Acadii

Yasmin Williams to jedna z najbardziej pomysłowych gitarzystek ostatniej dekady, artystka oddana stosowaniu wszelkich technik, jakie można sobie wyobrazić, aby wydobyć nowe dźwięki i pomysły ze swojego instrumentu. Uderza w struny, uderza w korpus i uderza w progi; brzdąka, bębni i szarpie z taką szybkością i zwinnością, że jej występy przypominają sztuczki rąk, jakby tyle samo zawdzięcza Ricky’emu Jayowi, co Leo Kottke. Wszystko to jednak służy jej napiętym, z wdziękiem skomponowanym piosenkom, do których podchodzi z okiem gawędziarza, jeśli chodzi o oprawę i specyfikę, tak jak zrobiłby to autor tekstów. Williams nie tylko napisała swój album na 2022 rok Miejskie Driftwood w burzliwym roku 2020, ale to napisałem o te ciężkie czasy. „I Wonder (Song for Michael)” była jedną z kilku zainspirowanych demonstracjami, w których brała udział w Waszyngtonie. Jednak zamiast wywoływać zamieszanie i niebezpieczeństwo związane ze starciem z policją, Williams była znacznie bardziej zainteresowana ciepłym koleżeństwem, jakie czuła wobec innych demonstrantów, z których wszyscy podejmowali podobne ryzyko, dążąc do wspólnego celu.

Ciepłe koleżeństwo innego rodzaju definiuje jej dalsze działania, Acadii. To jasna, pomysłowa ekspansja brzmienia Williamsa, gdziekolwiek Miejskie Driftwood brzmiał rozmyślająco i samotnie. Prawie we wszystkich tych piosenkach występuje inny zestaw wykonawców: folkowy duet Allison de Groot i Tatiana Hargreaves pokoloruj „Kolibra” odpowiednio z torami na banjo i bębnami skrzypcowymi; muzyk kosmicznego jazzu z Nashville Bogata Ruta dodaje miękkie syntezatory do „Virga”. Doma Flemonsa gra kości rytmiczne w „Cliffwalk”, podczas gdy riffy Williamsa dzielą się niczym fraktale, dodając niemożliwe przednutki i Immanuela Wilkinsa kończy album ekstatycznym solo na saksofonie altowym. Ten różnorodny asortyment muzyków odzwierciedla różnorodność zainteresowań Williamsa, które rozciągają się od muzyki folkowej i muzyki dawnej po jazz i kompozycję klasyczną.

Acadii zabiera ją daleko od ulic DC i głęboko w lasy i góry. Sygnalizuje to tytułami piosenek, ale także samą muzyką. „Hummingbird” fruwa po ogrodzie, a ruchliwa gitara i banjo brzęczą wokół głównego tematu i układają się w znajomy, dawny rytm. Ta piosenka i kilka innych kończą się czymś, co brzmi jak wczesne zakończenie, by ponownie wzbić się w powietrze, jakby umysł Williamsa, niczym skrzydła kolibra, był zawsze w ruchu. W „Harvest” wybiera na gitarze długie linie melodyczne, które brzmią, jakby miały mniej wspólnego z fizyczną pracą przy zbieraniu plonów, a więcej z przyjemnością wynikającą z wyczerpania. Niemal widać zachód słońca nad pustymi polami.

Zrodlo