Dlaczego Trump oskarżył brytyjską Partię Pracy o ingerencję w wybory?

Kandydat Partii Republikańskiej Donald Trump złożył skargę prawną, żądając natychmiastowego dochodzenia w sprawie „rażącej zagranicznej ingerencji” brytyjskich urzędników w nadchodzące wybory prezydenckie zaplanowane na 5 listopada.

W piśmie wysłanym do Federalnej Komisji Wyborczej Stanów Zjednoczonych (FEC) prawnik kampanii Trumpa, Gary Lawkowski, oskarżył rządzącą w Wielkiej Brytanii Partię Pracy o wysyłanie starszych doradców i urzędników do stanów na polu bitwy w USA w celu wsparcia jego rywalki z Partii Demokratycznej, Kamali Harris.

„Aby chronić naszą demokrację przed nielegalnymi wpływami z zagranicy, Federalna Komisja Wyborcza musi natychmiast zbadać tę sprawę” – czytamy w skardze.

Chociaż laburzystowski premier Keir Starmer odrzucił te twierdzenia, incydent może nadwyrężyć stosunki między Stanami Zjednoczonymi a ich najbliższym sojusznikiem w przypadku zwycięstwa Trumpa w ciasnych wyborach – twierdzą analitycy.

Jakie są zarzuty?

W skardze zacytowano usunięty już post na LinkedIn autorstwa Sofii Patel, szefowej operacji Partii Pracy, w której pytano, czy ktoś byłby skłonny pojechać do Stanów Zjednoczonych, aby „pomóc naszym przyjaciołom za oceanem w wyborze pierwszej kobiety na prezydenta”.

„[Let’s] pokażcie tym Jankesom, jak wygrać wybory!” – napisała.

Patel powiedział także, że prawie 100 obecnych i byłych urzędników partyjnych podróżowało do stanów wahadłowych, w tym Karoliny Północnej, Nevady, Pensylwanii i Wirginii, i dodał, że jest jeszcze 10 wolnych miejsc, obiecując, że „wyorganizujemy wasze mieszkania”.

W piśmie do FEC zacytowano także raport „Washington Post” stwierdzający, że „[s]Tratedzy powiązani z brytyjską Partią Pracy doradzają Kamali Harris, jak odzyskać niezadowolonych wyborców i poprowadzić zwycięską kampanię centrolewicy”.

„The Telegraph” doniósł, że „Morgan McSweeney, szef sztabu premiera, i Matthew Doyle, dyrektor ds. komunikacji, wzięli udział w konwencji w Chicago i spotkali się z zespołem kampanii pani Harris” – napisano w skardze.

Jak zareagowała Partia Pracy?

Premier Wielkiej Brytanii powiedział, że urzędnicy partyjni zgłaszali się na ochotnika do Harrisa „w czasie wolnym”, a nie pracowali dla Partii Pracy.

„Partia Pracy… ochotnicy uczestniczyli w prawie wszystkich wyborach. Robią to w wolnym czasie, robią to jako wolontariusze, myślę, że przebywają tam z innymi wolontariuszami” – powiedziała Starmer.

„To właśnie zrobili w poprzednich wyborach, to właśnie robią w tych wyborach i jest to naprawdę proste”.

Czy Partia Pracy robi coś nielegalnego?

To, czy Partia Pracy finansuje te działania, czy nie, jest kluczem do ustalenia, czy doszło do jakiejkolwiek niezgodności z prawem.

Zgodnie z prawem federalnym obcokrajowcom zabrania się „bezpośredniego lub pośredniego” przekazywania „datków lub darowizn w postaci pieniędzy lub innych wartościowych rzeczy, ani też składania wyraźnych lub dorozumianych obietnic przekazania datku lub darowizny w związku z działalnością federalną, wybory stanowe lub lokalne” lub niezależny wydatek na wsparcie kandydata na prezydenta USA.

Kandydaci mają również obowiązek „nie zabiegać, przyjmować ani nie przyjmować datków lub darowizn”.

Wyjątek pozwala obcokrajowcom na wolontariat w wyborach w USA, pod warunkiem że nie otrzymują wynagrodzenia, nie ponoszą wydatków oraz nie kierują ani nie kontrolują działań kampanii w USA.

W skardze argumentowano jednak, że „istnieją wystarczające dowody potwierdzające, że brytyjska Partia Pracy dokonała nielegalnych datków pochodzących z zagranicy, a kampania Harrisa to zaakceptowała”.

Przytoczyła posty Patela na LinkedIn, w których stwierdzono, że „pozostało 10 wolnych miejsc” na podróż do amerykańskich stanów swingowych i że „załatwimy wam mieszkanie”, argumentując, że oznacza to, że Partia Pracy organizowała i finansowała tę inicjatywę, w efekcie wynagradzając wolontariuszy pokrywając koszty zakwaterowania w USA.

