwukrotnie. Wszyscy widzieliśmy ich wirusowość pierwsze spotkanie na czerwonym dywanie w 2022 roku, kiedy Garfield podszedł do Dimoldenberg i oświadczył: „Myślę, że jesteś świetna”, po czym powiedział jej, że widział ją całą”.Sklep z kurczakami rzeczy.” „Zapraszam cię teraz na randkę” – mówi Dimoldenberg w tym samym klipie.

Ich drugie spotkanie odbyło się podczas Złotych Globów 2023 na czerwonym dywanie. Ale w tym filmie wspomina się również o tym, że para była razem na imprezie, na której a) Amelia zachwycała swoim tańcem i b) Andrew poprosił o jej numer. Cześć? Co?!

ZOBACZ TAKŻE:

Witamy w erze randek „Lover Girl”. Czas zająć się romantyzmem.

„To się nazywa flirt, Amelio!” Garfield ryknął w pewnym momencie ich ostatniego spotkania. „To się nazywa flirt”. Tak, Andrew, widzimy to. Podobnie zrobiło ponad 5,3 miliona widzów, którzy obejrzeli ten megawirusowy film, który w weekend znalazł się na szczycie list najpopularniejszych filmów w YouTube.

Flirtowanie ma obecnie ważny moment w popkulturze. I reakcja internetu na najnowsze Data w sklepie z kurczakami stanowi część krajobrazu naszej obecnej kulturowej fiksacji na punkcie sztuki, jaką jest dobry, staroświecki flirt. Internet płonął rodzajem licealnej energii KISSING, wraz z mnóstwem memów, przesyłek i ogólnych komentarzy. Niektóre powitał film „najlepsza komedia romantyczna roku”, inne skupiony o ziarnistych, godnych zarumienienia szczegółach: „Myślę, że coś jest ze mną nie tak, ponieważ rumienię się na Andrew, mówiąc: „Nie lubię gier, Amelia”. Notatka na marginesie: nie ma z tobą nic złego, wszyscy mdleliśmy.

Ale nie chodzi tylko o Andrzeja i Amelię i naszą nadzieję, że wkrótce zostaną zaręczeni. Internet miażdży wiele par, zarówno prawdziwych, jak i fikcyjnych, za ich doskonały flirt na głównej.

Biegnące równolegle do Data w sklepie z kurczakami szum, jaki miał miejsce w ubiegły weekend, był kolejną godną omdlenia interakcją pomiędzy Suki Waterhouse i narzeczonym Robertem Pattinsonem. dla ELLE wideodowcip Waterhouse zwany Pattinsonem, udając, że została poproszona o zostanie nowym gospodarzem Miłość jest ślepa. Głos Pattinsona brzmi, jakby się uśmiechał, gdy rozmawiał ze swoją ukochaną, i, jak trafnie ujął to jeden z komentatorów: „mówi, jakby kopał nogami i kręcił włosami, rozmawiając z nią”. Prawdziwy moment (który stał się powodem wielu memów) pojawia się, gdy Pattinson pyta: „Kochanie, zwariowałeś?” Przestańcie, chłopaki, nie mogę sobie poradzić.

A skoro już mowa o parach w IRL, lato z bratem to nie tylko imprezowanie i życie bez skrupułów, ale także publiczne bycie uroczym wobec narzeczonego. Cały internet błagał Charli xcx, aby jej narzeczony, producent George Daniel, wykonał taniec „Apple”, który ogarnął TikTok, stworzony przez Kelleya Heyera. Wszystko zaczęło się, gdy bachor artystka opublikowała na TikToku film z oczami sarni, na którym pyta George’a: „Kochanie, dlaczego jednak nie chcesz zrobić „Apple”?”

Możliwość miksowania po zmroku

Więcej uroczych treści pojawiło się, gdy Charli spełniła jej prośbę jako prezent urodzinowy. A potem znowu kiedy Pojawił się TikTok piosenkarki wykonującej „Girl, so mylące” podczas wspólnego występu Pot trasę koncertową z Troye Sivanem, kiedy nakrzyczała na George’a na scenie, że nie śpiewa razem z nim. „George, nie widzę, żebyś śpiewał” – powiedziała (z funkcją automatycznego dostrajania), po czym uśmiechnęła się do niego i krzyknęła: „No dalej!!!” Lepiej, żeby teraz śpiewał!

A tak na poważnie, chcę tego, co oni mają.

Przekraczając krainę fikcyjną, zostaliśmy pobłogosławieni przyzwoitą serią seriali telewizyjnych z przedłużającymi się, irytującymi fabułami pełnymi napięcia seksualnego. Taki, w którym krzyczysz „pocałuj!” na ekranie. Adaptacja romansu Jilly Cooper z 1988 roku, wyprodukowana przez Disney+ Rywale jest jednym z takich przykładów. Alex Hassell gra urzekającego, ale niepoprawnego rozpustnika Ruperta Campbella-Blacka, którego urzekł Taggie O’Hara (Edukacji Seksualnej Bella Maclean), a ich wyczuwalna chemia jest zarówno hipnotyzująca, jak i irytująca, gdy trwają przez całą serię, a nawet nie całują się w usta. Weź się w garść, proszę!!!!!!

