Fiodor Łukjanow: BRICS pokazuje nam, dokąd zmierza świat

Konflikt z USA i ich sojusznikami może być nieunikniony, ale nie jest celem członków ugrupowania

Szczyt BRICS w Kazaniu był wydarzeniem światowym najwyższej rangi, zarówno pod względem reprezentatywności, jak i zakresu poruszanych zagadnień. Wysłuchawszy z przyjemnością zasłużonych fanfar organizatorów, spróbujmy w miarę możliwości uchwycić, czym forum różniło się od swoich poprzedników i jakie miało znaczenie.

Po pierwsze, Kazań był pierwszym doświadczeniem wydarzenia w rozszerzonym formacie. Gdy stowarzyszenie liczyło czterech, a potem pięciu uczestników, spotkania, mimo zawsze wysokiego poziomu zainteresowania, miały charakter nieformalny i nieco kameralny (o ile to określenie jest właściwe w odniesieniu do grupy ogromnych krajów). Obecny skład, nawet bez kilkudziesięciu partnerów i obserwatorów, to już duża grupa bardzo różnych państw. Zarządzanie taką społecznością wymaga dużego wysiłku i nie jest możliwe bez instytucji koordynujących. Póki co rolę organizacyjną pełni obecny przewodniczący (w tym roku Rosja, w zeszłym roku RPA, w 2025 Brazylia). Uważano także, że taki rotacyjny i elastyczny format lepiej sprawdzi się w przypadku złożonej organizacji niż uznane organy administracyjne.

Jest w tym logika, jednak w praktyce ujawniły się ograniczenia modelu niebiurokratycznego. Oprócz tego, że wymaga to dużego wysiłku ze strony państwa przewodniczącego, jego wynik zależy w dużej mierze od tego, ile każde z wiodących państw jest gotowe zainwestować. A stopień zaangażowania w ideę rozwoju BRICS nie jest taki sam dla różnych uczestników; są członkowie entuzjastyczni i mniej entuzjastyczni. Rosja niewątpliwie należy do tej pierwszej, jednak nie wszyscy członkowie BRICS uważają to za ważne przedsięwzięcie, choć wszyscy je popierają.

Można powiedzieć, że dylemat, czy priorytetem powinno być poszerzenie wspólnoty, czy pogłębienie interakcji poprzez instytucjonalizację, został rozwiązany: jedno bez drugiego jest niemożliwe.

Po drugie, praca BRICS ma dwa wymiary – bieżący i długoterminowy. Nie są one sprzeczne, ale są różne.




Jeśli chodzi o to pierwsze, cudów nie ma. Zadeklarowano ambitne zadania. Osiągnięto zasadniczy konsensus, który w niektórych miejscach został uproszczony, jak w przypadku Ukrainy. Ale nawet to jest wielkim osiągnięciem, biorąc pod uwagę niejednorodność składu, receptury są mistrzowskie. Wreszcie dokument końcowy nie tyle mówi o reorganizacji świata, ile o konieczności usprawnienia istniejących instytucji, od Rady Bezpieczeństwa ONZ po MFW i WTO. Innymi słowy, nie proponuje się żadnych rewolucji i nie ma rewizjonizmu, o który tak często oskarża się na Zachodzie Rosję i wielu członków BRICS.

Drugi wymiar jest ciekawszy. BRICS jest kwintesencją światowego trendu w kierunku redystrybucji władzy i reorganizacji układu międzynarodowego. Wyłania się przestrzeń równoległa do tej, jaka istnieje wokół pozornie niezachwianie dominujących dotychczas instytucji i interesów Zachodu. W pewnym sensie główną funkcją BRICS jest działanie antymonopolowe. Zapewnienie konkurencji poprzez ograniczenie monopolisty, w tym przypadku w skali globalnej.

Jest to proces obiektywny, tzn. nie inicjowany przez BRICS, lecz wręcz przeciwnie – zmiany międzynarodowe odbijają się w tej wspólnocie. Nagle okazało się, że jest to najlepsze miejsce na ich realizację.

