Chcę biegać boso po twoich włosach

„Niemal na pewno wkrótce nagra kolejną płytę” – Jayson Greene z Pitchfork napisał o Christopherze Owensie podczas recenzji albumu z 2015 roku. Chrissybaby na zawsze. Nie zrobił tego. W 2017 roku motocykl byłego frontmana Girls zderzył się z SUV-em, przez co był przykuty do łóżka i nie stać go było na opiekę medyczną. Nastąpił ciąg strat, które dla większości ludzi byłyby nie do zniesienia: jego narzeczona, jego praca, jego mieszkanie, jego kot, jego ulubiona gitara. Będąc na dnie, skontaktował się ze swoim byłym partnerem Girls, Chetem „JR” Whitem, z prośbą o ponowne spotkanie, ale White ledwo reagował na sesjach i wkrótce potem zmarł w wieku 40 lat.

Wydaje się, że Owens radzi sobie teraz lepiej, jest żonaty z nowym partnerem, ale jego nowy album Chcę biegać boso po twoich włosachto dziennik podróży przez piekło. To najbardziej ostrożny i przemyślany solowy album Owensa, a tempo rzadko przekracza kraul. Chwila Chrissybaby zmieścił 16 piosenek w niecałą godzinę, Boso ma 10 piosenek mniej więcej w tym samym czasie. To ma sens: Chrissybaby został nagrany prawie w całości przez Owensa, co jest podejściem mniej sprzyjającym rozproszeniu się niż granie z zespołem. Owens ma tu świetny utwór, prowadzony przez mulistą grę na gitarze prowadzącej Dereka Barbera (z Być może i dawny zespół Owensa Curls), pozwala sobie na crescendo o zabarwieniu gospel i majestat klasycznych albumów z lat 70., do których nie zbliżył się od czasu łabędziej pieśni Girls Ojciec, Syn, Duch Święty.

Fizyczne żniwo, jakie poniosła Owensa, jest słyszalne w jego głosie, który jest głębszy i bardziej chropawy niż wcześniej. Śpiew Owensa był tradycyjnie nakrapiany niewielkimi rockabillymi czkawkami i załamaniami wokalu, ale tutaj każda nuta jest artykułowana i śpiewana z takim celem, jakby wyciągał każdą z osobna z gardła. Jego dbałość o frazowanie w balladach takich jak „Distant Drummer” i porywająca piosenka gospel „I Think About Heaven” sprawia, że ​​łatwo wyobrazić sobie go śpiewającego standard jazzowy, taki jak „My Funny Valentine”. Czasami jego głos przeskakuje z jednej nuty na drugą nieco zbyt łatwo, co wskazuje, że Owens mógł potrzebować pewnych ćwiczeń, aby zaśpiewać popowe melodie grzechoczące mu w głowie.

W tekstach brakuje szczegółów, ale Owens zawsze pisał tak, jakby wycinał sprawdzone wersety z annałów historii popu i sklejał je w całość. Mówi to tyle samo o jasności widzenia Owensa, co o jego okolicznościach: „Rzeczy nie wydają się takie złe/Rzeczy nie wydają się takie smutne” lądują jak wybuch odkupieńczego boskiego światła. Przy tak bezpośrednim odciążeniu od bólu, ten dosadny i niepoetycki styl pisania jest zaletą. W duchu czasu pisania piosenek pop, w którym empatia i szczerość są kluczowymi słowami, rzadko można usłyszeć piosenkę tak mściwą jak „No Good”, rozpoczynającą album dziką tyradą przeciwko jego byłej narzeczonej. „Spieprz się, nie ruszaj się/Zobacz, co zrobiłeś” – płacze. Odmowa wczucia się w to, co może czuć jego była, robi wrażenie; to piosenka o rozstaniu w najczystszej formie.

Zrodlo