O tym nawet nie ma mowy Rywale powolny, burzliwy romans między zastępczą Coopera Lizzie Vereker (Katherine Parkinson) a biznesmenem Freddiem Jonesem (Danny Dyer), którego atrakcyjność Parkinson przypisuje rzadkości romansów na dłuższą metę w erze randek internetowych. „Nie jestem pewien, ile powolnych związków może mieć miejsce w świecie Tindera i tak dalej” – Parkinson powiedziała publiczności Rywale pokaz przedpremierowy w Londynie we wrześniu.

ZOBACZ TAKŻE:

Obsada „Rivals” opisuje swoje odważne postacie Jilly Cooper

Niezbyt rozpustny, ale równie godny omdlenia jest Netflix Nikt tego nie chce, co pomogło na nowo rozpalić nastoletnie zauroczenie Adamem Brodym z pokolenia milenialsów OC Sława Setha Cohena. Serial, który na szczęście właśnie został przedłużony na drugi sezon, stanowi odświeżającą przerwę od zmęczonych heterotypów komedii romantycznych, w których obserwujemy, jak samorealizująca się bohaterka zakochuje się w niedostępnym emocjonalnie męskim odpowiedniku. Noah (Brody) jest miły, pocieszający i otwarty w swoich zalotach do Joanne (Kristen Bell). Krótko mówiąc, jest bezproblemowym romantycznym ideałem, za którym wszyscy tęskniliśmy.

Więc o co chodzi? Dlaczego wszyscy mają teraz taką obsesję na punkcie flirtu?

Moja teoria jest taka, że ​​pandemia wywarła głęboki wpływ na sposób, w jaki postrzegamy flirt. Podczas kwarantanny i nakazów pozostania w domu chodzenie na randki nie było możliwe, przypadkowy seks został zakazany, a naszym jedynym sposobem interakcji z potencjalnymi partnerami był ekran telefonu. Romans został chwilowo wstrzymany. Wielu z nas, samotnych ludzi, doświadczyło czegoś, co nazywa się głodem dotyku, a nawet pozbawieniem dotyku, kiedy nie otrzymujemy wystarczającej ilości kontaktu fizycznego (coś, co mówią nam neurobiolodzy, to żywotna potrzeba człowieka).

Wiele z nas wycofało się do fantastycznego świata romantycznej fikcji (za namową SmutTok — oddanej społeczności miłośników rozpruwaczy staników na TikToku) i od tego czasu popularność romansów i literatury erotycznej w świecie wydawniczym wzrosła astronomicznie. Od 2020 r. sprzedaż druków romansów i erotyków w USA podwoiła się z 18 mln w 2020 r. do ponad 29 mln w 2023 r., jak podaje Opiekun. W Wielkiej Brytanii sprzedaż powieści romantycznych wzrosła w tym samym okresie o 110 procent, przynosząc przychody o wartości 53 milionów funtów (69 milionów dolarów). rok.

Jednocześnie spotkania online są obecnie najpopularniejszym sposobem poznawania par w USA, według Badania socjologów z Uniwersytetu Stanforda z 2019 r.

Powolne romanse są, jak mówi Parkinson, rzadkością w dobie szybkiego przesuwania palcem i pierwszych randek przypominających rozmowę kwalifikacyjną. Gdzieś po drodze dostosowaliśmy nasze oczekiwania i zdecydowaliśmy, że chcemy wszystkiego na raz: chcieliśmy przyspieszyć nasze randki online i znaleźć chłopaków w IRL bez tej zabawnej części… utrzymującego się kontaktu wzrokowego, pełnych pożądania spojrzeń z drugiej strony pokój, drżenie, które odczuwasz, gdy ich noga dotyka twojej po raz pierwszy, sposób, w jaki błyszczą im oczy, gdy wchodzisz do pokoju. Chociaż pogodziłem się z tym, że aplikacje randkowe nigdzie się nie wybierają, tęsknię też za czasami sprzed aplikacji randkowych (tak, jestem milenialsem), kiedy szaleńczo podkochiwaliśmy się w ludziach, których poznaliśmy organicznie, i za każdym razem od czasu do czasu zbieraliśmy się na odwagę, by niezręcznie zaprosić kogoś na randkę.

ZOBACZ TAKŻE:

Poszedłem na wydarzenie offline „Rysuj i randkuj” dla singli. Oto jak poszło.

Myślę, że obecnie mamy obsesję na punkcie obserwowania, jak ludzie flirtują – niezależnie od tego, czy jest to fikcyjna para w serialu telewizyjnym, czy dwie gwiazdy, które albo się spotykają, albo powinny – ponieważ w naszym rozczarowaniu kulturą aplikacji randkowych obserwujemy odrodzenie się starych… szkolny romans. Zwracamy się ku wydarzeniom randkowym offline, aby spróbować odzyskać pożądaną chemię, którą zyskujesz, spędzając czas z kimś w prawdziwym życiu, rozwijając połączenie.

Flirtowanie ma teraz chwilę, ponieważ wszyscy zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo tęskniliśmy za uczuciem pożądania kogoś w prawdziwym życiu. Być może nadszedł czas, abyśmy wszyscy wyszli w świat i bezczelnie flirtowali z seksownym nieznajomym.



Zrodlo