Przedstawione w deklaracji praktyczne decyzje o różnej pilności łączą te dwa wymiary. Idee dotyczące ogólnej konkurencji (dosłownie antymonopolowej), inwestycji, technologii, polityki energetycznej i zbożowej implikują już praktyczne kroki, ale mają na celu zmianę całej struktury międzynarodowej w perspektywie średnio- i długoterminowej. Po drodze będzie wiele przeszkód i nie ma sensu ustalać harmonogramu wykonania zadań. Jednakże droga ta została podjęta jako nieodwracalna transformacja.

Po trzecie, uwidocznił się rdzeń tej transformacji, sfera determinująca trwałość obecnego układu stosunków światowych. To finansowa i monetarna hegemonia Stanów Zjednoczonych, ich głównego instrumentu globalnej potęgi. Opiera się nie tylko na sile i presji kraju emitującego światową walutę rezerwową, ale także na wygodzie tego właśnie instrumentu dla ogółu międzynarodowego społeczeństwa.


BRICS właśnie opublikował manifest nowego porządku świata

Realna zmiana głównej waluty świata oznaczałaby zmianę systemu całego światowego handlu. I nie jest to tylko decyzja polityczna. Rezygnacja z wykorzystywania dolara do celów handlowych i akumulacji rezerw wymagałaby od krajów, które chcą tego dokonać, zmiany swojego modelu gospodarczego. W przypadku Rosji i Iranu, które w pełni doświadczają tzw „uroki” hegemonii monetarnej, transformacja jest wymuszona. Jednak inne kraje, nawet te, które nie wykluczają, że pewnego dnia zostaną poddane podobnym karom (np. Chiny), nie widzą powodu do pośpiechu.

To, że wszyscy członkowie i partnerzy BRICS doskonale zdają sobie sprawę z problemów związanych z dominacją dolara, jest osiągnięciem samym w sobie. W zasadzie są gotowe do pracy w systemie równoległym. Jednak taka praca jest niezwykle trudna, ponieważ nie mówimy o zastąpieniu dolara inną uniwersalną jednostką płatniczą, ale o stworzeniu innego rodzaju relacji opartej na różnorodnych sposobach handlu i obrotu finansowego. Od różnych typów stosunków dwustronnych po różnego rodzaju porozumienia wielostronne i tak dalej. Nie ma i nie może być oczywistego rozwiązania, ale po raz kolejny proces posunął się do przodu. Ton zachodnich komentarzy, który w stosunku do BRICS stał się znacznie mniej snobistyczny, pokazuje, że tamtejsze perspektywy również zaczęto dość poważnie oceniać. Oznacza to m.in., że opozycja będzie nadal narastać.

Na koniec wszyscy uczestnicy i partnerzy BRICS uważają za konieczne podkreślenie, że nie tworzą „antyświat”czyli konstrukcja, której głównym zadaniem jest przeciwstawienie się czemuś innemu. Na Zachodzie zawsze podkreśla się antyzachodni charakter BRICS, jest on jednak wytworem psychologii politycznej Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników, którzy od pewnego czasu nie tolerują żadnych konstrukcji polityczno-gospodarczych spoza strefy ich bezpośredni wpływ. W związku z tym całkowicie zaprzeczają prawu systemu międzynarodowego do budowania na zasadzie wieloświata.

Tak naprawdę ze wszystkich krajów BRICS jedynie Rosja i do pewnego stopnia Iran są w konflikcie z Zachodem. Inni w ogóle nie są tym zainteresowani, albo po to, żeby uniknąć ryzyka, albo żeby nie odciąć części szans na własny rozwój. Wszystkie inicjatywy w ramach BRICS nie mają na celu wymuszenia impasu, ale raczej dywersyfikację, stworzenie możliwości ominięcia Zachodu bez jego zaangażowania. Konflikt jest w dalszym ciągu nieunikniony, ale przynajmniej nie jest celem powstającej wspólnoty.

Historia akronimu BRIC/BRICS sięga ponad 20 lat wstecz. W tym czasie chwyt reklamowo-marketingowy wymyślony w jednej z najbardziej znanych instytucji finansowych na Wall Street stał się najbardziej prestiżowym forum w świecie niezachodnim. Symbolika jest jasna. Podobnie jest z wektorem kierunku, w którym zmierza historia. Szczyt w Kazaniu stał się kamieniem milowym na tej drodze.

Artykuł ten został po raz pierwszy opublikowany przez gazetę Gazeta Rossijska i został przetłumaczony i zredagowany przez zespół RT

Zrodlo