Christopher Phelps, wykładowca na Wydziale Studiów Amerykańskich i Kanadyjskich na Uniwersytecie w Nottingham w Wielkiej Brytanii, powiedział Al Jazeerze, że Patel posiada tytuł, który „sprawia wrażenie, jakby było to oficjalne posunięcie partii” oraz że zasoby partii są wykorzystywane do koordynowania wysiłek.

„Myślę, że było to łagodne z intencji i niezbyt poważne z punktu widzenia etycznego, ale wydaje mi się, że było to naruszenie prawa Stanów Zjednoczonych” – powiedział. „Większość krajów nie chciałaby, aby zagraniczne partie polityczne organizowały zaangażowanie w ich procesy polityczne”.

Phelps zauważył jednak, że interwencja Partii Pracy była skromna w porównaniu z ingerencją Rosji, powszechnie uważaną za wspierającą kampanię Trumpa. „W tym roku, podobnie jak w ostatnich cyklach, przeważająca część amerykańskiej ingerencji w wybory to Rosja, która prowadzi farmy trolli i boty” – powiedział.

Posunięcie Partii Pracy może przynieść odwrotny skutek i nieświadomie przynieść korzyść obozowi Republikanów. „To bardzo wygodne, że Trump może teraz powiedzieć: spójrz na tę zagraniczną ingerencję w kampanię Harrisa, aby rozwiać podejrzenia, które wzbudziły rosyjskie próby wsparcia jego kampanii” – powiedział Phelps.

Czy istnieje na to precedens?

Oczekuje się, że FEC dokona przeglądu sprawy. Jeśli uzna, że ​​doszło do naruszenia, może – jak wynika z informacji zamieszczonych na jej stronie internetowej – udzielić pisemnego ostrzeżenia lub kary pieniężnej.

„Prawdopodobnie zakończy się to dla nich grzywną w taki sam sposób, jak kilka lat temu Asustralijska Partia Pracy wspierająca Berniego Sandersa” – powiedział Phelps.

W skardze przesłanej przez prawnika ds. kampanii Trumpa wyraźnie nawiązano do programu z 2016 r., w ramach którego Australijska Partia Pracy (ALP) opłacała loty swoich delegatów i zapewniała im codzienne stypendia na pomoc w kampanii Berniego Sandersa.

Federalna Komisja Wyborcza Stanów Zjednoczonych nałożyła na ALP i kampanię Sandersa grzywnę w wysokości 14 500 dolarów każda.

„Wygląda na to, że Brytyjska Partia Pracy podąża tym samym modelem co ALP” – zauważono w piśmie do FEC.

W 2004 r. laburzystowski rząd Tony’ego Blaira został również oskarżony przez brytyjskich polityków opozycji o próbę pomocy prezydentowi USA George’owi W. Bushowi w kampanii na rzecz reelekcji poprzez przesunięcie wojsk brytyjskich bliżej Bagdadu w czasie, gdy Bush był pod presją w związku z jego wojną w Irak.

Jak może to wpłynąć na stosunki między Wielką Brytanią a USA, jeśli Trump wygra?

Starmer upierał się, że ma „dobre stosunki” z Trumpem i że skarga nie zagrozi tym więziom.

„Spędziłem czas w Nowym Jorku z prezydentem Trumpem, jadłem z nim kolację, a moim celem było upewnienie się, że między nami nawiązały się dobre relacje, co zrobiliśmy i jesteśmy mu wdzięczni za znaleźć czas” – jak powiedział Starmer w odpowiedzi na pytania dotyczące listu, brytyjskie media.

„Odbyliśmy dobrą, konstruktywną dyskusję i oczywiście jako premier Wielkiej Brytanii będę współpracować z kimkolwiek, kogo Amerykanie wybiorą na prezydenta w wyborach, które są teraz bardzo blisko”.

Brytyjskie media podały, że Starmer poznał Trumpa we wrześniu, kiedy odwiedził Trump Tower w Nowym Jorku. Przed spotkaniem republikański kandydat na prezydenta określił Starmera jako „bardzo miłego” człowieka, który „poprowadził świetny wyścig” w lipcowych wyborach w Wielkiej Brytanii.

Przez dziesięciolecia Stany Zjednoczone i Wielka Brytania pozostały trwałymi partnerami, współpracującymi w wielu sektorach. „Stany Zjednoczone postrzegają Wielką Brytanię jako swojego najważniejszego sojusznika wykraczającego poza to, kto jest prezydentem – prowadzone są operacje wywiadowcze, operacje wojskowe, operacje dyplomatyczne” – powiedział Phelps. „Wszystkie powiązania instytucjonalne nie zostaną przez to zakłócone”.

Jednak osobiście Trump raczej nie przyjmie wsparcia Starmera dla swojego przeciwnika.

„Trump ponad wszystko ceni podporządkowanie się sobie” – powiedział Phelps. „Jeśli Starmer zgodzi się na chwilę, w której zjada własny kapelusz i jest służalczy, może uda mu się popłynąć statkiem [back].”

Zrodlo